Rozmawiać zawsze warto ?
Szymonowi Hołowni próbowałem pozazdrościć codziennych komunikatów, ale nie daję rady… Doceniam bardzo jego starania i jego sukcesy. Nie podzielam nieufności, jaką budzi w „mojej bańce”. Dzisiaj odpowiadał Kukizowi — w tych okolicznościach trudno o dyplomację precyzyjną — wiem. Niemniej wysłuchawszy dzisiejszego Hołowni mam ból głowy charakterystyczny dla zderzenia ze ścianą. Wygląda na to, że Hołownia dorósł do zawodowej polityki nie tylko sondażowo.
Chociaż jako jedyny z przywódców politycznych bloków tej rangi Hołownia przyjął nasze zaproszenie i wziął udział w debacie (dwukrotnie i za każdym razem interesująco), dzisiaj usłyszałem rzeczy, które debatom odbierają znaczną część sensu.
Trochę nieprawd, trochę przemilczeń…
W debacie z grudnia Hołownia przewidywał jaka byłaby reakcja pozostałych partyjnych liderów na propozycję wspólnej listy, prawyborów itd. Trafnie. Powiedział, że ją na pewno przemilczą.
Dziś sam zrobił to samo. Przemilczał, czego się u nas dowiedział o możliwości wspólnej listy wyłonionej w prawyborach i o doświadczeniach innych krajów — o tym powiedział wprost, że nie istnieją.
Przewidywane trafnie milczenie przedstawicieli krytykowanej przez siebie bezustannie klasy politycznej skomentował, mówiąc „oni nie są tak prostolinijni, jak my”…
Chciałbym politycznie wydorośleć, zachować zawsze zdolność i możliwość rozmowy, nie palić mostów zbyt ostrymi recenzjami. Jednak akurat moja prostolinijność każe mi najpierw prostować nieprawdy i pokazywać polityczną ściemę.