Wirus groźniejszy niż COVID panoszy się po kraju. Jego RNA mutuje tworząc mejzowate Ziobra i lichockie Sasiny oraz inne pełne pogardy dla świata i czystego chamstwa odmiany.
Póki wirus jest osadzony w politycznym organizmie może wytwarzać nieskończoną liczbą rekombinacji. Już dziś zniszczenia, jakich dokonał, są w części nieodwracalne i rosną w postępie geometrycznym. Niestety, nadal zbyt wiele osób bardziej boi się szczepienia, niż wegetacji w zawirusowanym środowisku. A szczepionka jest jedna – zjednoczenie opozycji.
Czy daje pełne ozdrowienie? Nie. Nepotyzmem, klientelizmem i kumoterstwem zarazić się łatwo, leczenie trwa latami. Podobnie jest z bezczelnością, cynizmem, służalczością, brakiem cywilnej odwagi czy empatii – lista objawów jest długa.
Widzimy upadek firm, od stadnin, po państwowe koncerny opanowane przez niekompetentnych pociotków. Ktoś przejął kasę na narodowy marketing i kopertowe wybory. Ileś za bezdurno dostał Rydzyk. Na czele NBP ekonomiczny hochsztapler potrafi jedynie nakręcać inflację. W czołówce świata jesteśmy też w śmiertelnych statystykach COVID i liczbie niezaszczepionych. Za to w rankingu wolności mediów spadliśmy na pozycję 62 z 18 w 2015 roku. Klamrą symbolicznie spinającą te wstrząsające klasyfikacje był koncert o częstochowskim tytule „Murem za polskim mundurem”.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kto i za co powinien stanąć przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym?
Dziwny jest ten świat” śpiewała tam Edyta G. i w ustach gwiazdy foliarstwa brzmiało to autentycznie. Podobnie jak płynące z TVP wersy o tym, że „człowiekiem gardzi człowiek”, oraz że „ktoś słowem złym, zabija tak jak nożem”. Niestety wiarę w większą liczbę ludzi dobrej woli, Kurski gasi skutecznie.
W czasach tego (nie)rządu coraz rzadziej miesza się dobro ze złem, a coraz częściej zło samo ze sobą. Oświata blokuje kulturę tworząc, ulubione przez patriotów, rekonstrukcje historyczne. Krakowska kuratorka o zanonimizowanym nazwisku Nowak zrekonstruowała rok 1968. A może ją przeceniam, może tylko tytuł „Dziady” uznała za zbyt czytelną aluzję?
Apolityczny zazwyczaj sport wpadł w łapy medycznego naciągacza i po raz pierwszy w historii polskiej polityki znaczy w rozgrywkach więcej niż Ministerstwo Zdrowia (MZ) i MSZ. To ostatnie zredukowano do prokuratorii narodowej oskarżającej świat o spisek przeciw polskim patridiotom.
Wywiad, kontrwywiad, CBA, ABW, WP, WT wspierani przez TW tropią w stolicy, rozgrzewającą Facebook, Lotną Brygadę Opozycji, a w lasach zamarzające kilkuletnie dzieci, i to tylko po to, by je przerzucić przez granicę w ten sam mróz, las i głód.
Do ochrony najdłuższej żałoby w historii są tysiące policjantów. By wyłapywać złodziei czy kiboli marne resztki. Dlatego ci ostatni bez skrępowania i trenerskich dyplomów postanowili zmotywować piłkarzy i uświadomić im, że powinni szanować pracę, bo mogli trafić do MMA, a tam skutki ich nieudolności byłby boleśniejsze niż na boisku. Jak na gościnnych Polaków przystało darmowej lekcji udzielili Azerowi i Brazylijczykowi.
I tak to sobie toniemy moralnie, ekonomicznie, politycznie i kulturowo, a rosyjscy agenci w strukturach władzy nie próbują się już nawet maskować. Więcej! Rząd PiS wspierając Putina w destabilizowaniu świata, zorganizował w stolicy zlot partii neofaszystowskich przejmując na dzień od Rosji ich utrzymanie. Aż dziw, że ziemia nie drży, gdy miliony polskich ofiar II wojny światowej w grobach się przewraca.
A to nie koniec. Podobno ból po miliardach z UE, które przechodzą nam koło nosa, chcemy ukoić wciągając pożyczki z Chin. Uzależnienie od „hery” to przy tym pestka.
Zaiste, naród z nas chory jak żaden. NFZ tego nie uniesie – 30 procent ślepych i głuchych.
A reszta? Zmęczeni, w depresji, histerii, agresywni, tracą rozsądek. Bo czy jest normalnym, że w mającej piękne PPS-owskie tradycje Polsce, całą lewicą, tak potrzebną dla politycznej równowagi, manipuluje postkomunista i neomarksista. Czemu w tak dramatycznej sytuacji kraju, obszernemu centrum grozi marsz do wyborów pod dwoma sztandarami i pewna przegrana, choć zjednoczone wygrałoby w cuglach?
Potwierdza się, że nie umiemy działać zespołowo, kompromis dla nas to porażka, tolerancję rozumiemy jako tolerowanie, a nie akceptację. Oczekujemy zmiany, ale zwycięstwem będzie tylko to, co nam się podoba. Każda niepasująca opinia opozycyjnego polityka staje się pretekstem do wyrzucenia go z „piaskownicy”. Na podobny ostracyzm skazujemy, gdy opinii nie wygłasza.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sprawa senatora Brejzy pokazuje, jak groźny to jest proceder
Nieufni wobec świata, boimy się, że gdy krzyczący dziś o nepotyzmie, niszczeniu wolnych mediów i zabijaniu demokracji politycy opozycji przejmą, z naszą pomocą, władzę, zrobią jedynie pół kroku w tył. Nie wierzymy, że będą mieli tak wiele politycznej klasy i rozsądku, by odbudowując Trybunał Konstytucyjny stworzyć instytucję niezależną, która trzymając się litery prawa może utrudniać przeprowadzenie najszlachetniejszych i najbardziej potrzebnych reform. Podejrzewamy, że skorzystają z okazji i zamiast wzmacniać fundamenty pałacu sprawiedliwości pomalują tylko fasadę.
By odgonić ten strach trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że zagrożenie istnieje ale… i to „ale” robi wielką różnicę.
Przecież, gdy rządzili, uwierały ich instytucje demokratycznej kontroli. Ale jednak nie rodził im się pomysł jawnego ich niszczenie. Korzystali z wynagradzania stołkami w spółkach skarbu państwa, ale dbali też o fachowców. Czy w przyszłości zlikwidują rozdęte przez PiS-owską pazerność rady nadzorcze i zarządy dla żon, kochanek i nieślubnych dzieci pisokatolików (katolicyzm fasadowy, etykę Kazania na Górze rozmienia się na judaszowe srebrniki)? Wątpię. Przecież muszą zapłacić sojusznikom z lewicy i prawicy oraz swoim.
ZOBACZ TAKŻE: Do Trybunału w Hadze trafi skarga w sprawie prześladowań politycznych [WIDEO]
Choć talibo-prawica tak wychyliła aborcyjne wahadło, że prawo z 1993 roku dawno już nie jest żadnym wyśrodkowanym kompromisem, mimo to wielu posłów, okupujących fotele opozycji, zapowiada powrót do ustaleń sprzed 30 lat. Czy z takim podejściem zechcą oni radykalnie ograniczyć wpływy i finansowanie Kościoła?
Po co więc obalać PiS? Ktoś zapyta.
Tych którzy nie widzą fundamentalnej różnicy między PiS a KO, Hołownią, PSL czy Razem, postaram się przekonać odwołując do metafory piłkarskiego meczu.
Uświadommy sobie najpierw, że po obalaniu PiS część zwycięzców automatycznie stanie się opozycją i będzie musiała rozpocząć kolejny polityczny mecz o władzę. Znów nie na swoim stadionie. Co gorsza, na początku będzie się on toczył na boisku, na którym PiS przez lata zamazywał i przemalowywał linie, równo skoszoną trawę zaorał, a sędzia nie będzie znał reguł. Ktoś bowiem jedne kartki z przepisów gry powyrywał, na innych wykreślił paragrafy i dołożył nowe, wzięte z dupniaka. A kilka stron zalał herbatą siorbaną ze szklanki i posypał łupieżem, który przysechł do kartek.
Na trybunach usiądą, zdegradowani do niższej ligi gracze z PiS. I nie stworzą radosnego dopingu, lecz taki z legijnej żylety. Ich nie interesuje mecz, ale jego ponowne przerwanie. Z trybun będą leciały prowokacje, kłamstwa, podsłuchy, obelgi. Trzeba będzie uważać, by przy pierwszej nadarzającej się okazji nie wbiegli znów na boisko.
Te wszystkie realne zagrożenia wynikające z ewentualnego zwycięstwa, powodują, że wielu przeciwników PiS, szczególnie tych niechętnych liderującej opozycji PO, uważa, że bezpieczniejsze jest cierpliwie czekać aż PiS sam się zakiwa, niż wejść do gry, w której bramki będzie strzelał kto inny, a im pozostaje niewdzięczna rola defensywnego pomocnika. Są więc zwolennikami – pozostanę przy metaforze meczu – by zamiast grać, tylko trenować. By sumienie nie gryzło, jedni dodatkowo pomalują linie, drudzy zasieją trawę. Ich zdaniem na mecz o władzę jeszcze nie czas.
Zapominają albo nie chcą zrozumieć, że w tym samym czasie po boisku jeździć będzie bezwzględny traktorzysta z pługiem, a kupiony sędzia w dowolnej chwili wyrzuci ich ze stadionu i zabroni nawet trenować. Co więcej, koncentrowanie się na odnawianiu tych fragmentów boiska, które dana grupa uznaje za najistotniejszy, zrodzi kolejne podziały w dramatycznie spolaryzowanym społeczeństwie.
Boiskowy łobuz na rosyjskim traktorze nie marzy o niczym innym niż o dolewaniu benzyny do ognia opozycyjnej kłótni.
***
Generalnie koncentrowanie się na heroicznych czynach doraźnych, to święty grzech opozycyjnych antyszczepionkowców. Pozwala im uciec od podjęcia decyzji ryzykownej, niepopularnej w ich bańce i krótkoterminowo sprzecznej z ich politycznymi sympatiami i interesami, choć na dziś jedynie skutecznej i sensownej.
Czego się boją tak na prawdę? Że po wygranej ze zjednoczoną prawicą, ich walkę o sensowniejsze, uczciwsze, równiejsze państwo trzeba będzie kontynuować? Trudno w to uwierzyć, ale tak.
Wolą ryzyko kolejnych czterech lat PiS i wierzą w ułudę posprzątania potem szatni w pięć minut, choć dziś nie mają w szeregach nawet Herkulesa juniora. Nie rozumieją, że po trzech kadencjach PiS-u będą już tylko walczyć o życie, a to zawsze będzie trudniejsze niż najbrutalniejsze nawet haratanie w gałę z liberalnym centrum.
Dziwi kogoś ta gotowość do samounicestwienia? Mnie nie. Pomijając uzasadnienie taktyczne – z kim łatwiej się bić – to przecież zgodnie z polską tradycją trzeba być przede wszystkim niezłomnym, heroicznym i szlachetnym. Tak zostaje się bohaterem przegranych powstań.
Gdy jest się tylko skutecznym do polskich podręczników trudno trafić.
O autorze
Wojciech Fusek
Dziennikarz, redaktor, były dyrektor wydawniczy i zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, autor książek górskich