Ile list wyborczych? Prof. Maciej Kisilowski

Jedna. Wyłoniona w obywatelskich prawyborach. Z powodów i w sposób opisany przez Pawła Kasprzaka. Do trafnej diagnozy i recepty P. Kasprzaka, podpartej rzadkim w Polsce zainteresowaniem strategiami opozycji w innych państwa autorytarnych, dodam trzy obserwacje.

Po pierwsze, jedna lista jest możliwa tylko przy lojalnym wsparciu autorytetów. Liderzy opinii od lewa do prawa muszą przestać bujać w obłokach i powiedzieć prawdę: nie mamy dziś normalnej polityki, bo Polska jest na skraju autorytarnej przepaści. A wyborców wyraźnie lewicowych czy konserwatywnych nie prosimy o akceptację zgniłych kompromisów na kolejne dekady, tylko o postawienie Polski i jej przyszłości ponad inne, nawet ważne wartości, na jedne wybory. Wspólna platforma wyborcza to inspirujący program stworzenia nowej, konstytucyjnej umowy społecznej. Gdy ustalimy takie demokratyczne zasady gry, powrócimy do gorących sporów o ważne polityki publiczne.

Po drugie, nie dajmy się zwieść sondażom. Jesteśmy na samym dole pandemicznego kryzysu. Jak kreatywny księgowy komasujący wszystkie straty w i tak kiepskim roku, Jarosław Kaczyński postanowił też, że jesień 2020 to relatywnie najlepszy dla niego czas, by spłacić kościelnej hierarchii dług za lata lojalnego poparcia, wprowadzając całkowity zakaz aborcji. Ale wybory przewidziane są za dwa i pół roku. W 2023 r. sytuacja może wyglądać całkiem inaczej. Możliwe jest dynamiczne odbicie światowej gospodarki, które napędzi eksport i koniunkturę w Polsce. Ponadto, w państwie wyborczego autorytaryzmu (ang. electoral authoritarianism) władza w znacznej mierze kontroluje kampanię wyborczą. Możemy być pewni, że na bój z opozycją PiS rzuci cały aparat państwa, w tym kolejne przejmowane media. Parę miesięcy brudnej, nierównej walki w kampanii może zniwelować dzisiejszą przewagę opozycji.

Po trzecie, opozycja potrzebuje więcej niż 231 mandatów w Sejmie, żeby odwrócić pisowską rewolucję. Jest niemal pewne, że PiS „na odchodne” przepchnie ustawę przenoszącą prokuraturę pod nadzór Prezydenta. Trzeba zatem zakładać, że opozycyjny rząd będzie miał przeciwko sobie zarówno Prezydenta Dudę odsyłającego każdą ustawę do zamrażarki Pani Sędzi Przyłębskiej jak i prokuraturę skoncentrowaną na szukaniu haków na liderów opozycji. Taka ubezwłasnowolniona koalicja demokratyczna będzie idealnym argumentem dla Beaty Szydło, by w 2025 r. wystartować w wyborach prezydenckich pod hasłem „zrobienia porządku z tym bałaganem.”

Jedna lista wyborcza to szansa na zdecydowane zwycięstwo, wsparte narracją: „wszyscy za demokratyczną przyszłością; PiS to przeszłość”. Takie zwycięstwo daje coś więcej niż tylko formalne narzędzia walki z obstrukcją Prezydenta (takie jak możliwość odrzucenia weta). Stawką jest przekonanie rzeszy oportunistów popierających PiS w administracji, biznesie i „nowym” wymiarze sprawiedliwości, że okręt autorytarnej rewolucji bezpowrotnie tonie. Tak jak niedawno pisałem w Gazecie Wyborczej, wyraźne zwycięstwo opozycji może nawet przekonać bardziej umiarkowane siły prawicowe do rozmowy o nowej, demokratycznej konstytucji. Taki scenariusz byłby dla Polski najlepszy, ponieważ gwarantowałby w końcu ustalenie stabilnych, demokratycznych zasad gry, akceptowanych przez wszystkie główne siły polityczne.

Maciej Kisilowski jest profesorem prawa i strategii na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Wiedniu.

Fot. OKO.press

Głosy w dyskusji

Wybory najpóźniej za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund
150 pytań

Zjednoczona Opozycja

Zjednoczona Opozycja Uważam, że w Polsce powinna powstać jedna lista wyborcza Zjednoczonej Opozycji. Chciałbym przypomnieć,

Czytaj »

O autorze