Równość jako cel społeczeństwa. Państwo jest w stanie zagwarantować pod tym względem bardzo niewiele. Więcej może bogate państwo opiekuńcze, a znacznie mniej państwo w okresie średniej lub kiepskiej koniunktury gospodarczej. Na państwo zatem nie ma co liczyć
Polityka równości musi mieć charakter społeczny, a nie polityczny w tym sensie, że mamy się jej spodziewać od władzy. Władza jest coraz mniej potrzebna i tak powinno być. Władzę zastępują wspólnoty, które decydują o swoich losach
Dwa przykłady: pierwszy to rola partii politycznych, które walczą o władzę. Kampania prezydencka w Polsce jest żałosna nie tylko z powodu legalnej i nielegalnej walki PiS-u o wepchnięcie Dudy na prezydenta i doprowadzenia z tego powodu do kompletnego bezprawia. Jest także żałosna dlatego, że wszyscy kandydaci nie mają nic szczególnego do powiedzenia. Różnią się tylko poziomem kultury, językiem i energią.
Nie mają nic do powiedzenia, bo co można powiedzieć szczególnego. Wszystko jedno czy reprezentują partie polityczne, czy nie – ich przekaz jest podobny i znany nam do znudzenia od dawna. Trzeba wybrać prezydenta nie-Dudę, żeby powoli wyrwać się ze szponów PiS-u, ale to jedyna motywacja. Nie ma już bowiem i być nie może wielkich programów politycznych, które porywały wyborców. Polityka spadła na poziom znacznie niższy niż to, co nas naprawdę interesuje, czyli wspólnota demokratyczna. I polityka w stylu dotychczas uprawianym już nie odzyska wigoru.
To samo widać na drugim przykładzie, czyli kompletnym upadku reprezentacji. Nam nie potrzeba reprezentantów, czyli posłów i senatorów, którzy mają załatwiać sprawy całego społeczeństwa. Nie ma spraw całego społeczeństwa, nie należą do nich nawet edukacja czy służba zdrowia. Ze wszystkim lepiej sobie radzą sobie wspólnoty, co pokazuje działalność samorządów, które nie są naprawdę wspólnotami, ale jednak są bliżej wspólnoty niż władzy.
Idei reprezentacji nie da się odrzucić, ale trzeba ją skonstruować zupełnie inaczej. Reprezentanci powinni wyrażać stanowisko wspólnot, a nie państwa lub narodu, bo to są fikcje. Przebudowę gmachu demokracji czy też opowieść o nowych fundamentach demokracji musimy tworzyć tak, by równość była zadaniem społecznym – wspólnotowym, a nie politycznym, bo obecna polityka zniszczy nasze najlepsze intencje.
Równość powinna być równością w ramach wspólnot, tworzących się dzięki odrzuceniu radykalnego indywidualizmu i złudzeń etatyzmu. Jutro w notatce, jak to może wyglądać.
Lektura polecana: Jan Jakub Rousseau „Umowa społeczna”.
fot. pxhere.com