W czym przeszkadza gronu politycznemu zebranemu przez Kaczyńskiego nasza, Polski, przyjazna obecność w gronie państw Unii Europejskiej, bezpieczna i dająca szansę na wzrost dobrobytu i poziomu życia?
Co przeszkadzało w systemie politycznym, który gwarantuje kontrolę władz i możliwość ich wyboru przez obywatelki i obywateli? Przecież wszystko co robią służy tylko temu, by raz zdobytej władzy nie oddać. Cała reszta to prostacko przywoływana i nachalnie eksploatowana ideologia czerpiąca energię z nacjonalistycznych tropów w DNA Polek i Polaków.
Prawie wszystko mówi o tym zdjęcie umieszczone na wstępie artykułu. Widać wyraźnie, że nie obyło się bez kłamstwa, chorobliwej determinacji, cwaniactwa i szczęśliwego dla nich zbiegu okoliczności, ale przede wszystkim ci „dziwni”, więcej niż przeciętni faceci musieli zawładnąć ukrytą gdzieś głęboko energią („rzeka podziemna” – polski lud) i posiadać wytrych, by otworzyć drzwi do władzy.
Odpowiedź na postawione pytania jest prosta, choć niewystarczająca do odebrania im władzy i zmiany kursu ze wschodniego na zachód. To chorobliwa determinacja, sojusz z mentalnie podobnymi do nich, zagrożonym, z pozycją ponad stan intelektu instytucjonalnym, hierarchicznym kościołem; skrajna prywata, egoizm i gotowość do realizowania obcej polityki, w tym przypadku Rosji, by zapewnić sobie przywileje i korzyści. Znamy bardzo dobrze to i tego efekty z naszej historii. Taka jest polska „droga do niewolności” opisana w 2019 roku przez Timothy Snydera w jego książce pod tym właśnie tytułem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Obywatele RP do Rafała Trzaskowskiego: Teraz działanie należy do Pana
Problem tkwi w polskim nacjonalizmie. Tkany on jest przez lata naszej historii, kultury, obecny w obyczajowości i instytucjach życia społecznego i zawsze służący prywatnym interesom jakiejś formalnej lub nieformalnej grupie jego kapłanów. Gdy zamieniamy ustrukturyzowany zbiór indywidualnych losów, aspiracji, poglądów i interesów na podmiot zbiorowy, gdy odbieramy jednostkom głos, prawa i wolności to o naszej przyszłości zaczyna decydować grupa wprowadzająca tę zmianę. Wielu to pasuje, bo tacy w części jesteśmy.
Polski nacjonalizm jest ukryty za tiulem mitu. Schowany pod kapturem kłamstwa. Zmieszany a nie wstrząśnięty z religią a przede wszystkim z instytucjonalnym kościołem. Wyciąga za uszy symbole jak iluzjonista króliki z kapelusza ku uciesze ludowej widowni. Jest stale w kontrze do racjonalizmu. Wypełnia kanony lektur, różne antologie, z którymi szukająca prawdy o nas literatura nie może sobie poradzić od lat mimo znakomitych prób. Dla tych autorów nie ma miejsca w panteonie. Polski nacjonalizm jest znakomitym narzędziem indoktrynacji, tej nadętej jak balon i unoszącej się w przestrzeni fałszywej aksjologii. Jest obecny w szkole, rodzinach, kościołach, muzeach, teatrach, na stadionach, w instytucjach państwa, wszędzie z gromadką swoich pozamałżeńskich dzieci; szowinizmem, antysemityzmem, licznymi fobiami, resentymentami, z których wszystkie mają imiona, ale brak im ojca. Zostają trudne, zniewalające relacje z matką. Z Polską, która jeszcze nie zginęła…
PRZECZYTAJ TAKŻE: Dlaczego Polska wyjdzie z Unii Europejskiej?
To temat na poważny, krytyczny tekst. Nie da się tego zrobić na 6-10 stronach, trzeba 800. Wiem, ale tak grubych ksiąg prawie nikt nie czyta. Może wystarczyłoby kilka naprawdę dobrych powieści? Może wielki film? Ci którzy czytali lub oglądali to, o czym myślę, wiedzą o polskim nacjonalizmie to co ja. Jest nas niewiele, może kilka procent, może nawet tylko 5%? Reszta nie czyta albo czyta i ogląda coś innego… Nie tędy droga. Ten polski nacjonalizm większości pasuje, bo niczego od nich nie wymaga. Wszystkiemu są winni „inni”, obcy lub „zdrajcy polskości”. To dość sprytny, skuteczny i bardzo wygodny sposób na demobilizację. Kapłani nacjonalizmu zacierają ręce; wystarczy kilka trafnie sformułowanych zaklęć, ostrych opozycji i wprowadza się tłum w stan samozadowolenia i letargu lub wysyła na śmierć w patriotycznym uniesieniu w zależności od potrzeb. Kapłani zdążą uciec lub się schować, będą następni… Władza jest jak narkotyk, gdy nie zamknie się jej w procedury.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jestem jak jeden z tysiąca żołnierzy uśpionej armii. Czekam na sygnał
Polskiego nacjonalizmu nie da się tak łatwo zamknąć w skrzyni, zaryglować wieko i schować na strychu, nie da się go już teraz „odzobaczyć”, oduczyć się, skorygować… Wrócił z wielką siłą i wygrywa. Józef Tischner w swoich książkach, wypowiedziach w Tygodniku Powszechnym i Adam Michnik i środowisko Gazety przestrzegali przed nim w pierwszych latach 90-tych, pamiętam dzisiaj jak przez mgłę, ale wtedy to miało znaczenie i było słuchane. W 1990 roku wybory prezydenckie wygrał Lech Wałęsa. W 2015 zapomnieliśmy już o porażce Tadeusza Mazowieckiego i machnęliśmy ręką na Tymińskiego, pajaca nie wiadomo skąd, „kandydata znikąd” z zaskakującym środowiska opiniotwórcze ponad 25% poparciem. Wygrał z Mazowieckim, w efekcie przegrał z Lechem. A to były właśnie przejawy polskiego nacjonalizmu, który teraz powrócił. Może ktoś o tym napisał wprost, może nie… Już teraz nie pamiętam, ale akurat to dość łatwo odtworzyć.
Później nacjonalizm się tlił, po śmierci Jana Pawła II odżył i rozwijał razem z Radiem Maryja i innymi kanapowymi grupkami, ale dopiero tak naprawdę „kłamstwo smoleńskie” 2010 roku nadało mu nową energię i siłę i po pięciu latach ruszył zwycięsko po władzę nad umysłami i Polską. Ruszył prowadzony przez jego nowego kapłana; Jarosława Kaczyńskiego z kadrową swoją partią. Teraz jest obowiązującą ideologią władzy państwowej. Ideologią, która ma jeden podstawowy cel, jak zawsze taki sam; pozwolić im rządzić, czerpać z tego korzyści, rządzić, kraść i marnotrawić bez kontroli i bez alternatywy.
Dlatego kłamią, dlatego byli, są i będą przeciwnikami Unii Europejskiej, dlatego znieśli zasady demokratycznego państwa prawa, by nigdy już nie poddać się kontroli społecznej i wolnym, demokratycznym wyborom. Robią to w imię nacjonalizmu, narodu, którym „posługują się”, jak im wygodnie. „Reprezentują” go, „definiują”, „karzą” i „nagradzają” jak pan poddanych, „uczą” i „wychowują”.
zdjęcie: źródło Twitter/ J. Brudziński
Tekst opublikowany zastał na pawelbujalski.blog
- Paweł Bujalski – polityk, samorządowiec, przedsiębiorca, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999.
1 thought on “Natio, natio, nacjonalizm!!!”
Ten tekst utrzymany jest w stylu i na poziomie tekstów z rodzaju „wszystkiemu są winni Żydzi i cykliści”, tyle że tutaj za chłopca do bicia służy Polskość i nacjonalizm.
Pewnie to polski nacjonalizm jest przyczyną tego, że ostatnio Czarzasty wziął swoją partyjkę iście po stalinowsku za mordę wywalając z partii w imię jedności partii połowę zarządu. No i Tusk, wielka nadzieja bezradnego luda, pozbawionego swego wodza zbawiciela robi z powodu nacjonalizmu porządeczki we własnej partyjce w stylu Dżyngis-chana, aczkolwiek w białych rękawiczkach.
PiS, chociaż wyjątkowo obskurancki i obleśny w swych praktykach, w sumie nie odróżnia się od konkurencji, czyli wodzowskich, niereprezentatywnych partyjek, które w podobny sposób od 30 lat gwałcą przyzwoitość, państwo, prawo, społeczeństwo i Konstytucję. Nie nacjonalizm, a ustrój i dyktatura tych nieusuwalnych demokratycznymi metodami pseudo-partyjek jest powodem upadku państwa i kultury.