Młoda żona, która po kilkunastu ciążach i 12 (?) żywych porodach straciła wszystkie zęby, mówiła we wsi, że jej mąż dobiera się do dzieci. Mówiła. A potem umarła
Sąsiedzi mówią, że bali się, gdy ich własne dzieci przechodziły obok tamtego domu w centrum wsi, obok przystanku. Że nie wiadomo, czy sąsiad i po tamte dzieci nie sięgnie.
Że niedługo po śmierci żony jej najstarsza, 15-letnia córka chodziła z brzuchem. A potem młodsza. I znów.
W końcu ktoś zadzwonił i przyjechali. Dotąd wykopali zwłoki trojga noworodków.
Młodsza jest już pełnoletnia i dostała dwa zarzuty morderstwa i jeden kazirodztwa.
Ksiądz wyremontował kościół i plebanię. Szkoła była. Orlik był.
Wszyscy wiedzieli.
A my, ładnie ubrani, na rozmaitych panelach Igrzysk Wolności zastanawiamy się czy, gdy państwo stanie się świeckie, gdy odrzucimy całą tę etykę chrześcijańską, rolę Kościoła we wspólnotach i na wsiach, to zostanie nam coś, jakiś kręgosłup moralny, prawo zwyczajowe, które wpoili nam nasi rodzice i całe otoczenie. To, które trzyma w pionie nasz system wartości i mówimy, że tak! Że jasne!
Że przecież człowiek dobry jest i sprawiedliwy. I bliźniego nie opuści. I cywilizacja i w ogóle.
A we wsi Czerniki wiedzieli WSZYSCY.