Od 2015 roku, kiedy to PiS wygrał wybory, mamy do czynienia ze zjawiskiem, które początkowo nas śmieszyło, potem oburzało, a teraz jest źródłem szewskiej pasji. Z mediów publicznych zaczęli znikać: najpierw dziennikarze, potem autorytety, wreszcie ludzie, którzy mówili coś innego lub sensownego, a z nimi znikały poglądy, znaki zapytania, wątpliwości i dyskusja
Jednym słowem znikała prawda i dobry smak.
Każde z takich zniknięć było w pierwszej chwili zaskakujące i nie mieściło się w głowie, ale z czasem okazywało się czymś oczywistym i zrozumiałym. Kto z widzów radia i telewizji publicznej pamięta jeszcze: Lecha Wałęsę, Karola Modzelewskiego czy Jacka Kuronia albo wie, co się stało: 31 sierpnia 1980 roku albo 1 maja 2004 roku?
To tylko cząsteczka z tego, czego tam, w mediach zwanych ciągle z bezwładu publicznymi, już nie ma.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Boję się normalności
Wywabianiu prawdy z mediów publicznych towarzyszyło pojawianie się mediów, które próbowały o tę prawdę walczyć. Z różnym skutkiem. Brakowało głównie pieniędzy. Czasem wytrwałości, czasem jednego i drugiego. No i wydawało się to niemożliwe. Bo budowanie rzeczywistości równoległej za własne pieniądze jest bardzo trudne.
Radiosłuchacze w PRL-u i później mieli w Polsce coś wyjątkowego – Trójkę czyli Program III Polskiego Radia. W czasie PRL-u to był azyl dla słuchaczy zbuntowanej muzyki i w miarę wolnego słowa, po 1989 miejsce, gdzie dawało się uciec od komercji i można było ciągle usłyszeć ciekawą publicystykę i mieć nadzieję na coś innego niż w stacjach komercyjnych.
Po 2015 Trójka zaczęła niknąć w oczach. Dla niektórych umarła już dawno, dla wielu obecność kultowych (trudno znaleźć inne słowo) dziennikarzy, którzy ciągle tam byli, trzymała tego trupa przy życiu.
Kiedy odszedł Mann to był koniec.
I wtedy okazało się, że chociaż Trójki nie ma, to jest potrzeba, aby była. Że są ludzie, którzy chcą dobrego radia. Skrzyknęli się w Internecie i w niecały tydzień zebrali kilkaset tysięcy na swoje radio.
W oficjalnym eterze straszy ciągle zombie pod nazwą Program III Polskiego Radia, a więc żeby wróg – w postaci Państwa i Publicznego Radia – nie mógł zaatakować, nowa radiostacja ma się nazywać Nowy Świat. Te kilkaset tysięcy na pewno starczy na dobry start.
W czerwcu rusza Nowy Świat! Jest nadzieja.
A co dalej?
Optymiści mówią: damy radę, nie takie rzeczy się u nas robiło. Pesymiści ciężko wyzdychają i mówią to się nie uda bo…
Faktycznie, jest wiele powodów dla których ten pomysł może paść, ja osobiście jestem optymistą. W tym przypadku.
A co do zasady…
To co się dzieje z Radiem Nowy Świat pokazało, że coś się zmienia. Że chcemy czegoś dobrego i już jesteśmy gotowi za to zapłacić. A jeśli naprawdę chcemy i za to płacimy, to jest szansa, że będziemy to mieć! Tak jak miłośnicy i miłośniczki dobrego radia Nowy Świat.
Może wreszcie obudzą się też miłośnicy i miłośniczki dobrej telewizji, kiedyś to była TVP1 i TVP2, którzy znowu zechcą mieć swoją telewizję. Już nie publiczną – to słowo nie ma dzisiaj dobrej prasy – ale dobrą, a dzisiaj to znaczy obywatelską.
Kiedy zaczną szukać czegoś, co warto oglądać, może ich wzrok zatrzyma się na Obywatele.News i kierowani nostalgią oraz sympatią do tego, czego już nie ma, przeleją kilka złotych na redakcję.
No niechby 5 złotych, byle co miesiąc.
Niektórzy pamiętają dobre czasy telewizji publicznej i tęsknią do niej.
Ale to, co dobre, samo nie wraca, trzeba to samemu sobie zrobić i jeszcze za to zapłacić.