Aspirujący do miana najbardziej kulturalnego, szeregowego posła w historii polskiego parlamentaryzmu Jarosław Kaczyński znowu dał się sprowokować
Nie może jednak dziwić to nikogo, kto miał okazję oglądać atak Borysa Budki na dostojnie stojących tyłem do posłanki Nowackiej członków Prawa i Sprawiedliwości. Szkoda, że minister Jadwiga Emilewicz znajdowała się w na tyle bezpiecznej od prezesa odległości, że nie słyszała tych mocnych i dosadnych słów, które wypłynęły z ust Jarosława Kaczyńskiego [Kaczyński nazwał opozycję „chamską hołotą” – red.]
Prezes Prawa i Sprawiedliwości ma prawo być zdenerwowany i niepewny. Może się bowiem okazać, że już za niewiele ponad miesiąc Andrzej Duda będzie musiał wyprowadzać się z Krakowskiego Przedmieścia. Wizja zgody na małżeństwa człowieka z kozą, przedstawiana przez posła Rzymkowskiego, też musi bardzo mocno niepokoić tego polskiego katolika i patriotę. A już nie daj Panie Boże, gdyby to miały być związki jednopłciowe. Zadowolona z wyników wyborów mina „nieogolonego i niewykąpanego” Donalda Tuska to chyba najczarniejsza wizja, jaką straszy Kaczyńskiego Joachim Brudziński. To musi budzić niestabilność i lęk u Zbawcy Narodu Polskiego. I powoduje, że puszczają mu zazwyczaj trzymane na wodzy nerwy.
Dużo bardziej mnie zaskakuje, ale i chyba wzbudza również niemały podziw to, w jaki sposób przez wiele godzin posłowie Zjednoczonej Prawicy starali się odwracać kota ogonem broniąc zachowania posła Jarosława.
Naprawdę mam coraz większą nadzieję na to, że w poniedziałek 13 lipca [12 lipca to termin ewentualnej drugiej tury wyborów prezydenckich – red.] będzie w Polsce ładna pogoda, a twarze członków obozu rządzącego w trakcie posiedzeń Sejmu nie będą już tak pełne pogardy i poczucia wyższości. Zamiast tego będzie się na nich malowała niepewność, może nawet smutek.