Za kilka dni będziemy… I tutaj przyznam się, iż nie wiem co dalej napisać. Z tym „my” jest już problem. Od niedawna zresztą. Bo jeszcze kilka lat temu wiedziałem: „my” to Polacy. A dziś napiszę ostrożniej: „mieszkańcy Polski”. Bo „my” się nam rozpadło
Nie ma po prostu Polek i Polaków, ale są ci lepsi i gorsi, ci bardziej polscy, mniej polscy a nawet ci jedynie polskojęzyczni.
Zamiast rozwodzić się nad tym kto i co będzie robić, tytułem wyjaśnienia:
10 kwietnia 2010 roku
Byłoby dobrze, gdyby ten dzień był dla każdego z nas tym samym. Tyle, że nie ma nas. A zwłaszcza 10 kwietnia nie ma nas. Jesteśmy tylko my i oni.
Dla każdego jest oczywiste, że oczywiście on ma racje, choć dla tych innych jest to zupełnie nieoczywiste. Choć to oczywiste, że to ci inni tkwią w błędzie i dali się oszukać innym innym.
Ba, za kilka dni jedni będą mieli kolejną, choć szczególną miesięcznicę, a inni po prostu – rocznicę. Różnica pozornie niewielka, ale wielka, gdy idzie o prawo do tego bólu przeżywania. Jedni mają to prawo bardziej i mają go więcej, bo drugim to prawo odebrali.
Dziś, po wielu latach coraz lepiej widać, że tylko 10 kwietnia 2010 roku wszyscy jednakowo wiedzieliśmy co się stało. Dzisiaj już tego nie wiemy, albo wiemy to niejednakowo, a co gorsza, przynajmniej wielu poddaje w wątpliwość to, co sam wie i czego nie wie .
Nie ma jednej wersji. Można wybierać pomiędzy: zamachem, katastrofą, zdradą, spiskiem, atakiem, bombą baryczną lub inną, helem, nieodpowiedzialną decyzją, głupotą, zabójczym optymizmem, śmiertelnym posłuszeństwem, tragicznym zbiegiem okoliczności… A i to nie wymieniłem wszystkiego…. I mamy tyle wspólnot, ile tych wyborów i wątpliwości.
Ale idźmy dalej.
Przy tej okazji zapewne jedni będą mówić o raporcie. Żeby było jasne: jedni, że jest gotów od dawna. Drudzy, że ciągle go nie ma. I tu są warianty. To, że jest, dzieli się na prawdziwy, fałszywy, tłumaczony na polski z rosyjskiego. Są pewno i inne możliwości, więc to tylko tak z grubsza.
Jednak prawdziwą krainę obfitości tworzy wariant, że raportu po prostu nie ma. Bo właściwie to dlaczego go nie ma? Są w tym wariancie ukryci ludzie: od Tuska i Putina – razem i oddzielnie – po Merkel i kolejnych prezydentów USA (bo wiedzieli i nie powiedzieli), i naukowcy (od parówek, puszek aluminiowych i dendrologii), drogowcy, lingwiści, ministrowie i prezydenci.
ZOBACZ TAKŻE: Od jutra lockdown. Do 10 kwietnia, bo wtedy zaplanowano koniec pandemii
Dla tych, którzy twierdzą, że raportu nie ma, jest kilka wariantów. Jeden to ten, że ten co będzie albo i nie, to będzie raport nieoficjalny i wersja przed ostateczną redakcją. Inny wariant, że prawdziwy raport o tym co się stało, będzie już za chwilę wreszcie opublikowany. Brakuje tylko – i tutaj wersje są różne – od ostatecznego potwierdzenie na piśmie przez światowej klasy eksperta od wybuchów, którego nazwiska niestety nie możemy poznać, że wybuch był, aż do wersji, że już wszystko gotowe i teraz tylko trzeba zatwierdzić ostateczną wersję okładki, która ma zilustrować szokującą prawdę, która się w raporcie kryje.
Na to co jest w tym raporcie szokujące też nie ma zgody. Jak i na to, czy będzie w ogóle jakikolwiek raport. Chyba najwięksi zwolennicy publikowania prawdziwego raportu czekają aż PiS przejdzie do opozycji, aby próbować wtedy reanimować komisję, która tak naprawdę jest podkomisją, bo na prawdziwą onegdaj nie starczyło fachowców i wyobraźni ustawodawcy. Ta komisja ma budżet, jednego Tupolewa już zniszczyła, a twierdzenie, że ktoś w nie jest, albo że kogoś w niej nie ma, jest powodem do procesu. Więc tej reanimowanej komisji nikt nie będzie chciał, a to będzie koronnym argumentem narracji, zgodnie z którą PiS jest w Polsce prześladowany. Od zawsze.
Same obchody kwietniowej rocznicy? Miesięcznicy? Już nie kłopot, ale katastrofa. Większa niż rok temu?
Przy okazji obchodów jedni będą namawiać do zgody drugich i w ramach tej zgody zorganizują obchody własne. Będą toczyły się oczywiście zażarte dyskusje nie tylko co do tego, które z obchodów są oficjalne, a które nie, ale także, które są bardziej nieoficjalne a które nie-wiadomo-jakie-ale-wiadomo-że-nie-oficjalne. I to będzie kolejny skandal – mniejszy lub większy zależnie od poczucia smaku.
Będą jeszcze wydarzenia około uroczystościowe.
W zeszłym roku już nawet nie same obchody, ale to co działo się wokół, były prawdziwą katastrofą…
Myślę o wydarzeniach towarzyszących, w postaci wizyty na cmentarzu. Do dzisiaj, choć już minął rok, nie udało się nawet ustalić czy ten, kto na ten jeden, jedyny cmentarz wszedł zgodnie z prawem czy samowolnie i bezprawnie (nie wiadomo nawet czy cmentarz był otwarty czy zamknięty, czy może pół- otwarty i pół zamknięty tego dnia) i w jakim charakterze to czynił? Czy wszedł tam jako brat jednej z ofiar czy prezes jednej z partii, która ma prawo do większej traumy, czy może jako oficjalny przedstawiciel władzy ustawodawczej i wykonawczej, albo po prostu przedstawiciel Polaków, suwerena czy też może był to sam Suweren?
Ciągle jeszcze nie wiadomo. Nie wiadomo też kiedy będzie wiadomo i czy w ogóle będzie.
Nie wiadomo nawet czy był on tam oficjalnie, półoficjalnie, czy może ćwierć oficjalnie, albo nawet całkowicie nieoficjalnie tylko z pobudki politycznej, prywatnej albo jeszcze innej?
Wiadomo za to, że owo towarzyszące wydarzenie polityczno-towarzysko-społeczne na stałe zapisało się w obyczajach i kulturze. I mam tutaj na myśli nie tylko mniej lub bardziej udane wiersze, piosenki, instalacje, felietony i analizy polityczno-, literacko- obyczajowe, ale także ostateczne zmiecenie z życia medialnego Trójki. Kiedyś była to kultowa stacja radiowa, której słuchali wszyscy; dzisiaj – niszowa stacja, której nie słuchają nawet ci, którzy tam pracują.
To nawet symboliczne. Tamta stara Trójka była czymś, co kiedyś łączyło słuchaczy, tworzyło wspólnotę.
Jestem pewien, że ci którzy lecieli w tym Tupolewie, nie tylko słuchali Trójki jako młodzi bardziej lub mniej ludzie – bo kto w latach 70 i 80-tych nie słuchał Trójki – ale także w tej Trójce od lat występowali. I że każdy z nich miał jakieś wspomnienia związane z tym radiem. A teraz ani ich, ani ich radia już nie ma.
I nie ma wspólnych wspomnień, trwania tradycji, ba historii. Teraz obchody i wybiórcza pamięć – dzielą.
I to w zasadzie może być podsumowanie.
Na zdjęciu: Pomnik pamięci ofiar tragedii smoleńskiej, 10 marca 2021, fot. John Bob & Sophie Press