Wiele analiz dotyczących dzisiejszej kondycji Państwa wskazuje, że władza organizując życie obywatelom nie konsultuje z nimi tego, jak chcą mieć to życie zorganizowane. I oczywistym wnioskiem, jaki się z takich rozważań wyłania, jest że właśnie brak komunikacji między władzą a społeczeństwem oraz nie realizowanie jego oczekiwań, jest pierwszą i podstawową przyczyną psucia państwa
Stwierdzenie dość oczywiste, zwłaszcza w kraju, którego historia tak się toczyła, że zaufanie do władzy nigdy nie było priorytetem obywatelskim. Za czasów minionego ustroju to było oczywiste i racjonalne, bo z komunistami nie było sensu negocjować czegokolwiek. Podobnie jak dziś – kiedy pisowska władza, udająca demokratyczną, powiela kalki rządzenia z czasów komuny.
Zmieniał się świat, zmieniała się polityka. Nie zmienił się tylko Kościół i jego pasożytniczy stosunek do państwa. Również po roku ’89.
Religia do szkół weszła na mocy instrukcji ministra edukacji narodowej Henryka Samsonowicza z 30 sierpnia 1990 r. Bez konsultacji społecznych. Żadnych. To było swoiste podziękowanie ze strony solidarnościowej opozycji za wsparcie w walce z reżimem, ale i kolejna utrata suwerenności, przypieczętowana trzy lata później podpisaniem Konkordatu, przepchniętego kolanem przez upadający rząd Suchockiej.
Dzisiejsza rzeczywistość – trzydzieści trzy lata po kolejnym odzyskaniu wolności – to kobiety umierające w szpitalach i lekarze wymachujący im przed oczyma klauzulą sumienia, niczym wkurzona pomywaczka ścierką w tanim barze. To imigranci umierający na granicy z Białorusią w imię czystości chrześcijańskiej wiary, tak świętej dla prawdziwych Polaków katolików. To ta narodowo katolicka polityka państwa, której kalki jako żywo pasują do piłsudczykowskiej polityki międzywojnia, gett ławkowych i Berezy, a dziś bardziej nawet zaczerpnięte bywają wprost z putinowskiej Rosji.
Dzisiejsza rzeczywistość to prezydent kraju maszerujący dumnie na czele faszystowskiego marszu gwałcącego święto niepodległości, wśród łopoczących flag pełnych faszystowskich i nazistowskich symboli i tłumu wywrzaskującego swoją nienawiść do „obcych” – kogokolwiek by pod tym określeniem nie skryć – muzułmanów, osoby LGBT, Żydów.
Za każdą z tych rzeczywistości stoi Kościół katolicki, którego hierarchom udało się w czasie trzech dekad skutecznie Polskę zwasalizować wykorzystując koniunkturę związaną powołaniem Wojtyły na papieża.
Dzisiejsza rzeczywistość to uzależnienie polityczne, ekonomiczne i moralne świeckiego z pozoru państwa od garstki purpuratów. Polski Kościół to nie księża Tischner, Lemański czy Boniecki. Dzisiejszy kościół ma twarze: Jędraszewskiego, Rydzyka, Głódzia, ale też Wesołowskiego, Paetza i hierarchii ukrywającej pedofilów w sutannach. To twarz kościoła pełnego pychy, chciwości i arogancji, a jednocześnie całkowicie bezkarnego i bezczelnego w dojeniu państwa z pieniędzy.
Szukając przyczyn mizerii polskiego państwa, przaśnej moralności obywateli i moralnej degrengolady polskiej polityki, koniecznie trzeba spojrzeć jaką rolę odegrał Kościół w tym, że Polska jest dziś w tak słabej kondycji, a obywatele tak bezwolni wobec głupoty władzy.
2 thoughts on “Szukając przyczyn mizerii polskiego państwa, trzeba spojrzeć jaką rolę odegrał Kościół”
Tak, tak. Wszystkiemu winni są masoni, żydzi, cykliści i kościół katolicki.
Może dojrzejemy do dyskusji o realnej sile politycznej tej zagranicznej absolutystycznej korporacji.
Usłyszymy ze zrozumieniem słowa L. Dorna z czerwca 2021 roku (podkast Magdaleny Rigamonti w TokFM) o „polityce ambony”. Dostarczającej wg wspomnianego 15-17% głosów do urn. A Kościół nie może być partyjnym komitetem wyborczym. Zapanowało medialne TOTALNE MILCZENIE po wspomnianej wypowiedzi. Autorka podkastu też nie zapytała o rozumienie tego pojęcia, nie zaciekawiła ją taka wielkość i jej implikacje.
A jaki ustrój panuje w kraju, gdzie wyznaniowa instytucja dodaje taki odsetek do głosów na inną partię?