Baczny obserwator już dawno mógł dojść do wniosku, że obecna rzeczywistość przypomina plan zdjęciowy filmu Miś, kultowej komedii z czasów PRL, w której absurdalne zdarzenia były trwałym elementem krajobrazu. Ten film się nie kończy, a każdy dzień w krainie PiS to potwierdza
Pokuszę się o ryzykowną tezę, że obecnie przebijamy w dziedzinie absurdu rzeczywistość z epoki realnego socjalizmu. W czasach PRL działałem w Pomarańczowej Alternatywie – ruchu happeningowym, który urządzał akcje uliczne ośmieszające władzę. W latach 80. butowaliśmy się przeciwko totalitarnej władzy, cenzurze i braku wolności organizując pomysłowe happeningi, które wpisywały się w materię codzienności i na ogół kończyły się zatrzymaniem.
W Dzień Dziecka zatrzymano mnie w stroju krasnoludka i w żółtych kalesonach na kiosku Ruchu z transparentem „Światu – pokój! Dzieciom – mieszkania”. Byłem oskarżony o rzucanie cukierkami w ZOMO. Wspólnie z grupą przyjaciół zostałem złapany na ulicy, gdy biegłem z napisem „Galopująca inflacja”. Tym samym milicja zatrzymała „galopującą inflację” Moich kumpli wsadzono do więzienia, bo rozdawali przechodniom podpaski i papier toaletowy. Milicja dzielnie goniła młodzież przebraną za krasnoludki. Zdarzało się, że zatrzymywali osoby przebrane za Misia Uszatka czy Królewnę Śnieżkę.
ZOBACZ TAKŻE: 150 PYTAŃ. Leszek Balcerowicz: – Tylko nacisk
Wraz z upadkiem komunizmu byliśmy przekonani, że absurd w tej postaci nie wróci już nigdy. Wrócił dzięki mozolnej pracy i postawie PiS. A zaczęło się od ścigania osób, które w Legnicy ustawiły na placu Słowiańskim pomnik gumowej kaczki. Po kilkudziesięciu minutach załoga policyjnego radiowozu aresztowała kaczkę, bo kaczka w tym kraju nie jest neutralna politycznie. W mieście pojawiły się transparenty i plakaty z hasłem „Uwolnić Kaczkę”. Policja rozpoczęła intensywne śledztwo. Badano ślady DNA w ustniku kaczki wychodząc z słusznego założenia, że ten kto kaczkę dmuchał, pewnie też ją ustawił na kartonowym postumencie. W całym kraju zaczęło stawiać podobne pomniki kaczek i zawiązał się nawet spontaniczny ruch Żółta Alternatywa z hasłem „Śmiech wrogom ojczyzny”.
To było w latach 2017-18. Od tego czasu poziom absurdu systematycznie wzrastał, by w 2020 eksplodować na skalę do tej pory niespotykaną nawet w PRL. Owszem, już wcześniej władzy zdarzały się historie w rodzaju zatrzymania podczas marszu smoleńskiego staruszki z białą różą, której obecność zagrażała bezpieczeństwu Polski i raniła uczucia Jarosława Kaczyńskiego, czy zabawne historie, jak ta z Białegostoku, gdzie policjanci zamiast patrolować miasto cieli papier na konfetti by zrzucić je z helikoptera na powitanie ministra spraw wewnętrznych.
Jednak dopiero teraz orzeł absurdu w pełni rozwinął skrzydła nad wesołą polską krainą. To już nawet nie chodzi o te 82 radiowozy pilnujące rudery na Żoliborzu lepiej niż wojsko USA Kapitolu, czy o babcię Kasię z Warszawy oskarżoną o pobicie tęczową torebką policjantów w trakcie demonstracji, czy o intensywne śledztwo w sprawie obrzucenia samochodu Kai Godek trzema śnieżkami. Tu chodzi o całokształt naszego państwa dowodzonego przez PiS, które od góry na dół i od lewej do prawej przypomina plan upiornej komedii.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sztuka odmawiania
Chaos i bałagan wokół szczepień, kłamstwa i przekręty w erze pandemii, jawna kpina notabli z ustanawianych przez siebie przepisów, kretyńska, ale skuteczna propaganda utkały nam dziwaczną rzeczywistość, w której nie jest już tak wesoło jak na komediach Barei czy zabawnych akcjach Pomarańczowej Alternatywy. To moment, w którym Joker spotyka Stańczyka. To się może zakończyć salwą. Nie tylko śmiechu.
Ilustracja: Robert Myka – collage art
O autorze
Krzysztof Skiba
Muzyk, satyryk, publicysta, aktor, konferansjer, autor happeningów, wokalista rockowy. Członek zespołu Big Cyc.