Muszę napisać kilka zdań, choć wiem, że jest wielu wybitnych specjalistów, którzy wiedzą więcej i zrobiliby to o wiele lepiej ode mnie, ale muszę, bo to jest nasze miasto, na którym mi bardzo zależy… – pisze Paweł Bujalski, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999
Odbudowa Pałacu Saskiego. Narzucona, bez debaty, bez wysłuchaniu argumentów. Polityczna hucpa, do których już się „przyzwyczajamy”, na co słusznie zwrócił uwagę Donald Tusk. Niektóre rzeczy da się naprawić, wymienić, usunąć. Ale nie wszystko. Tak może stać się z Placem Piłsudskiego, Grobem Nieznanego Żołnierza i Ogrodem Saskim. Z naszą pamięcią, z naszym miastem…
Brzydkie, nudne, jak w gubernialnym mieście… Całkowicie „nieodpowiednie”, niewspółczesne, ahistoryczne zmarnowanie miejsca.
Dzisiejsza otwarta perspektywa na Ogród i oś saską jest 100 razy lepsza i ciekawsza, bardziej „ludzka” i przyjemna niż zamknięcie jej przez planowaną rekonstrukcję XIX wiecznego budynku o klasycystycznej prostocie i ciężkości kupieckiego, rosyjskiego gustu. Ograniczony po wojnie budową „nowej” Marszałkowskiej Ogród Saski jest jednym z ulubionych, zielonych, żywych miejsc wpisanych razem z Placem w krajobraz Warszawy i pamięć już kilku, 7-8 pokoleń. Sadzone od lat przy alei Ogrodu od strony Placu pamiątkowe dęby zasłonięte zostaną czteropiętrową ścianą, bo drzew i ogrodów nikt z „miłośników” historii i aktualnej władzy nie widzi i nie lubi. Dla nich to „drobiazg”. Brutalne przesłonięcie widoku Grobu Nieznanego Żołnierza, Placu i Ogrodu jest główną wadą projektu. Oprócz tego bije po oczach zwykły brak gustu i prostacka estetyka. Niestety jest to przekleństwo tych nadętych od mitycznej „polityki historycznej” ideologów.. (Tak na marginesie, według mojej opinii, o autorytarnej proweniencji)
Pomijając fakty historyczne dotyczące „pałacu”, a mianowicie, że to nie jest żaden „pałac” a tym bardziej „saski” (niszczejący obiekt zburzył i przebudował na swoją mieszkalno-biurową rezydencję w pierwszej połowie XIX wieku kupiec rosyjski Iwan Skwarcow), że mający być odbudowany budynek nigdy nie reprezentował wartości artystycznych i historycznych, nie wyglądał dobrze i nic się tam specjalnego nie wydarzyło i więcej ma związku z zaborcą niż z naszą historią, że nie niesie ze sobą żadnych treści kulturowych, artystycznych, politycznych – to przede wszystkim był to banalny budynek a po odbudowie będzie banalnym biurowcem lub jednym z najbrzydszych, anonimowych, o twarzy „do zapomnienia” muzeów świata…
Narzucony arbitralnie projekt odbudowy „pałacu saskiego”, który nie jest Pałacem Saskim przy okazji gwałci ponad 70 letnią pamięć Grobu Nieznanego Żołnierza i Placu, gdzie miały miejsca wielkie wydarzenia, które są i powinny być szanowanymi, kulturowymi, społecznymi znakami. Kameralny pomnik Nieznanego Żołnierza i jego widok to miejsce dla Polski szczególne, powinno być chronione jak źrenica oka. Jestem o tym przekonany. Nic nie usprawiedliwia „obudowania” go nieproporcjonalnie ciężkim i wielkim prostackim budynkiem. To w głowie się nie mieści, że ci odmieniający we wszystkich przypadkach i bez powodu rzeczownik „naród”, „patriotyzm” i „tradycja” w tak nieprzemyślany i wyzbyty z wiedzy sposób niszczą ten symbol.
Niszczą przy okazji ciekawą w skali europejskiej otwartą ścianę zieleni starannie utrzymanego z historyczną, konserwatorską pieczą Ogrodu Saskiego, który otacza z południowej strony najbardziej reprezentacyjny plac stolicy. Projektowana odbudowa zasłania, tłumi unikalną oś saską chronioną prawem. Dla mnie to barbarzyństwo. Gdybym mógł coś zaproponować, to szukałbym sposobu „przedłużenia” Ogrodu na drugą stronę Marszałkowskiej i ewentualnie niskim ogrodem wypełniłbym puste trawniki po „pałacu” w kierunku Placu. Rozbudowywałbym Ogród a nie odbudowywał banalny budynek. Byłoby ładniej, mądrzej, lepiej… a w zamian za to zamkną perspektywę ścianą budynku wyższą niż korony 300 letnich drzew z szeregiem prostych, niewielkich okien pewnie w przyszłości zasłoniętych plastikowymi żaluzjami. Nie będziemy już z Ogrodu widzieć Domu „bez kantów”, Hotelu Europejskiego, znakomitego budynku Fostera a z okien Hotelu nie będzie widać Ogrodu.
Jeszcze zostaje pytanie po co oni to robią? To nie tylko kwestia gustu lub jego braku. Tu też brak kompetencji i odpowiedzialności. Polityczna, propagandowa hucpa. Kolejna wielka i kosztowna inwestycja mająca przykryć brak konkretnych działań w sektorach, które jak wszyscy wiemy wymagają natychmiastowych skutecznych inwestycji. Za 1,5 mld zł można otworzyć ze dwie nowe akademie medyczne, żebyśmy za 10 lat mieli więcej lekarzy… a może nawet więcej takich uczelni. Zrozumcie to wreszcie, że oni tego nie rozumieją i nie potrafią. To wiemy aż za dobrze.
Tekst opublikowany został na blogu Pawła Bujalskiego
- Paweł Bujalski – polityk, samorządowiec, przedsiębiorca, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999.
1 thought on “Zróbmy coś, bo zepsują, zniszczą, zgubią… Nie dla odbudowy „pałacu saskiego””
Jakiś dziwny i histerycznie negawistyczny jest ten artykuł.
Na mój gust Plac Piłsudskiego jest obrzydliwy. Taki pomnik betonozy i urbanistycznej pustyni. Natomiast planowana budowla, przynajmniej na ta pokazywana w symulacjach i na makietach jest całkiem przyzwoita i do historycznej Warszawy przystająca, chociaż nie zaliczyłbym jej do wielkich „cudów” architektury.
O ile wiem GNŻ jest jedynym pozostałym fragmentem zniszczonego pałacu i przywrócenie dawnego stanu nie przyniosłoby mu ujmy czy hańby. Ostatecznie można taki symbol przenieść w inne miejsce (zakładam, że to grób symboliczny a nie cmentarny)
Patrzenie na park z perspektywy kilometra betonowej pustyni też ma raczej zerową wartość biologiczną i estetyczną. Ogrody pałacowe wyglądają dużo lepiej w scenerii architektury pałacowej.