25.01.24. Pytania fundamentalne

W listopadzie ubiegłego roku ukazała się książka Tu jest Grecja! Antyk na nasze czasy (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2023) autorstwa Marka Węcowskiego, specjalisty w zakresie historii antycznej. Jej tytuł, ale i czas, gdy wnet miała trafić do księgarń, są oczywiście znaczące. Autor podkreśla to we wstępie:

Tę książkę, która powstawała bardzo długo, kończyłem pisać [na wiosnę 2023] w sytuacji, jaka spadła na nas wszystkich niespodziewanie. Po światowym kryzysie gospodarczym, który uderzył w byt milionów ludzi, przyszło testujące nasze człowieczeństwo i zdolność do współczucia doświadczenie kolejnych fal tragicznych migracji z Bliskiego Wschodu i Afryki. Po serii wydarzeń politycznych, które mocno zachwiały wiarą w trwałość demokracji jako systemu władzy i sposobu życia ludzi, od Europy Środkowej po Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone, nastąpiła pandemia koronawirusa, zabierając miliony istnień, wstrząsając podstawami życia społecznego i przecinając nierozerwalne, jak nam się wcześniej zdawało, globalne związki naszego świata. Gdy zaczęliśmy się powoli otrząsać z tych klęsk, stanęliśmy na krawędzi kolejnej wojny światowej i zostaliśmy świadkami próby zniszczenia całego państwa i planowej eksterminacji jego społeczeństwa – i to w Ukrainie, na rubieżach Unii Europejskiej. Udziałem Europy stało się raz jeszcze doświadczenie zbrodniczego imperializmu, śmierci, cierpienia i milionowych migracji ofiar napaści, ale także heroicznego oporu w obronie wolności oraz masowej, bezinteresownej pomocy potrzebującym (jw., s. 11-12).

Przedmiot esejów Węcowskiego jest zatem nad wyraz aktualny. Pomyślane są one zaś jako analiza i prezentacja pewnej wizji antyku. Takiej

która już w zamierzeniu jej twórców dwa i pół, a właściwie trzy tysiące lat temu, polegała na szukaniu odpowiedzi na pytanie o możliwości działania człowieka w najtrudniejszych warunkach i najgorszych czasach (jw., s. 12-14).

Przy czym autor prezentowanej książki uprzedza:

Niemal za każdym razem odpowiedź, jakiej sobie i nam udzielali Grecy, przychodziła nie w formie jasnych porad czy wskazówek, ale w formie zagadkowej, paradoksalnej lub prowokacyjnej. W obliczu świata i jego zagrożeń, Grecy zmuszają nas do myślenia, zamiast dawać nam swoje przykazania. Kwestionują ideały i systemy wartości, by każdy i każda z nas, indywidualnie, nie idąc za zbiorową mądrością czy wyuczoną moralnością, dochodził, dochodziła do własnych przemyśleń i decyzji, rezygnując z prostych recept na rzecz problematyzowania, kwestionowania tego, co widzimy przed sobą na pierwszy rzut oka. Celem jednak nie jest ani wewnętrzna emigracja, apatia, pogodzenie z losem, ani samolubne przetrwanie. Grecka wizja świata zawsze porusza się pomiędzy interesami i wartościami jednostki a jej miejscem we wspólnocie, pomiędzy obowiązkiem a przyjemnością, pomiędzy egoistyczną pychą a bezinteresownym poświęceniem, pomiędzy prawami ludzi a rozkazami bogów (jw., s. 14-17).

I obiecuje Węcowski:

Zobaczmy razem, co na ten temat mają nam do powiedzenia Grecy. I co mówią nam właśnie dzisiaj (jw., s. 17).

Przedstawiana książka w eseistycznej formie, poprzez przegląd i interpretację ważnych wydarzeń z greckiej historii, niejako „organizuje” więc proces poszukiwania odpowiedzi na sformułowane wyżej problemy. Okaże się przy tym, że zamieszczone na okładce zdjęcie (piękny, złoty grzebień ozdobiony fryzem z lwami oraz nadbudowaną nad nim sceną walki dwóch piechurów z wojownikiem na koniu) ukazuje przedmiot znaleziony w zaporoskim obwodzie Ukrainy, w scytyjskim Kurhanie Sołocha. To i podobne odkrycia stanowią zaś świadectwo dla faktu, że w dzisiejszej Ukrainie mieszkali kiedyś Scytowie, czyli ci, którzy stawili w swoim czasie opór imperium perskiemu, zapowiadając tym samym późniejsze zwycięstwo Greków nad Persami. Pisał o tym Herodot z Halikarnasu, którego można uznać, sygnalizuje Węcowski, za pierwszego historyka Ukrainy pojmowanej jako przestrzeń geograficzna (zob. rozdział „Zniszczysz wielkie państwo”. Grecy, Ukraina, Zachód, s. 238-251). W tym kontekście staje się jasne, że konflikt „Europy czy wręcz Zachodu i jego wartości z orientalną despocją, należy do naszego greckiego dziedzictwa” (jw., s. 247).

Świadomość takiej historycznej relacji nie jest nam chyba ostatnio obojętna. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę na przykład serię pewnych świeżych, prowokujących do myślenia w sugerowanych wyżej kategoriach, przedsięwzięć wydawniczych czy kulturalnych.

Całkiem niedawno oto ukazało się wznowienie Dziejów Herodota (przeł. z gr. Seweryn Hammer, Czytelnik 2020). Cyceron, według współczesnych sobie wyobrażeń o badaniach historycznych, nazywał tego autora wręcz „ojcem historii”. Dzisiaj roli tej odpowiada raczej Tukidydes i jego Wojna peloponeska. Tłumaczenie tego z kolei dzieła na polski także opublikowano ponownie i to nie dawniej niż parę miesięcy temu (przeł. Kazimierz Kumaniecki,  Czytelnik, wrzesień 2023). Dobrze się czyta te teksty…

Węcowski na Tukidydesa powołuje się stale, ale oczywiście pamięta też o Herodocie. Przy okazji rozliczeń z rozmaitych „autorskich długów” wspomina zaś o inspirujących rozmowach z Ryszardem Kapuścińskim z czasu, gdy  reporter pracował nad Podróżami z Herodotem (Znak, Kraków 2004). W takim razie warto może przypomnieć, że Kapuściński w przywoływanym reportażu cytuje w pewnym momencie pierwsze zdanie z fascynującego go dzieła swego bohatera. Brzmi ono tak:

Herodot z Halikarnasu przedstawia tu wyniki swych badań, żeby ani dzieje ludzkie z biegiem czasu nie zatarły się w pamięci, ani wielkie i podziwu godne dzieła, jakich Hellenowie bądź barbarzyńcy dokonali, nie przebrzmiały bez echa, między innymi szczególnie wyjaśniając, d l a c z e g o oni nawzajem ze sobą wojowali (Dzieje, wyd. cyt. wyżej, s. 21; Podróże…, s. 78-79).

W komentarzu zaś Kapuściński pisał:

No właśnie. Widzimy, że pytanie to nurtuje i niepokoi ludzkość od tysięcy lat, że od zarania dziejów stale i stale powraca: dlaczego ludzie prowadzą ze sobą wojny? Co jest ich przyczyną? Do czego, wszczynając wojnę, zmierzają? Co nimi kieruje? Co myślą? Jaki mają cel? Pytania, niekończąca się litania  pytań! I oto Herodot poświęca swoje pracowite, niestrudzone życie, aby znaleźć odpowiedź. Z tym, że spośród kwestii ogólnych i abstrakcyjnych wybiera przede wszystkim te najbardziej konkretne, zdarzenia, które dzieją się przed jego oczyma albo o których pamięć jest jeszcze świeża i żywa, a nawet jeśli wyblakła, to w jakiś sposób ciągle istniejąca, słowem koncentruje uwagę i swoje dociekania na pytaniu: dlaczego Grecja (to jest – Europa) prowadzi wojnę z Persją (to jest z Azją), dlaczego te dwa światy – Zachód (Europa) i Wschód (Azja) – walczą ze sobą, i to walczą na śmierć i życie? Zawsze tak było? Zawsze tak będzie? (Podróże…, s. 79).

Jako następnego ze współczesnych nam poszukiwaczy odpowiedzi u starożytnych na tak zasadnicze pytania, w tym o sens i sposób ludzkiego życia oraz o istotę człowieczeństwa, można by teraz wskazać z kolei Jana Klatę, który w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego wyreżyserował ostatnio Państwo Platona (premiera spektaklu 19 stycznia 2024; najnowsze wydanie tekstu – 2023, przeł., wstępem i objaśnieniami opatrzył Władysław Witwicki, Wydawnictwo vis-à-vis).

 Państwo to najdłuższy z filozoficznych dialogów Platona. Składa się nań rozmowa, która według Platonowego tekstu zajęła w całości pewną letnią noc. Jest jednak jasne, że najdłuższa nawet noc nie wystarczyłaby na przeprowadzenie takiej dysputy. Dla teatralnych twórców niebagatelnym zadaniem wydaje się zatem taki dobór i zestawienie fragmentów tekstu, żeby rzecz całą zmieścić w godzinie i czterdziestu minutach, bez pomijania jej najważniejszych wątków i z respektem dla porządku całej rozmowy. Scenariusz Klaty spełnia te reguły. W rezultacie powstało niezwykłe przedstawienie.

Rozmowy spisane w Państwie Platon lokuje w posiadłości  Kefalosa i jego syna Polemarcha. Gośćmi są tu Sokrates i cyniczny sofista Trazymach, a także Glaukon i Adejmantos (w rzeczywistości dwaj bracia Platona). Spektakl przygotowany został w kooperacji z teatrem z Mannheim. Część grana jest w języku oryginału, tj. w starogreckim (podziw dla aktorów, którzy na tę okoliczność „wykuli” teksty w tym języku), część w niemieckim (gościnnie występuje aktorka niemiecka) i polskim. Widzowie dostają słuchawki, w których na bieżąco słyszą odpowiednio albo tłumaczenie ze starogreckiego czy z niemieckiego na polski, albo z polskiego na starogrecki. Mają w każdym razie szansę posłuchać, jak tekst brzmiał w oryginale. Każda z postaci obsadzona jest podwójnie. Sokratesa grają dwie kobiety, Trazymach także jest kobietą.

Kto by jednak wyobrażał sobie, że zobaczy na scenie  postaci w szatach jak na przykład z obrazu Rafaela Santi Szkoła ateńska, pomyli się. Dyskutanci nie siedzą też rozparci na jakichś kanapach. Tu scena jest prawie pusta, aktorzy mają na sobie wielobarwne patchworkowe kostiumy, kobiety grające Sokratesa występują w tęczowych rajstopach, a ich ramiona otaczają nadmuchane, barwne ogarniające całe plecy kryzy. Tło sceny tworzy półokrągły ekran wypełniany niesamowitymi, zmieniającymi się wizualizacjami, w których trudno jednak rozpoznać jakiekolwiek konkrety. Powstaje w ten sposób jakiś ogromny, nieosiągalny, pełen drgającego światła, daleki świat… W odpowiednich chwilach pojawiają się na tym ekranie skrzydła, które „rozbudowują” Sokratesom ich kryzy i jakby potęgują sens wypowiadanych przez niego/przez nią kwestii. W zapowiedzi spektaklu czytamy:

To nie będzie nudna rozprawa filozoficzna. To będzie bezkompromisowa dyskusja o sprawach najważniejszych. Będziemy dyskutować o sprawiedliwości. Czym jest dzisiaj sprawiedliwość? Czy jest jedna i niezmienna, czy zawiera w sobie pole do interpretacji i manipulacji? Do jej siłowego zawłaszczenia i zdeptania? Kto ma prawo wydawania sądów, co jest sprawiedliwe, a co sprawiedliwe nie jest? I czy ta sprawiedliwość jest dziś nam rzeczywiście tak niezbędna? Będziemy dyskutować o zrozumieniu. O odnalezieniu się w świecie, w którym to nie prawda jest ważna, ale jej interpretacje. Zresztą co tą prawdą faktycznie jest, a co rozumiemy lub chcemy rozumieć jako prawdę? Naszą prawdę. Gdzie leży prawdziwy świat, a co rozmywa się, reinterpretuje i zniekształca w tłumaczeniu? Wreszcie o wyzwoleniu. O stanięciu w prawdzie, bez względu na konsekwencje. Lepiej spłonąć niż zblaknąć.

Spektakl rozpoczyna wykrzykiwana wiele razy fraza „Sprawiedliwość to interes mocniejszego”. Zderzą się w związku z tym następnie poglądy Sokratesa i sofisty Trazymacha. Zgodnie z cytowaną wyżej zapowiedzią dysputa obejmie najpierw próby definiowania sprawiedliwości. Z tym – co warto może od razu zaznaczyć i na co zwracał uwagę tłumacz Państwa, Władysław Witwicki – że pojęcie sprawiedliwości, w językach nowoczesnych bardzo zawęziło swe znaczenia. W Państwie natomiast miało określać zarówno porządnego, prawego, przyzwoitego człowieka, jak i takie właśnie, praworządne państwo. Była już kiedyś o tym mowa w niniejszych Zapiskach (zob. tekst pt. Codzienna filozofia praktyczna z 20.01.2022). Tu dodajmy, że Państwo powstało około roku 375 p.n.e., gdy Platon miał ponad pięćdziesiąt lat, a Sokrates, który jest bohaterem jego Państwa, od dawna już nie żył. Został stracony w 399 roku p.n.e. jako ten, który demoralizuje młodzież…

Z grubsza rzecz biorąc, można powiedzieć, że rozmowa dotyczy znaczenia pewnych pojęć w odniesieniu do moralności, cnoty i szczęścia, że mowa jest o tych, którzy kreują się na sprawiedliwych i dobrze takie postawy udają, a w rzeczywistości pilnują wyłącznie interesów własnych, oraz o tych, którzy istotnie są przyzwoici, ale z jakichś powodów postrzega się ich jako niesprawiedliwych oraz o konsekwencjach takiego ich postrzegania. Przedmiot dyskusji i wymiany ciosów stanowią następnie rozważania o różnych wariantach państwa i o jego modelu preferowanym przez Platona. Pojawi się tzw. wyzwanie Glaukona i rozważania o pierścieniu Gygesa, co pozwala mówić o ludzkiej naturze. Zainscenizowana zostanie alegoria jaskini. Pojawią się kwestie dotyczące szkodliwości poezji i konieczności wygnania poetów z państwa, będzie miejsce na wielki tzw. mit końcowy, to jest na opowieść o zaświatach i wędrówce dusz. Spektakl zakończy mowa, którą można by określić jako przedśmiertne przesłanie Sokratesa skierowane do żyjących (zob. Platon, Obrona Sokratesa, przeł. Władysław Witwicki, Wydawnictwo Marek Drzewiecki, Kęty 2007). Będzie ów sceniczny Sokrates mówić właśnie o „stanięciu w prawdzie bez względu na konsekwencje”.

W spektaklu nie ma bezpośrednich odniesień do naszej aktualnej sytuacji politycznej. Klata wyraźnie zaznacza, że ani jedno słowo Platońskiego tekstu nie zostało zmienione. Tym mocniej poraża fakt, że opisy ludzkich działań dokonywane przez bohaterów Państwa brzmią jak opisy dobrze nam znanych sytuacji i działania dobrze nam znanych osób. Najistotniejsza jednak wydaje się przy tym refleksja w rodzaju tej, którą zawiera ostatni akapit książki Simona Blackburna Platon Państwo. Biografia (przeł. Anna Dzierzgowska,  Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa 2007). Filozof z  Cambridge w zakończeniu swej pracy pisze mianowicie tak:

Wierzę, że znajdujemy w Państwie „bogactwo idei”, z których możemy czerpać. To nie wszystko. Porywa nas i obezwładnia czystość platońskiego celu, to niezwykłe skupienie na poszukiwaniu odpowiedzi na jedno pytanie – jak powinniśmy prowadzić nasze życie [wyróżnienie: zak]. Na dobre i na złe, za pomocą argumentów, które mogą brzmieć dziwacznie, nie zawsze jasnych mitów, mniej lub bardziej trafnych porównań, Platon nieustająco powraca do tego jednego, fundamentalnego pytania (Blackburn, s. 156).

Nieco dalej, w ostatnim akapicie prezentowanej tu książki Blackburn konstatuje:

Konfrontacja z Trazymachem i wyzwaniem Glaukona dokonuje się nieustannie, w każdej epoce. […] Czcimy ludzi m ę ż n y c h, a fałszywe przyjemności i fałszywe cele stanowią pożywkę popularnej rozrywki i kształtują umysły naszych dzieci. […] W czasach, gdy światowe źródła energii zaczynają się wyczerpywać, gdy czujemy, że podobnie znika wiele zasobów naszej kultury w takim kształcie, jaki zyskały w oświeceniu, gdy podstawowy sposób myślenia o rzeczywistości polega na przeciwstawianiu sobie różnych stylów życia (przy czym podobnie myślą nasi mężowie stanu), kiedy religijne zacietrzewienie traktowane jest jako cnota, gdy demokracja na Zachodzie zmienia się w plutokrację, gdy politycy otwarcie szydzą z ethosu służby publicznej, wprowadzając na wyższe stanowiska swoich ludzi i specjalistów od PR – w tych czasach i w tym świecie nasza przyszłość może zależeć od tego, jak poważnie potraktujemy problem, który stawia przez nami Państwo (Blackburn,  s. 157).

Na temat Państwa Platona powstały, jak wiadomo, niezliczone i potężne biblioteki opracowań. Cytowana wyżej praca Blackburna w Polsce reprezentuje wydawniczą serię pod nazwą „Książki, które wstrząsnęły światem”. Jej autor zajął się zresztą Państwem Platona dość dla siebie nieoczekiwanie. Zaznacza, że nie jest ani historykiem, ani znawcą antyku. Podjął studia nad Państwem na zamówienie i jako filozof. Po  zakończeniu tej pracy poświęcony na nią czas charakteryzuje natomiast jako okres zmagań „z największą i najbardziej inspirującą książką w dziejach filozofii Zachodu”…

Co powiedzieć w takim razie na koniec tego przeglądu dzieł dotyczących czasów sprzed dwóch i pół tysiąca lat w części poświęcanej w tych Zapiskach zwyczajowo problemom współczesnej edukacji polskiej? Może znów przyda się odwołanie do Blackburna. Zwraca on mianowicie w pewnym momencie swych rozważań uwagę na fakt, że:

pisząc Państwo, Platon bezlitośnie zdradził swojego mistrza Sokratesa. Sokrates jest pierwszym i największym mistrzem wolności, męczennikiem sprawy swobody myśli i słowa. […] Sokrates uosabiał wiecznego ducha krytycznego myślenia, który w każdym państwie może stać się zalążkiem opozycji i który bywa w opozycji do państwa jako takiego. Sokrates w Państwie to sztywny dogmatyk, w którym trudno odnaleźć owego cierpliwego człowieka o otwartym umyśle, wiecznie zadającego pytania ku radości swych wielbicieli. Sokrates został tu pokazany jako rzecznik represyjnego, autorytarnego, statycznego, hierarchicznego państwa, w którym wszystko, łącznie z seksem i regulacją urodzeń, podlega kontroli klasy politycznej, wykorzystującej dla swoich celów państwo. Ten Sokrates zachwala system społeczny, w którym  Sokrates wolnomyśliciel zostałby skazany na śmierć znacznie szybciej niż w demokratycznych Atenach. W Państwie Sokrates liberał staje się rzecznikiem dyktatury. Wprowadzając tę postać, Platon, poeta, zdradził nawet własne powołanie, wzywając do wygnania poetów ze swego państwa (Blackburn,  s. 26).

Nie tylko Platon zdradził kiedyś swego nauczyciela. Różne odmiany  tego rodzaju zdrad, które daje się skwitować zdaniem „nie tak cię uczyłem/łam”, odwiecznie mieszczą się bowiem w porządku nauczycielskich doświadczeń.  Czytamy dziś o nich u nas nieledwie na okrągło i to gdy idzie o najważniejsze osoby w kraju…   

W przedstawieniu Klaty ostatnie wystąpienie Sokratesa brzmi jednak jak głos przywracający proporcje w postrzeganiu idei tego filozofa. Skazany na śmierć Mistrz eksponuje w nim problem koniecznej dla sprawiedliwego życia niezależności myślenia i wierności sobie. Gdyby jeszcze zajrzeć do Platońskiej Obrony Sokratesa, w ostatnich słowach filozofa znajdziemy taki oto zapis:

O jedno tylko […] proszę: synów moich, kiedy dorosną, karzcie, obywatele, dręcząc ich tak samo, jak ja was dręczyłem, jeśli zobaczycie, że o pieniądze czy cokolwiek innego dbają więcej niż o dzielność i jeśliby mieli pozory jakiejś wartości, nie będąc niczym naprawdę, poniewierajcie ich tak samo, jak ja was, że nie dbają o to, co trzeba i myślą, że czymś są, chociaż nie są nic warci. Jeśli to zrobicie, spotka mnie sprawiedliwość z waszej strony; i mnie, i moich synów (Obrona…, wyd. cyt. wyżej, s. 45).

Zdaje się, że warto takie kwestie przemyśleć w kontekście edukacji, która stawiać powinna na wolność myślenia, a nie na powtarzanie dogmatów istotnych z perspektywy jakiejkolwiek władzy. Całkiem zaś na marginesie zauważmy, że nijak się do takiego widzenia sprawy mają odgórne, państwowe nakazy dotyczące listy lektur czy likwidacji domowych zadań. Może w końcu trzeba by się na serio zająć tym, co zasadnicze i fundamentalne…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

4.04.24. O idei, formach i praktykach debatowania

Debata jest dobra. Rozmowa też. Tyle, że od czasu „ringów politycznych” w TVN24 pękła bariera względnie dotąd przestrzeganego zakazu, by politykom dać do rąk mikrofony i pozwolić im się wzajem „orać” na żywo. Debata stała się w ten sposób żywiołem politycznej wojny. Narzędziem raczej destrukcji niż budowy życia publicznego.

Czytaj »

21.03.24. O znaczeniu murów w historii cywilizacji…

Może ktoś zauważyłby przy tym wreszcie, że sensowna edukacja nie polega na budowaniu murów, nakłanianiu do powtarzania za „uczonymi w piśmie” dat, charakterystyk epok i stylów, że nie służą jej gry w konstruowanie politycznie nacechowanych „kanonów lektur”. Sensowna edukacja wymaga przede wszystkim ćwiczenia w przekraczaniu myślowych ograniczeń…

Czytaj »

22.02.24. O niezależnym dziennikarstwie

97 procent obywateli Filipin korzystało z Facebooka. Kiedy w 2017 roku powiedziałam o tych statystykach Markowi Zuckerbergowi, przez chwilę milczał. „Poczekaj Mario – odpowiedział w końcu, patrząc mi prosto w oczy – a co robi pozostałe 3 procent?”
Wtedy rozbawił mnie ten niewyszukany żart. Teraz już się nie śmieję.

Czytaj »