Senator PiS Stanisław Karczewski znany jest z ekscentrycznych, a nawet szokujących wypowiedzi. Kiedyś o dyktatorze Białorusi, sługusie Putina, który nienawidzi Polaków i bredzi o tym, że Polacy będąc w bogatej Unii proszą Białoruś o kaszę i sól (bo w Polsce bieda i jeść nie na co), no więc o tym potworze powiedział, że to „ciepły człowiek”. Tak ciepły, że już gromadzi czołgi na granicy
Ostatnio pan senator udzielił wywiadu do polskiego radia. I jak zawsze nie zabrakło słownych fajerwerków.
Karczewski ogłosił wszystkim Polakom, że „masło nie jest drogie”. A ludzie w sklepach dużo kupują, w podtekście: jak kupują to znaczy mają kasę. Może dla senatora masło za 7 zł nie jest drogie a towar, który drożeje o 70 proc. to rzecz niegodna zawracania głowy.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Polacy są jak dzieci
Jak podliczyli senatora w 2019 roku dziennikarze Super Expressu, zarabia pan senator 200 tys. złotych rocznie plus dodatki 35 tys. zł. Sam Karczewski z wydatkami nie ma zwyczaju się liczyć, bo życie potrafi sobie cwanie zorganizować. Przez długi okres mieszkał za darmo w rządowej willi mimo, że ma mieszkanie w Warszawie. Niby nic takiego, ale o gospodarność państwową trudno go podejrzewać. Jako zawodowy senator ma pensję, ale to nie przeszkodziło mu zarabiać jako lekarz na płatnych dyżurach w czasie urlopu.
Wszyscy pamiętamy złote myśli Karczewskiego, np. te o nauczycielach, że powinni pracować „dla idei”. Radzić Polakom, co mają robić senator uwielbia, ale sam dla idei nie pracuje, bo lubi duże przelewy.
Tym razem po raz kolejny chciał przymaślić rządowi i złotymi ustami wypowiedział się o maśle. Sam chyba zjada za dużo masła, bo mu się już ceny mylą. Ponieważ propagandowo od zawsze płaszczy się przed rządem, to widzi tylko niskie ceny
O autorze
Krzysztof Skiba
Muzyk, satyryk, publicysta, aktor, konferansjer, autor happeningów, wokalista rockowy. Członek zespołu Big Cyc.
1 thought on “Wszedł jak w masło”
Najgorsze jest to, że wierni wyborcy pisu w inflację nie wierzą. Krąży po necie filmik z redaktorem SE pytającym na targowisku „czy wybaczy pan/pani PiS-owi inflację”.
Można by się śmiać, ale to nie jest widowisko kabaretowe, a realne przemyślenia jakiejś części Polaków. I to tej części, która na wybory pójdzie.