Leszek Balcerowicz. Tylko nacisk

Uważam, że najlepszym rozwiązaniem w przyszłych wyborach byłaby jedna, wspólna lista demokratycznej opozycji. — i mam na to dwa argumenty.

Po pierwsze arytmetyka, to jest oczywiste — system d’Honda. Ale po drugie — i to może jest istotniejsze, to fakt, że uważam, iż możliwy jest dostatecznie mocny wspólny mianownik, z którym owa demokratyczna opozycja mogłaby wiarygodnie i skutecznie wystąpić w wolnych wyborach.

Ten wspólnym mianownik nazywam sojuszami tematycznymi i mam na myśli dwa takie sojusze. Po pierwsze praworządna i dzięki temu demokratyczna Polska. Po drugie mocna Polska w mocnej Europie.

Obie kwestie się ze sobą wiążą oczywiście, bo Polska, która by podążała w kierunku niepraworządności byłaby pariasem Europy lub nawet mogłaby stracić tam — ze względu na rządzących — miejsce.

To są tylko hasła. One wymagają rozwinięcia. Zanim by się ogłosiło te dwa sojusze tematyczne, potrzebna i możliwa jest praca, która by skonkretyzowała owe hasła i nadała im odpowiednią komunikacyjną treść, żeby się nadawały do tego, by zwracać się z nimi do wyborców.

Często słyszę, że kwestia praworządności jest już oklepana, że okazuje się, że ludzie na to nie reagują. Uważam, że to jest błędne — nikt tak naprawdę nie próbował w sposób odpowiednio profesjonalny docierać do ludzi z przekazem, co to znaczy zagarnięty przez partie wymiar sprawiedliwości. Służby specjalne, policja, prokuratura, i, co najgorsze, sądy. To można i da się zrobić.

Po drugie sondaże pokazują, że zdecydowana większość ludzi uważa, że Polska powinna być członkiem Unii Europejskiej — ale po pierwsze to się da zdemonizować przez wrogą i kłamliwą propagandę, a po drugie te pozytywne nastawienie wymaga umocnienia przez bardzo konkretną i profesjonalną komunikację. I przy założeniu, że to się zrobi — a uważam, że to się da zrobić — to byłby dostateczny wspólny mianownik dla demokratycznej opozycji — tak, aby ona mogła wystąpić na jednej wspólnej liście. Gdyby się nie dało, to co najwyżej dwie, ale tak jak powiedziałem, uważam jedną listę za pożądaną i możliwą.

Sądzę natomiast, że demokratyczna opozycja nie byłaby w stanie uzgodnić dostatecznie profesjonalnego i wiarygodnego programu gospodarczego. Dodam, że ludzie nie dostrzegają — w części opozycji — jak poważne stoją przed nami problemy. W dużej mierze to jest dziedzictwo PiS: to jest cofanie Polski jeżeli chodzi o gospodarkę rynkową w kierunku gospodarki socjalistycznej poprzez nacjonalizację i generalnie upolitycznienie gospodarki. Po drugie to jest takie zwiększanie wydatków nierozwojowych, czyli socjalnych, że w efekcie — nie tylko ze względu na pandemię, ale ze względu właśnie na wzrost wydatków — mamy jeden z największych deficytów w Unii Europejskiej. A przypomnę, że Polska to nie Niemcy. Jeżeli nawet — jak niektórzy twierdzą — mamy podobne obciążenie gospodarki, czyli PKB, długiem publicznym, to jest to coś zupełnie innego w Niemczech i w Polsce.  Mówiąc krótko, najlepiej byłoby, gdyby opozycja demokratyczna w Polsce uzgodniła wiarygodny czyli profesjonalny program reform ustrojowych przywracających wolność gospodarczą i praworządność w Polsce oraz takich ruchów, które by przeciwdziałały destabilizacji, czyli kryzysowi polskiej gospodarki. Ale, jeżeli tego się osiągnąć nie da — a dzisiaj zakładam, że się nie da — to mniejszym złem byłoby wyłączenie tego obszaru i poleganie na tych dwóch wielkich filarach, tych sojuszach tematycznych, o których starałem się powiedzieć.

Natomiast minimum, jakie uważam za konieczne, to jest, żeby żadna część demokratycznej opozycji nie licytowała się na dodatkowe obietnice, które byłyby lekarstwem gorszym od choroby. One zresztą osłabiałyby wiarygodność pozostałej części opozycji — rozsądniejszej z punktu widzenia stabilności i rozwoju gospodarki.

Reasumując: najlepsze rozwiązanie — jedna wspólna lista ze względu na system d’Honda oraz ze względu na to, że jest możliwe i pożądane ustalenie dwóch wspólnych płaszczyzn pójścia do wyborów. Praworządność, przywrócenie praworządności i przywrócenie mocnego miejsca Polski w Unii Europejskiej.

Jaki mechanizm - co dokładnie skłoniłoby partie opozycji do wyłonienia wspólnej listy?

Ten mechanizm, to nacisk, który panowie robicie — i słusznie! — który ja staram się robić na różne sposoby i jeżeli do tej pory nie było to skuteczne, to trzeba tego więcej. Jak najwięcej. To jedyna odpowiedź.

Co kampanii wyborczych, to ja nie oceniałem ich w sposób systematyczny, ale nawet niesystematyczna obserwacja pokazuje, ile więcej można byłoby zrobić, gdyby właśnie w większym stopniu wspólnie pójść do wyborów. Nawet przy tych samych programach, a dzięki arytmetyce.

Głosy w dyskusji

Wybory najpóźniej za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund
150 pytań

Opozycja jeżozwierzy

… Z podobną bezwględnością z jaką Kasprzak oceniał partie spojrzę na działania opozycji pozaparlamentarnej. Chociaż przedstawiają się jako zaangażowani obywatele będący przeciwieństwem zawodowych polityków też są po prostu politykami. Walczą jednak w pierwszym rzędzie nie o rządzenie, ale o wejście do polityki parlamentarnej. Nie czarujmy się taki jest Hołownia, taki jest Śpiewak i taki wreszcie jest Kasprzak.

Czytaj »
150 pytań

Badania i jeszcze raz badania. Andrzej Machowski

Prawybory wywołują te same pytania: jak je wynegocjować? jaki przyjąć klucz? kto może w nich uczestniczyć z czynnym i biernym prawem głosu? Uczestniczyłem w słynnych prawyborach Platformy Obywatelskiej w 2001 roku i wrażenia mam jak najgorsze. Nie wiem, czy lepszą (choć też niełatwą) metodą nie jest jednak żmudne negocjowanie i próba dojścia do porozumienia w sprawie podziału nieszczęsnych „jedynek”, „dwójek” itd.

Czytaj »

O autorze