Ostatnio wspomniał o tej sprawie w wywiadzie dla Wyborczej Waldemar Pawlak. Opozycyjną opinię publiczną w szeregu spraw, o których Pawlak mówił w tym wywiadzie, ekscytuje zwłaszcza możliwy udział PSL w koalicji z PiS, w której miałby rzekomo zastąpić Solidarną Polskę Ziobry. Wracają echa dawnych deklaracji Sawickiego na ten temat, PSL jak zwykle oskarża się o cyniczną interesowność i gotowość „zdrady”. Ale Pawlak wyraził gotowość wsparcia projektu Dudy, a to jest z wielu powodów inny politycznie ruch
Cóż, Dudy projekt ustawy nie rozwiązuje żadnej sprawy – o czym wiedzą wszyscy, którzy o praworządność bili się przez wszystkie ostatnie lata i prawdopodobnie Waldemar Pawlak wie o tym również. Nie on jeden z polityków. Nikt nie wie, o czym dokładnie z europejskimi politykami rozmawia w tym samym kontekście Donald Tusk, którego o „zdradę” na rzecz PiS nikt przy zdrowych zmysłach nie posądzi, choć równocześnie nie wiemy niczego o jego gotowości do rzeczywiście pryncypialnej obrony zasad praworządności.
Unikając ocen tych misji, których szczegółów nikt nie zna, chciałbym przypomnieć, że obecnie obowiązująca, choć nie zawsze wprost zapisana zasada „pieniądze za praworządność” jest jednym z efektów największej i najważniejszej opozycyjnej kampanii prowadzonej przez organizacje społeczne i ruchy obywatelskiego protestu – delikatnie mówiąc, bez udziału polityków opozycyjnych partii. Uczestniczyłem w tej kampanii i jak wszyscy pozostali patrzę z niepokojem na dzisiejszą aktywność polityków, którzy wówczas aktywni nie byli – obawiając się zaprzepaszczenia tamtego dorobku.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Prof. Marcin Matczak: – Autorytaryzm musi najpierw złamać prawo
Ta kampania miała zaś bezprecedensowo doniosłe znaczenie nie tylko dla Polski, ale i dla całej Unii. Jeszcze w 2018 roku, kiedy PiS postanowił szybkim szturmem przejąć Sąd Najwyższy, ustanawiając nowy podział izb w SN, skracając kadencję I Prezes i „starych sędziów”, nikt nie wierzył ani w to, że kadencji sędziów uda się naprawdę obronić, ani że Unia potrafi wywrzeć realną presję na rząd kraju członkowskiego, zamiast zwykłych w takich razach deklaracji „nigdy nie będzie naszej zgody” czy pozbawionych praktycznego znaczenia uchwał Parlamentu Europejskiego. Kiedy Orban niszczył praworządność na Węgrzech, Unia była w stanie wyłącznie werbalnie wyrażać potępienie. Kampania polskich ruchów obywatelskich zdołała tę tradycyjną dyplomatyczną bezradność odwrócić o 180 stopni. To jest dokonanie o znaczeniu, którego nie da się przecenić.
Chcę przypomnieć również, ile ta kampania kosztowała. Setki odważnych sędziów i prokuratorów zaryzykowały całe swoje kariery w imię zasad. Wielu tymi karierami zapłaciło. Środowiska prawnicze – tu zwłaszcza wielki był wkład adwokatów, skutecznie wszczynających precedensowe sprawy w TSUE i ETPCz – pracowały latami nad materią nieznaną wcześniej w Polsce nikomu i niemal nikomu w Europie, osiągając spektakularne sukcesy. Wielkie rzesze ludzi spędziły setki godzin na demonstracjach, w forsownych aktach oporu obywatelskiego nieposłuszeństwa, w policyjnych kotłach, na komendach policji i na salach rozpraw. Radykalnie zmieniła się kultura prawna w Polsce. Sądy powszechnie dzisiaj orzekają o obywatelskich prawach wprost z konstytucji, wykazując faktyczną niezawisłość nieporównanie bardziej niż kiedykolwiek w historii III RP.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Projekt przywrócenia praworządności. Odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania
Ktokolwiek z polityków chce dzisiaj szukać kompromisu, negocjować porozumienie między rządem PiS i Europą w sprawie zasady „pieniądze za praworządność”, robi to – zakładam to zawsze – w dobrej wierze, bo te pieniądze są Polsce bardzo gwałtownie potrzebne. Tej dobrej woli nie odmawiam nikomu – ani oczywiście Donaldowi Tuskowi, ani także często posądzanemu o niecne intencje Waldemarowi Pawlakowi. Negocjować wolno i powinno się z każdym, z Dudą być może również. Od wszystkich polityków oczekuję jednak elementarnej lojalności wobec tych, którzy doprowadzili do sytuacji, w której reguł praworządnego państwa możemy bronić i obronić skutecznie. Te środowiska skupia dziś Porozumienie dla Praworządności. Ktokolwiek zechce próbować rozmawiać o tych sprawach z kimkolwiek w Polsce i Europie, niech wie, że moralnym i politycznym obowiązkiem jest robić to przynajmniej po konsultacjach ze środowiskami i partiami skupionymi w tym porozumieniu. To elementarna zasada przyzwoitości i solidarności. Powinna być oczywista jak zasady zachowania przy stole. Nikt dzisiaj w Europie – nawet Orban – nie pojedzie rozmawiać z Putinem bez konsultacyjnych przynajmniej uzgodnień z pozostałymi. Nikomu nie wolno polskiej praworządności negocjować na własną rękę.