Pokój wewnętrzny. Przeciwieństwo wojny domowej. Wojny domowe toczone przez setki lat były wyjątkowo okrutne. Dopiero w czasach demokracji w pełni wprowadzonej po 1945 roku niemal się zakończyły
Zapanował wyczekiwany pokój wewnętrzny. Wyjątkiem były problemy z radykalnymi i uzbrojonymi mniejszościami, jak w Irlandii Północnej czy w kraju Basków. Zapanował jednak pokój i elementarna zgoda społeczna, a podstawowe problemy rozwiązywano przy pomocy rozmów i kompromisów.
Skończyły się wielkie spory ideologiczne. Dopomógł w tym przykład absurdów systemu sowieckiego napędzanego ideałem komunistycznym. Wydawało się, że kompromis wszystko załatwi, a demokracje są zabezpieczone przed zimnymi, a tym bardziej przed gorącymi, wojnami domowymi.
PRZECZYTAJ TAKŻE. Notatki prof. Marcina Króla. Sprawiedliwość między ludźmi
Do kompromisu trzeba jednak woli dwu lub kilku stron (partyjnych) i woli całej wspólnoty. Nieoczekiwanie okazało się, że w świecie demokratycznym takiej woli może zabraknąć a wola mniejszości zostanie brutalnie pogwałcona. Najwybitniejsi teoretycy i apologeci demokracji liberalnej nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.
Co się mianowicie stało? W kilku krajach ujawniła się silna tendencja do przekształcania demokracji w oligarchię i to jednej tylko partii. Partia, minimalnie nawet zwycięska, przestawała się przejmować prawami mniejszości. W innych krajach, gdzie nie doszło do takiego złamania idei kompromisu, było lub jest tego blisko. Nie jest oczywiste, na czym polegają różnice poglądów między partią rządzącą autokratycznie a jej przeciwnikiem czy przeciwnikami. Często są to wyłącznie sprawy światopoglądowe. Zupełnie jakbyśmy wrócili do czasów wojen religijnych. Nie idzie zatem o poglądy, ale o władzę. Czyli o odrzucenie idei kompromisu. Pokój zostaje splugawiony.
Nie ma rozmowy, wspólnoty, demokracji. I nie ma już powrotu do dawnej formy demokracji, czyli demokracji kompromisu. Jedyną nadzieję na pokój stwarza demokracja wspólnoty, demokracja zgody. Rzecz nie w tym, by mieć podobne poglądy, lecz w tym, żeby wykazać maksimum wzajemnej tolerancji w ramach określanych przez wolność. W dłuższej perspektywie oznacza to odejście od przeklętej idei większości i mniejszości. Każda mniejszość jest równie ważna. Tylko to może zagwarantować pokój wewnętrzny. Ale warunkiem zaistnienia takiej postawy jest realizacja, cnót, dyspozycji i wartości, o jakich dotychczas mówiliśmy. Nie jest to proste i wiele wymaga działania „od nowa”. Tylko wtedy będzie pokój.
Lektura polecana: Daniel Bell, „Koniec wieku ideologii”
fot. pixnio.com