Gdy ci, którzy ostrzegali, że kupowanie głosów przez rozdawanie na wielką skalę publicznych pieniędzy skończy się katastrofą i naprawdę krytyczną sytuacją przede wszystkim dla tych pozornych beneficjentów nieracjonalnych transferów odezwał się rozpisany na głosy chór apologetów „wrażliwości i przenikliwości politycznej” PiS-u, a przede wszystkim jego wodza, genialnego stratega i omnipotenta bez prawa jazdy i przez lata konta bankowego
Od Żakowskiego i innych w różnym wieku zwolenników dziejowej sprawiedliwości i odszkodowań za czasy pańszczyźniane, symetrystów, którzy każde świństwo są w stanie przemilczeć lub wytłumaczyć winą poprzedników, po nacjonalistów i zwolenników „silnej władzy” płacących nieswoimi pieniędzmi za obudzenie emocji drzemiących w trzewiach pogardzanego ludu a tak naprawdę jedynego nośnika polskiej tradycji i wiary, wszyscy jak jeden mąż krzyknęli – tak trzeba, bo elity kłamią, że są reguły, prawa ekonomii, że popyt i podaż dążą do równowagi poprzez cenę… Są dwie albo i więcej racjonalności… a teraz nasza jest górą. Dawajmy nieswoje, nic nie wymagajmy i rządźmy, tego chce milczący do tej pory lud.
Najpierw były wypracowane i inwestowane przez lata pieniądze. Inwestycje się skończyły, pieniądze wydali a oczekiwania ludu tylko rosły. Kolejne wybory tylko zwiększyły koszty kupowania głosów.
WESPRZYJ mini-noclegownię dla uchodźców z Ukrainy
Od 2015 do 2021 roku Kaczyński zadłużył Polskę na sumę 500 mld. złotych, jak obliczyli i ostrzegali ekonomiści. Część jest uwidoczniona w budżecie, część nie. Połowa z tych pieniędzy została po prostu wydrukowana przez NBP i rozdana w większości bez innego sensu niż zdobycie i utrzymanie władzy. Ceny musiały wzrosnąć, bo podaż nie nadąża za popytem. Inflacja sięgnęła 12% i będzie rosnąć tak jak my będziemy coraz biedniejsi i to wcale nie w „sprawiedliwy” sposób.
Najmocniej spadek statusu majątkowego odczują ci, którzy większość swoich pieniędzy muszą wydać na zaspokojenie podstawowych potrzeb; na żywność, media i leczenie. Po kieszeni dostaną również wszyscy spłacający kredyty i to nie tylko mieszkaniowe, o których głośno, ale i inne, konsumpcyjne, inwestycyjne, z kart kredytowych.
Teraz ci, którzy chwalili bezmyślnie kupowanie głosów i nie widzieli różnicy w ukierunkowanych, skutecznych transferach społecznych a zwykłym, bandyckim marnotrawstwem publicznych pieniędzy służących jedynie propagandzie i władzy krzyczą najgłośniej, że znowu trzeba „pomagać”, rozdawać, że prawa ekonomii nie są istotne, bo „da się” je „przechytrzyć”, tylko trzeba chcieć. Nie nauczyli się niczego. Wygląda na to, że realizuje się scenariusz grecki.
- Paweł Bujalski – polityk, samorządowiec, przedsiębiorca, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999.
Tekst opublikowany został na pawelbujalski.blog