Pani prezes Małgorzata Gersdorf posiedzenie Zgromadzenia Sędziów odwołała jakiś czas temu. Jej postanowienie w tej sprawie przeszło niemal bez echa. Media – nasze – obudziły się we wtorek, w dniu planowanego pierwotnie Zgromadzenia. I w wielkich słowach ogłosiły kapitulację SN, dramatycznie krzycząc, że oto sędziowie opuszczają tłumy broniących ich obywateli
Otóż należę do tych obywateli i – owszem – czuję się opuszczony. Przez wszystkich jednak, ale nie przez sędziów SN. Przeciwnie – swoim oświadczeniem Pani Prezes [prof. Gersdorf wydała oświadczenie w związku z pojawiającymi się w mediach informacjami o oddaniu pola „dobrej zmianie” i wywieszeniu w SN białej flagi – red.], jak nikt z najwyższych urzędników w państwie, pokazała dowód wrażliwości na głos opinii publicznej i troskę o to, by obywatele znali powody jej decyzji i rozumieli rzeczywistość, a nie PR-owe hasła polityczne.
Rzekomo niedopuszczalne ustępstwa Pani Prezes wymieniano już wielokrotnie. W rzeczywistości zaś Sąd Najwyższy jest jak dotychczas jedyną instytucją, która skutecznie oparła się wzmożonym i wciąż wściekle ponawianym atakom PiS przez lata. Obrona niezawisłości SN przez znaczny czas odbywała się bez udziału polityków opozycji – tak było z apelami do KE, by sprawa polskich sądów trafiła do TSUE, tak było również z pytaniami prejudycjalnymi itd.
Oczekiwania bezkompromisowości sędziów SN w rzeczywistości wymagają od nich sprzeniewierzenia się sędziowskiej praworządności, co Pani Prezes bardzo precyzyjnie wskazuje. Brzmią przy tym niemal komicznie, gdy wziąć pod uwagę, co wyprawia, a czego nie wyprawia opozycja w parlamencie.
Ja bym sobie życzył, żeby w Polsce było więcej takich flag, jakie wisiały lub wiszą na budynku Sądu Najwyższego. Z dumą wspominam flagę z Konstytucją, która przez wiele miesięcy widniała na gmachu sądu. Niewiele było w Polsce innych takich miejsc. Kiedy wieszaliśmy tę flagę na budynku SN, liczyliśmy, że takim znakiem niezależności oznaczone będą inne bronione przez obywateli i cenne dla nich instytucje. Wtedy zwłaszcza budynki samorządowe, bo właśnie zbliżały się wybory.
Sędziowie SN nie znaleźli jednak następców – politycy opozycji mówili, że to jest „zła strategia”, obawiali się reakcji propagandy PiS. Powstrzymywali tę akcję. O tym pamiętajmy dzisiaj patrząc na rozwój wydarzeń wokół SN i czekając na wyrazy solidarnej determinacji polityków w obronie polskiej praworządności. Byłyby – doprawdy – sporą nowością kiedy dzisiaj nadchodzi czas na coś więcej niż słowa protestu, kiedy marszałek Sejmu pozwoli zabrać głos.