16.03.23. Konflikt paradygmatów

Niedawno była w tych Zapiskach mowa o książce Demokracja rządzi amerykańskiego historyka i politologa, Jana-Wernera Müllera (tekst z 2.02.2023), a wkrótce potem o zbiorze szkiców Nowy autorytaryzm. Polityka strachu brytyjskiego dziennikarza, Gideona Rachmana (tekst z 16.02.2023). Obie te prace oferują rozpoznania, które mają znaczenie zarówno w odniesieniu do zdarzeń obserwowanych aktualnie w naszym bliskim, lokalnym kontekście, jak i w ujęciu globalnym. Zawodowa specjalność każdego z autorów określa przy tym punkty widzenia, z których dokonują oni prezentacji problemów współczesnego świata.

Ciekawe może się w takim razie okazać zderzenie ustaleń wspomnianych autorów z diagnozą formułowaną przez Chantal Delsol w odniesieniu do podobnych kwestii, ale z perspektywy filozoficznej, liberalno-neokonserwatywnej – jak sama autorka swe podejście określa. Z lekturowego dystansu można by wprawdzie powiedzieć, że jej ujęcie nacechowane jest chyba znacznie wyraźniej konserwatyzmem niż liberalizmem, ale niezależnie od tego, stosowane kategorie analityczne jako narzędzia charakterystyki stanu świata wydają się godne uwagi.

Na marginesie zaznaczmy, że Delsol jest autorką takich książek obecnych w polskim obiegu czytelniczym, jak Esej o człowieku późnej nowoczesności; Czym jest człowiek? Kurs antropologii dla niewtajemniczonych; Nienawiść do świata. Totalitaryzmy i ponowoczesność; Kamienie węgielne. Na czym nam zależy?; Czas wyrzeczenia.

W dzisiejszych Zapiskach chodzi natomiast o opis i ocenę naszej współczesności prezentowaną przez Delsol w książce pod tytułem Zmierzch uniwersalizmu. Postmodernistyczny Zachód i jego oponenci, globalny konflikt paradygmatów (przeł. Krystyna Belaid, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa, grudzień 2022). Punkt wyjścia dla swych analiz i diagnoz autorka przedstawia następująco:

Po epoce rewolucyjnej, innymi słowy przez dwa stulecia, kultura zachodnia pretendowała do uniwersalności, aby objąć całą ziemię. Nasze podboje przybierały postać misji, podążały bowiem śladem naszej tradycji – od Peryklesa przynoszącego demokrację podbitym miastom aż po chrześcijan prowadzących krucjatę w imię Prawdy. Prawa człowieka stanowiły prozelityczne nauczanie głoszone przez ich apostołów. A przesłanie docierało do odbiorców. […] W ciągu dwóch wieków wszystkie kultury nie tylko przyjmowały, mniej lub bardziej dobrowolnie, wzorce kultury zachodniej, lecz także bardzo często same głosiły nasze zasady i hasła. Wszystkie reżimy, nawet najbardziej autokratyczne, przedstawiały się jako „demokratyczne”. Zachodni przywódcy odwiedzający te kraje, by udzielać lekcji o prawach człowieka, byli witani zapewnieniami o dobrym działaniu demokracji. Powszechne przeświadczenie o swego rodzaju prawości związanej z kulturą zachodnią wynikało z idei postępu. Wszyscy pragnęli być „nowocześni”. Nawet historię odczytywano na nowo. […]
To wszystko było prawdą aż do końca poprzedniego stulecia. Od zaledwie dwudziestu lat zmienił się odbiór zachodniego przesłania. I to na wszystkich kontynentach: w Chinach i w wielu sąsiadujących z nimi krajach, w ogromnej części krajów muzułmańskich i w Rosji. Nowością jest to, że po raz pierwszy mamy do czynienia z kulturami nienależącymi do kultury zachodniej, które przeciwstawiają się otwarcie naszemu modelowi, odrzucają go za pomocą argumentów i legitymizują inny od naszego typ społeczeństwa. Innymi słowy, negują uniwersalny charakter zasad, które pragnęliśmy przekazać światu, i uważają je co najwyżej za przesłanki pewnej ideologii. To odrzucenie, nie ze względu na jego wymowę, lecz skalę, jest czymś nowym. Wywraca ono do góry nogami rozumienie uniwersalizmu, za którego rzeczników zwykliśmy się uważać. Zmienia ono geopolityczne rozdanie kart (Zmierzch…, s. 5-6).

Warto pewnie zaznaczyć, że pisanie tej książki, jak z informacji autorki wynika, ukończone zostało w lutym 2019 roku. Siłą rzeczy więc, liczne w niej odwołania do polityki Putina nie obejmują odniesień do wojny w Ukrainie i związanych z nią reakcji Zachodu, to jest do zdarzeń, które przypuszczalnie mogłyby mieć niejaki wpływ na prowadzony przez Delsol wywód.

  Tak czy inaczej i w koniecznym skrócie mówiąc, chodzi w jej książce o zderzenie i konflikt dwóch paradygmatów antropologicznych, to jest dwóch sposobów postrzegania człowieka i myślenia o człowieku oraz dwóch typów kultur. W generaliach przekłada się ten podział na kultury postrzegane w kategoriach (1) uniwersalizmu oraz (2) holizmu. „Uniwersalizm i holizm stają przeciwko sobie” – pisze Delsol – „I chyba najpierw my sami powinniśmy się nad tym zastanowić” (jw., s. 12).

Uniwersalizm oznacza nowoczesność nastawioną na eksponowanie i respektowanie indywidualizmu oraz jednostkowej wolności definiowanej zwykle tak, jak proponował John Stuart Mill: „Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych ludzi” (jw., s. 321). Oznacza tym samym   emancypację i przestrzeganie praw człowieka w demokratycznym kontekście. Wiąże się z nim jednak, zdaniem Delsol, pokusa odrzucenia ładu moralnego, który wynika z wyobrażeń o charakterze metafizycznym. Humanizm przeradza się w rezultacie w humanitaryzm (nie tylko prawa człowieka są ważne, ale też prawa zwierząt i cała natura). Tendencje uniwersalistyczne oznaczają ponadto brak respektu i uznania dla tych procesów i ludzkich doświadczeń, które ukonstytuowały odmienność i odrębność poszczególnych kultur.

Holizm natomiast stawia na partykularyzm, na swoistość i odrębność konkretnej kultury, a w jej ramach na przynależność do mniejszych i większych grup społecznych oraz na wynikającą z tych przynależności tożsamość narodową, rodzinną, religijną. W założeniach holizmu istotna jest myśl, że jednostka nie stanowi bytu samowystarczalnego, potrzebuje relacji i więzi z innymi, stąd zaś wynikają jej zobowiązania, jej długi wobec innych, co ujmuje sentencja „moja wolność kończy się wraz z moją odpowiedzialnością w relacji” (jw., s. 321).  Wszystko to jednak oznacza często oznacza także tworzenie się „baniek” gromadzących ludzi o podobnych przekonaniach i powoduje u niektórych silne wzmożenia patriotyczne, w rezultacie skutkuje nacjonalizmem, a na dalszym etapie, bywało i bywa, nazizmem oraz faszyzmem.

Analizowane przez Delsol zderzenie paradygmatów – podkreślmy wyraźnie – dotyczy zarówno opozycji między państwami, jak i podziałów w obrębie konkretnych państw – przykładów dostatek mamy wręcz pod nosem. W grę wchodzą przy tym kwalifikacje przyznające jednym wyższy stopień ucywilizowania, a drugim rozwojowe zapóźnienie i wręcz dzikość czy barbarzyństwo. Jedną z przyczyn podziałów wewnętrznych może zaś być sytuacja, którą autorka referowanych rozpoznań określa jako nierównoczesność. Tak o tym pisze:

Stary człowiek jest w wielu przypadkach nierównoczesny. Trzeba bowiem siły życiowej, by przystosować się do zmieniających się czasów, a wiek często narzuca utrzymywanie dawnych nawyków. Świat idzie naprzód, obyczaje się zmieniają, a starzec zachowuje nawyki ze swej młodości i wieku dojrzałego. Rzadko kiedy pokolenia się rozumieją i na ogół kochają się bez wzajemnego zrozumienia, co już jest wystarczająco dobre. Każda chwila czasu pobudza zwyczaje, myśli, mody, mowę, normy odpowiadające potrzebom chwili, zaistniałym wydarzeniom, rozwojowi świadomości, które same należą do wydarzeń. Powolne zmiany, które lata gromadzą w ciszy, to jedna rzecz. Istnieją jednak poważne pęknięcia, rozdarcia, które oznaczają prawdziwe zmiany paradygmatów i zaburzają kształt wspólnego świata. Zatem nierównocześni nie są jedynie starcami, ale odłamami społeczeństwa, które tworzą niezadowoloną i niebezpieczną armię. Tak się dzieje tu i ówdzie z powodu nowoczesnego zerwania ciągłości.
Człowiek nierównoczesny czuje się w niezgodzie ze społeczeństwem, w którym żyje (jw., s. 265).

Opisywana tu nierównoczesność nabiera, jak się łatwo domyślić, szczególnego znaczenia ze względu na możliwości oferowane przez technologie cyfrowe i globalny przepływ czy może wręcz zalew informacji, które często niewiele mają wspólnego z faktami.

Delsol poświęca też uwagę kwestii wspominanych tu już „moralnych wzmożeń”, które ujawniają się w rozmaitych miejscach świata jako oznaki przywiązania do rodzimej, holistycznej kultury, podczas gdy kultury zachodnie, lansując uniformizację, „opisują holizm jako stare zjawisko, anachroniczny etap historii ludzkości, który należy bez wahania zamknąć i bez żalu odrzucić” (jw., s. 35). Jako świadectwo namysłu nad możliwymi konsekwencjami wskazywanych zderzeń cytuje Delsol fragment z opowieści podróżnych Andrzeja Stasiuka:

Być może tak będzie wyglądała przyszłość: Nasze ojczyzny, nasze kraje zanikną jako duchowe, kulturowe punkty odniesienia. Zniknie Polska, znikną Włochy, zniknie Francja. Dlaczego nie? Coraz więcej rzeczy znika i coraz więcej pojawia się nowych. Zostanie Fiat, Coca-Cola, Microsoft, Nike i Johny Walker. Potem i Fiat, i Ford znikną, zniknie nawet Nokia i nastaną ich przyszłe, doskonalsze wcielenia, do których będziemy się modlić, prosząc o pociechę i nadzieję.
Bardzo możliwe, że właśnie w ten sposób Zachód nareszcie połączy się ze Wschodem. Bezdomność duchowych emigrantów stanie się na koniec wspólnym domem (jw., s. 324; Fado, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2006, s. 96-97).

Trudno się pod takimi niepokojami nie podpisać. Równocześnie jednak uzasadnione wydaje się zastrzeżenie, które sprowadzić by można do uwagi, że wszystko to – zarówno zachodnie tendencje gloryfikujące uniwersalność i własne cywilizacyjne wyrafinowanie, a w konsekwencji nakłanianie pozostałych krajów świata do akceptacji i adaptacji zachodnich norm, jak i tendencje holistyczne – byłoby zapewne akceptowalne, gdyby w pierwszym przypadku lansowany sposób życia nie prowadził ostatecznie i wyłącznie do konsumeryzmu i bezustannego wklejania selfie na portalach społecznościowych, a w przypadku drugim, gdyby nie kończyło się na lansowaniu paternalizmu, który zwieńcza autokracja i kult jednostki. Ten drugi przypadek staje się najczęściej normą i wtedy opisywanie dotyczących go zjawisk z zewnątrz i doświadczanie ich skutków na miejscu w sposób oczywisty i dość zasadniczo różnicują ludzkie wyobrażenia i ludzkie życia. W rozmaitym natężeniu dotyczy to zarówno krajów Europy Środkowej (w tym Polski), jak Rosji czy Chin.

Tu można by przywołać na przykład historię dotyczącą pewnej biografii Xi Jinpinga i jej promocji, która miała się odbyć w Düsseldorfie, w Instytucie Konfucjusza. Promocyjna impreza została oto odwołana na skutek interwencji konsula generalnego CHRL. Uzasadnienie jego decyzji brzmiało zaś:  „Nie wolno już mówić o Xi Jinpingu jako o zwyczajnym człowieku, jest on obecnie nietykalny i nie podlega ocenie” (Stefan Aust, Adrian Geiges, Xi Jinping. Najpotężniejszy człowiek świata i jego imperium, przeł. Joanna Czudec, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2023, s. 10). Można by też wspomnieć o książce Liao Yiwu, której tytuł mówi sam za siebie Za jeden wiersz cztery lata w chińskim więzieniu (z ang. przeł. Agnieszka Pokojska i Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017).

Nie musimy zresztą szukać przykładów aż tak daleko. Na miejscu też się znajdą bez trudu. Pomyślmy o śmierci chłopca wskutek hejtu wywołanego politycznymi grami lub o tym, że możliwe jest odebranie matce autystycznego dziecka bez względu na opinie lekarzy, które zarówno zdrowia matki, jak dziecka dotyczą… Wszystko w ramach racjonalizacji naszej holistycznej kultury.

Wracając zaś do rozpoznań, które odnoszą się do sytuacji, gdy „uniwersalizm i holizm stają przeciwko sobie”, w książce Delsol znajdziemy między innymi szczegółową analizę różnych Kart i Deklaracji praw człowieka – w tym takich, które stanowią głównie przedmiot zainteresowania specjalistów, a w powszechnym odbiorze są chyba mało albo i całkiem nieznane. Są wśród nich dokumenty islamskie, afrykańskie czy Deklaracja o Prawach i Godności Człowieka Prawosławnego. Pojawią się przy tym problemy migracji i przyjmowania migrantów, a także kwestia feministycznych oczekiwań. Istotne będą oczywiście dość zasadnicze odniesienia do polityki uprawianej w krajach Europy Środkowej, w tym przez aktualne władze polskie czy węgierskie, ale też przez Trumpa, Putina czy Xi Jinpinga.

 Delsol omawia również pojęcie postępu, odnosząc je między innymi do żywo dziś i w różnych miejscach świata dyskutowanych problemów, takich, jak pedofilia, aborcja, eutanazja, zapłodnienie in vitro, pojęcie małżeństwa, stosowanie kary śmierci czy penalizacja homoseksualizmu, to jest spraw, które jedni oceniają w kategoriach dekadencji, a inni postępu. Podpiera zaś swój wywód, przywołując zarówno stanowiska znanych z przeszłości filozofów, jak i wypowiedzi współczesnych polityków…

Cały wywód Delsol zdaje się w każdym razie utwierdzać myśl o zmierzchu, to jest de facto o klęsce idei uniwersalności. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że w oryginale główny tytuł książki brzmi Le crépuscule de l’universel. To crépuscule ma zaś dwa znaczenia. Rzeczywiście więc oznacza zmierzch, zmrok, które poprzedzają przecież ciemność i może być metaforą schyłku. Równocześnie jednak crépuscule sygnuje też świt i zorzę (zob. Wielki słownik francusko-polski, Wiedza Powszechna, Warszawa 1986, T I, s. 369). Świt – drugie znaczenie użytego w tytule książki słowa – potraktować by można zatem jako znak nowego otwarcia i nadziei, że ten zmierzch oferującego nowoczesność uniwersalizmu, a zwłaszcza charakteryzującego go wyobrażenia o sensie wolności i indywidualnego, dla każdego oraz każdej z nas jedynego przecież życia, nie są ostateczne. Sama Delsol zdaje się to w jakiejś mierze sygnalizować na ostatnich stronach swej książki, gdy w miejsce kulturowego uniwersalizmu promuje pojęcie nowoczesności wielorakich.

Gdyby zaś teraz, jak zwykle na koniec kolejnych Zapisków, zastanowić się w przedstawianym kontekście nad modelem edukacji szkolnej, trzeba by chyba postulować (1) przede wszystkim rzetelne wreszcie przemyślenie istoty tzw. podstawy programowej, a to znaczy odejście od pomysłu prostego wyliczania w niej tematów, które sobie szczęśliwie lub nieszczęśliwie przypomnieli właśnie jej aktualni twórcy, (2) następnie zaś stworzenie w to miejsce dokumentu, który określałaby wyraziście przyjmowane ze względu na szkołę wyobrażenia o ludzkiej kondycji i tożsamości jako podstawę myślenia o człowieku i mógłby stanowić  punkt wyjścia do formułowania konkretnych programów zawierających wskazania czego, dlaczego akurat tego i jak uczyć.  Rozpoznania i dyskusja na temat spraw ważnych dla wszystkich ludzi oraz istotnych dla pewnych tylko grup bez wątpienia musiałaby w takich programach znaleźć należne miejsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

4.04.24. O idei, formach i praktykach debatowania

Debata jest dobra. Rozmowa też. Tyle, że od czasu „ringów politycznych” w TVN24 pękła bariera względnie dotąd przestrzeganego zakazu, by politykom dać do rąk mikrofony i pozwolić im się wzajem „orać” na żywo. Debata stała się w ten sposób żywiołem politycznej wojny. Narzędziem raczej destrukcji niż budowy życia publicznego.

Czytaj »

21.03.24. O znaczeniu murów w historii cywilizacji…

Może ktoś zauważyłby przy tym wreszcie, że sensowna edukacja nie polega na budowaniu murów, nakłanianiu do powtarzania za „uczonymi w piśmie” dat, charakterystyk epok i stylów, że nie służą jej gry w konstruowanie politycznie nacechowanych „kanonów lektur”. Sensowna edukacja wymaga przede wszystkim ćwiczenia w przekraczaniu myślowych ograniczeń…

Czytaj »

22.02.24. O niezależnym dziennikarstwie

97 procent obywateli Filipin korzystało z Facebooka. Kiedy w 2017 roku powiedziałam o tych statystykach Markowi Zuckerbergowi, przez chwilę milczał. „Poczekaj Mario – odpowiedział w końcu, patrząc mi prosto w oczy – a co robi pozostałe 3 procent?”
Wtedy rozbawił mnie ten niewyszukany żart. Teraz już się nie śmieję.

Czytaj »