Forsowane przez PiS podwyżki dla ministrów i posłów media nazywają kolejnym skokiem na kasę. Kaczyński i skok to za wiele jak na moją wyobraźnię. Uważam, że motywy szefa politycznego kartelu PiS-u i przybudówek są inne
Długi czas sądziłem, że celem jest władza, dziś uważam, że zemsta. Gdy zawładnie człowiekiem daje energię, pomaga racjonalizować uczynione zło, pozbawia moralnych hamulców. Ścieżka odwetu jest prosta, a moc płynąca ze wściekłości zmiata przeszkody.
Dla Kaczyńskiego pieniądze są tylko narzędziem. Pozwala, by kradli ministrowie, przymyka oczy na trwonienie majątku narodowego, nie przejmując się inflacją drukuje mamonę i kupuje głosy ludu. 500 plus, niezależnie jak bardzo oburzać będą się lewicowi znajomi, pozwoliło mu zebrać głosy znaczącej grupy Polaków.
A teraz podwyżki dla parlamentarzystów. Mają być jak oliwa rozlana na falujące oburzeniem łby posłów rządowej koalicji, przy okazji próbą unurzania opozycji w ekskrementach polityki. Chciałem napisać, że to zakup sumień, ale te posłowie PiS amputowali sobie już na pierwszym posiedzeniu klubu parlamentarnego w 2015.
Kilka lat zajęło tylnym ławom poselskim PiS zrozumienie, że wódz dopuszcza do koryta tych których się boi, i tych, od których czegoś potrzebuje, kategoria wierności nie jest nagradzana.
Pierwsi i drudzy otrzymali stanowiska, ich rodziny umościły tłuste zady w skórzanych fotelach rad nadzorczych. Deklarowana walka z kolesiostwem i nepotyzmem ich od tych siedzeń nie odspawa. To jest polityczny wrestling, czasem zapasy w kisielu – udawane, pod publiczkę, z ustalonym odgórnie wynikiem, organizowane po to by podniecić gawiedź.
Gdy ciut lotniejsi zrozumieli tę prawdę i podnieśli głowy, znalazły się na nich kwity. Kolejnych kwękających tak uciszyć się już nie dało. A skoro nie można zastraszyć, trzeba kupić. Wiernych, ale miernych, nakarmiono obietnicą podwyżek poselskich diet. Kaczyński obdarzy ich pieniędzmi, które im wcześniej zabrał.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jestem jak jeden z tysiąca żołnierzy uśpionej armii. Czekam na sygnał
I tak to płynie. Drobniaki biorą obozowe ciury, żołnierze frontowi, dostają po sakiewce judaszowych srebrników. Pretorianie czerpią z państwowego skarbca garściami. A Kaczyński może się mścić.
Na kim i za co? Na Tusku, który go ośmiesza, na kolegach z antykomunistycznej opozycji, gdyż go nigdy nie cenili, na narodzie, bo go nie kocha tak gromadnie jak zakompleksiony narcyz by chciał. Jest jeszcze zemsta na losie, który zabierał mu brata i na własnym sumieniu, które gryźć go musi.
Wystarczy tego na uzasadnienie projektu zamienienia 38 milionowego narodu w gromadę frustratów, czy stado „psów Pawłowa” gotowych rzucać się sobie do gardeł, gdy błyśnie żarówka kolejnego destrukcyjnego projektu (deforma szkolnictwa, demolka TK, zakaz handlu w niedzielę, Lex TVN itd.).
Póki większość z nas nie zrozumie, że to nie jest normalne życie, tylko eksperyment szaleńca, będziemy, jak ta gotowana żaba lub krojone w plasterki salami, albo niczym koty i psy zawiązane w worku, który ktoś okłada kijem prowokacji dla podkręcenia agresji. Dziś, chcąc czy nie, pędzimy wraz z prezesem prosto w przepaść. Czas się zatrzymać.
Mem: joe monster
O autorze
Wojciech Fusek
Dziennikarz, redaktor, były dyrektor wydawniczy i zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, autor książek górskich