Przyznam szczerze, że brak jakiejkolwiek logiki i spójności w działaniach i zachowaniach polskiej policji państwowej mnie jednak w dalszym ciągu zadziwia. I nie chodzi mi tylko o rujnowanie zaufania do instytucji państwowej
Martwi mnie bardziej, co dzieje się w głowach zwykłych funkcjonariuszy. W głowach sformatowanych całkowicie i nieprawidłowo lub niemogących poradzić sobie z potężnym dysonansem poznawczym i moralnym.
O co chodzi? Otóż Art. 14. pkt 1. ustawy o policji nakazuje policji zapobiegać między innym wykroczeniom. Policja uważa (niesłusznie, ale to inna sprawa), że blokowanie ruchu w trakcie pokojowego protestu jest wykroczeniem z art. 90 KW. Skoro w takim razie policja ma obowiązek zapobiec wykroczeniu blokowania ruchu, nie powinna dopuścić do ośmiogodzinnej okupacji ronda. Niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego?
Ale jeśli dopuszcza do blokady, to może jednak wykroczenia nie ma? To czemu w takim razie przekracza swe uprawnienia, legitymuje i kieruje wnioski do sądu?
To samo dotyczy niezgłoszonych zgromadzeń i wielu podobnych niekonsekwencji.
Każdy funkcjonariusz, który próbuje to jakoś mentalnie opanować, musi dostać potężnego bólu głowy.
A obywatelki i obywatele żyją w całkowitym braku pewności działania państwa.
Fot. Katarzyna Pierzchała