Polskiego państwa nie ma jak zwykle – a tym razem wchodzi w grę półtora miliona osób szukających schronienia i uciekających przed wojną w Ukrainie. Od kilkunastu dni zajmują się nimi wolontariusze. Przywożą ich – czasem z głębi ich ogarniętego wojną kraju – szukają im dachu nad głową w Polsce, wyżywienia, opieki, pomocy na starcie nowego życia. Ludzie i organizacje, w tym społeczne ruchy protestu, które w Polsce pojawiły się wraz z bezprawiem PiS. Samoorganizacja i pomoc świadczona w jej ramach ma rozmiar gigantyczny – a jednak o kilka rzędów wielkości za mały w stosunku do potrzeb. Uchodźcom z Ukrainy trzeba zapewnić warunki normalnego życia: mieszkanie, pracę, naukę języka, edukację dla dzieci, opiekę zdrowotną. Wszystko.
Od dawna wiemy, z kim mamy do czynienia wśród ludzi władzy. Nieobecność państwa nie zaskakuje, choć szokuje skala nadciągającej katastrofy i rozmiar zaniechań. Mamy jednak w Polsce również opozycję, której racją istnienia jest dowodzić, że potrafi rządzić lepiej. Rezultat testu, jaki wojna u naszych granic tworzy dla władzy, znamy z góry. Opozycja do podobnego testu najwyraźniej – jak zwykle – nie zamierza w ogóle przystąpić.
Wspólny fundusz
Wiele ruchów, organizacji i ad hoc skrzykniętych środowisk organizuje publiczne zbiórki na rzecz pomocy uchodźcom. To naturalne. Ale oczywiście fundusz powinien być jeden. Powinien móc być zasilany z wielu źródeł innych niż tylko zbiórka publiczna – więc m.in. także z funduszy europejskich. Powinien też być dostępny dla rozmaitych instytucji organizujących pomoc – w tym dla samorządów, które potencjalnie są w stanie tę pomoc zorganizować najlepiej na wszystkich swoich szczeblach: wojewódzkim, powiatowym i gminnym.
Wspólny fundusz powinien zostać powołany natychmiast. Dobrym zwyczajem jest na ogół ustanawianie rad takich funduszów. Chodzi nie tylko o gwarancje uczciwości, ale także o operacyjne działanie związane z pozyskiwaniem i podziałem środków. Radę takiego funduszu wspólnie z organizacjami pozarządowymi mogliby dziś tworzyć politycy z prezydium Senatu – podobno „Senat jest nasz”. Na lokalnych szczeblach funduszem wspólnie z organizacjami mogłyby i powinny zarządzać samorządy.
Niezależna służba publiczna
Wokół takiego funduszu – lub wokół Senatu, gdyby ten miał tylko taką wolę – mogłaby z silnym udziałem samorządów powstać sieć sztabów kryzysowych: wojewódzkich, powiatowych i gminnych. Ich działania mogłyby wykorzystywać instytucje publiczne pozostające w dyspozycji samorządów lub te, na które samorządy mają jakiś (często prawdopodobnie zbyt mały) wpływ. Zatem szkoły, w których powinny natychmiast powstawać oddziały dla dzieci przybywających z Ukrainy; straże miejskie, którym można powierzyć organizację i logistyczną opiekę nad tworzonymi ośrodkami dla uchodźców; szpitale i ośrodki zdrowia, które koniecznie natychmiast muszą otoczyć tych ludzi opieką; ośrodki pomocy socjalnej; biura pracy.
Samorządy powinny móc korzystać z tego funduszu i powinny go móc zasilać. Pozyskiwanie przez samorząd środków samodzielnie ze zbiórek publicznych i dotacji nie jest dzisiaj zgodne z prawem – ale może to i lepiej. W niektórych gminach można by na tę okoliczność przeprowadzić nawet referenda, pytając obywateli o zgodę. Niemożliwe byłoby pozbawienie samorządów środków tak uzyskanych, da się pomyśleć wiele sposobów zabezpieczenia funduszy przed zakusami władzy, nie da się sobie wyobrazić skutecznego przeciwdziałania tego rodzaju oddolnej samoorganizacji.
Samorządy mogłyby wystawiać uchodźcom własne dokumenty uprawniające ich do korzystania z usług samorządowych instytucji ochrony zdrowia, szkolnictwa i wszystkich innych. Finansowane byłyby z niezależnego od władz funduszu. Ewentualne rozliczenia z ZUS, czy Ministerstwem Edukacji i innymi resortami oraz służbami państwa, to dalsza sprawa – wszystko poszłoby łatwiej i szybciej, gdyby pojawiły się społeczne fakty dokonane.
Zrobiwszy cokolwiek w tym kierunku mielibyśmy – aktywiści ruchów obywatelskich i politycy – zarówno mandat jak realne możliwości żądać w Unii, by jakakolwiek finansowa pomoc przeznaczona na wsparcie uchodźców trafiała z pominięciem szczebla rządowego. By zasiliła właśnie ów fundusz – jeśli nie na krajowym szczeblu, to na poziomie wojewódzkim, na który już dziś trafia spora część unijnych środków.
Czy chcemy chcieć?
Dotychczas był to scenariusz science fiction. W czasach pandemii, kiedy autorem jedynych wiarygodnych danych o skali zakażeń był pewien nastolatek i grupa wolontariuszy, których skrzyknął w Internecie, żaden zespół ekspertów nie powstał przy Senacie RP, którego marszałek jest lekarzem, nie słyszeliśmy jego rekomendacji dla samorządów, ich szkół, szpitali, ośrodków zdrowia, służb socjalnych, nie powstała sieć sztabów kryzysowych. Kiedy Polską wstrząsała w szczycie pandemii wojna o aborcję, Senat nie podjął roli mediatora w tym konflikcie, nie zaoferował pilnie wówczas potrzebnego „zawieszenia broni”, nie spróbował określić jego podstawowych warunków (jak ustawowe zamrożenie karnych skutków orzeczenia Przyłębskiej, moratorium na gmeranie w ustroju, rząd quasi-techniczny, skoncentrowany na walce z kryzysem).
Prawdopodobnie zatem dzisiaj również nie da liczyć na to, by Senat stał się tego rodzaju alternatywnych ośrodkiem w państwie. Ale może pomógłby krok w tę stronę, a mogłoby nim być powołanie wspólnego funduszu i choćby tylko ideowe określenie zasad oraz zakresu jego funkcjonowania. Tego mogłyby spróbować organizacje i ruchy obywatelskie. Nie byłaby to pierwsza taka próba – dotychczasowe nie były udane. Ale rodzaj wyzwania jest dziś bezprecedensowy, więc może…
3 thoughts on “Uchodźcy i Senat, którego jakby nie było”
https://twitter.com/donaldtusk/status/1501940828670869512
Hm… W sprawie praworządności Tusk w Europie rozmawiał nie raz. Nikt nie zna żadnych szczegółów, nie wiadomo nawet, czego Tusk żądał. Istniało już Porozumienie dla Praworządności — z wszystkimi partiami (wtedy jeszcze była w nim PL 2050 i PSL) i największymi ruchami obywatelskimi — a żadnej agendy tych rozmów nikt z nimi nie uzgadniał. Ten tweet jest nieco wyraźniejszy, ale jeśli na takich tweetach mamy budować strategie, to ja wysiadam…
Tuska zapytam o strategię wyborczą i tweety w tej sprawie. Co z siecią obserwatorów wyborczych? Armia 27 tys. ludzi miała być gotowa do końca lutego…
Jakie jest nastawienie Tuska do praworządności widać dobitnie po głosowaniu w PE nad rezolucją. Jedynie dwoje Europosłów KE głosowało za, pozostali się wstrzymali. Pies już drapał, jaki efekt wywołuje to w Polsce, ale dla europejskich deputowanych, członków KE i europejskiej opinii publicznej nie może to dobrze wyglądać. Polska opozycja dość miękko traktuje praworządność. Fatalny to obraz.
Comments are closed.