Wywołana przez Jarosława Kaczyńskiego dyskusja o reparacjach wojennych od Niemiec spowodowała, że najnowsza powieść Grzegorza Kalinowskiego stała się bardzo aktualna
Opisuje bowiem sytuację na tzw. Ziemiach Odzyskanych, bezpośrednio po zakończeniu II Wojny Światowej. Z jednej strony dotyczy losów osadników, którzy tam przyjeżdżają, najczęściej z odebranych Polsce Kresów. Z drugiej, cywilnej ludności niemieckiej, która jest zmuszona do opuszczenia tych terenów. Jedni i drudzy są praktycznie pozbawieni dorobku całego życia, ponieważ mogą zabrać tylko część posiadanych rzeczy, a pozostawić obsiane często pola i zabudowania.
Na te ludzkie tragedie nakładają się działania żołnierzy radzieckich, którzy tereny te traktują jak łupy, z których mogą zabrać sobie co zechcą, szabrowników, milicjantów, którzy często niczym nie różnią się od pracowników aparatu bezpieczeństwa i ukrywających się hitlerowców, próbujących zorganizować oddziały Werwolfu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Austriackie gadanie
Akcja „Odzyskanego 44” toczy się w samym centrum wydarzeń – w okolicach Kłodzka, najczęściej nazywanego w powieści niemieckim mianem: Glatz. Z badań Grzegorza Kalinowskiego – bo autor, jako historyk, każdą swoje powieść poprzedza rzetelnymi studiami – wynika, że tereny te były nie tylko przedmiotem intensywnych rabunków i ośrodkiem oporu planujących odtworzenie III Rzeszy hitlerowców, ale również były objęte próbami połączenia z Czechosłowacją, której ówczesne władze wydawały obywatelom Niemiec czeskie dokumenty, licząc na to, że da się zrewidować granice argumentami o narodowości mieszkańców.
Powieść Kalinowskiego, jak zawsze w przypadku jego książek, splata wiele wątków, z których najważniejszym jest opowieść o uruchomieniu specjalnej grupy milicji, która metodami raczej sił specjalnych niż oddziałów porządkowych, ma zwalczać bandytyzm i partyzantkę niemiecką. Grupa pozornie podlega Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej i generałowi Franciszkowi Jóźwiakowi. Faktycznie wykonuje zadania wyznaczone przez niedobitki wywiadu Armii Krajowej i ma z jednej strony identyfikować nadgorliwców reprezentujących „władzę ludową”, a z drugiej wyłapywać ukrywających się SS-manów. W tle toczy się tajna operacja amerykańskiego wywiadu wojskowego, który próbuje zweryfikować hipotezy o tym, że w rejonie Kłodzka mogą ukrywać się ci przywódcy hitlerowscy, którzy umknęli śmierci lub niewoli
PRZECZYTAJ TAKŻE: 100 okręgów, czyli wyborczy Polski Ład
Powieść czyta się tak, jakby się oglądało album ze zdjęciami lub stare kroniki filmowe. Rozdziały podzielone są na fragmenty, z których każdy można sobie wyobrazić jako zdjęcie i jego opis, albo fragment filmu, bo na tych zdjęciach ludzie i przedmioty ruszają się. Opisy ruin i powojennego świata są tak plastyczne, że każda następna strona wydaje się kolejnym kadrem. Początkowo wydaje się, że zdjęcia te są zupełnie nieuporządkowane. Ale z czasem coraz wyraźniej widać, że akcja układa się i zmierza do określonego celu. Stopniowo robi się coraz mroczniejsza i wręcz nasycona magią i metafizyką
Na szczęście okazuje się, że nie ma powodu do obaw, że mistyczne wizje ocalałych z wojny liderów SS mogłyby się spełnić. Niestety jednak ostatnie strony książki są mimo to ponure. Aby zobrazować skutki wojny Grzegorz Kalinowski opisuje losy żydowskich dzieci, które ocalały z Holocaustu, ale kiedy szukały swojego miejsca na świecie, trafiły na przejawy antysemityzmu równie drastyczne jak te, które spotykały ich ze strony hitlerowców.
Warto także zwrócić uwagę na to w jakim stanie znajdują się ziemie przyznane Polsce w ramach rekompensaty za straty wojenne. Miasta i miejscowości, które nie zostały zniszczone w ramach działań wojennych, zostały w większości pozostawione przez Niemców w całkiem przyzwoitym stanie. Polscy osiedleńcy zastali jednak budynki zniszczone i wypatroszone ze wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość. I nie była to głównie wina szabrowników. W znacznie większym stopniu był to wynik decyzji dowódców stacjonujących na tych terenach jednostek armii czerwonej.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Generał Pytel idzie na skróty
Jak pisze Kalinowski: „Sowieci mają takie specjalne jednostki, które demontują całe zakłady pracy, kradną maszyny, surowce, kolejowe szyny i trakcję. Wszystko to wywożą pociągami do ZSRR. Nic się nie ukryje przed Głównym Zarządem Zdobyczy Wojennych przy Sztabie Generalnym Armii Czerwonej! Nie było i nie będzie większej złodziejskiej organizacji, Hitler mógłby brać u Stalina korepetycje. Pociągi, którymi wywożą całe fabryki i fragmenty miast, nie wracają, to też ich łup.”
W takim kontekście zastanawiająca jest wyrozumiałość Jarosława Kaczyńskiego, który stał się głównym głosicielem roszczeń o reparacje wojenne od Niemiec. Dlaczego takich roszczeń nie oczekuje od Rosji, której wkład w szkody wojenne wydaje się nie mniejszy, a może nawet większy niż Niemców.
O autorze
Piotr Niemczyk
W latach 90. dyrektor Biura Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa, wiceszef zarządu wywiadu UOP. Wieloletni ekspert Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Współorganizator Krajowego Centrum Informacji Kryminalnej. Członek Rady Konsultacyjnej przy ośrodku szkolenia ABW w Emowie. Obecnie jest niezależnym ekspertem ds. bezpieczeństwa
2 thoughts on “Grzegorz Kalinowski. Odzyskany 46”
Następne pseudo-wybory do „Sejmu RP” nie odbędą się pod tradycyjnym hasłem „wybierz mniejsze zło”, lecz pod hasłem „wybierz mniej ruskiego agenta”. W sumie jeden i ten sam syf.
Z tymi reparacjami wobec Niemiec i zwłaszcza Rosji, to ja bym mocno uważał. To można subiektywnie i obiektywnie zinterpretować jako polskie awanturnictwo oraz wypowiedzenie przez Polskę Porządku Jałtańskiego ze wszystkimi jego stratami i korzyściami dla Polski. Korzyścią Porządku Jałtańskiego są najlepsze w historii Polski granice Polski.
Zwłaszcza Rosjanie mogą w ramach takiego wypowiedzenia ogłosić, że redefiniują wszelkie ziemie polskie, które z końcem wojny leżały poza Generalną Gubernią, jako odnowioną rosyjską strefę okupacyjną hitlerowskich Niemiec, do której Rosja ma pełne suwerenne prawa, a przynależność tych ziem jest odjęta spod władzy tymczasowej administracji polskiej oraz spod kurateli NATO. Rosja wszelką obecność Polski i NATO na tych terenach może potraktować jako pogwałcenie terytorium Rosji i ma prawo swobodnego przywrócenia panowania nas swoim terytorium przy wykorzystaniu wszelkich możliwych środków.
To byłyby mniej więcej całe Mazury, Pomorze Wschodnie i Zachodnie, Lubuskie, cała Wielkopolska, cały Śląski (dolny, opolski i górny), a pewnie też części Małopolski i Mazowsza.
Te zjednoczone żądania „polskie klasy politycznej” reparacji wobec Niemiec i zwłaszcza Rosji mogą stanowić poważną przesłankę do twierdzenia, że w przypadku całej tzw. „polskiej klasy politycznej” chodzi jednak o agenturę prorosyjskiej i proputinowskiej agentury.
Urodzony Szczecinianin, sympatyk porządku Jałtańskiego i najlepszych granic w historii Polski.
😉
Pisząc konspekt zakładałem, że głównym wątkiem będzie ten westernowy – ukłon w stronę Prawa i pięści. Agresja rosyjska, następnie postawa Węgrów, Austriaków i Niemców wpłynęły na zmianę kursu, ale i tak politycy wydobyli z Odrodzonego to, co miało być tłem akcji i ustawili na pierwszym planie. Powieść zyskała, ale wolałbym, by tak nie było. Zapewne będzie to główny motyw kampanii wyborczej, którą będą chcieli sfałszować pod hasłem obrony przed fałszerstwami, a Korpus Ochrony Wyborów będzie narzędziem. Nie miałem zamiaru pisać ciągu dalszego, ale nasuwa się zbyt wiele podobieństw do wyborów 1947.