Siedem lat trwające bezprawie, już nie tylko jako dotychczas uprawiana partyjniacka pazerność na władzę, ale będące systemowym niszczeniem demokracji, wolności i praworządności sprawiły, że zobojętnieliśmy. Na przekręty władzy, łamanie praw obywatelskich, przemoc służb
Na granicy z Białorusią prawo łamane jest od lat. Nieprzyjmowanie wniosków o azyl i ochronę międzynarodową to nie jest wynalazek Kaczyńskiego. To działo się już od czasów wojen w Czeczenii i rządów PO, a może i wcześniej. Kaczyński tylko ten pomysł twórczo rozwinął. Dziś to już terror w pełnej skali, połączony z szykanowaniem nie tylko imigrantów, ale i obywateli RP.
Od roku na granicy z Białorusią trwa dramat uchodźców z Afganistanu, Syrii, Jemenu, Iraku. Ludzie uciekający przed bombami i terrorem z własnych domów do raju wolności, jakim jawiła im się Unia Europejska, zderzyli się z okrucieństwem, bezdusznością i łamaniem podstawowych praw człowieka. Na granicy kraju, który wywalczył swoją wolność niosąc na sztandarach hasła solidarności.
Dziwnym jesteśmy narodem, który z jednej strony gębę mając pełną frazesów o wolności, równości i tolerancji dla innych, godzi się jednocześnie na deptanie praw każdego, kto nie jest „nasz”. A nawet swoich własnych.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Porozumienie dla Praworządności wzywa Senat RP do ochrony polskiej racji stanu!
Od pół roku w Polsce obowiązuje stan wyjątkowy na granicy z Białorusią. Całkowicie bezprawny, łamiący Konstytucję, ograniczający obywatelom swobodę poruszania się po kraju, wjazd do strefy przygranicznej – choć nie ma wojny ani nawet jej zagrożenia. Coraz bardziej pozwalamy robić z siebie niewolników chorego człowieka. Coraz łatwiej nam godzić się z faktem, że polskie służby graniczne torturują ludzi, przyczyniają się do ich cierpienia, a często śmierci. Bo taki mają rozkaz. Coraz obojętniej traktujemy wiadomości o tym, co dzieje się na granicy – tej polskiej, na której umierają ludzie.
Oburzamy się kiedy pospolity rzezimieszek popełni zbrodnię, odbierając życie innemu człowiekowi dla często iluzorycznego zysku, czy wręcz w afekcie lub pijackim amoku. Ale przechodzimy do porządku dziennego nad faktem, że dystyngowany (czasami) pan w garniturze, siedzący w gabinecie ministra, prezesa, prezydenta – podpisuje zgodę – jakże często ukrytą w gąszczu paragrafów – na zabijanie, tortury i cierpienie w imieniu państwa.
Zatrważające jest, jak łatwo jest nas otumanić fejknewsami, populizmem i pogonią za nowością. Tragedia powszednieje, ludzie zapominają a rządowa narracja zaczyna dominować nad tragedią.
Wesprzyj mini-noclegownię dla uchodźców z Ukrainy
Trzy miesiące temu zaledwie wybuchła wojna w Ukrainie. Media powoli zapominają, to już nie jest pierwsza wiadomość. Jak o sytuacji na granicy z Białorusią, bo powszednieje.
Niespotykany na skalę światową zryw społeczeństwa, pomoc dla uciekinierów spod rosyjskich bomb, często ponad własne możliwości ze strony zwykłych ludzi, tysięcy wolontariuszy poświęcających własny czas, pracę, pieniądze coraz bardziej jest zawłaszczany przez rządową propagandę. I coraz bardziej sytuacja się powtarza. W świat idzie komunikat, że to państwo pomaga, choć nie robi niemal nic. Politycy się lansują, pajac wyrasta na męża stanu, media mają pożywkę a naród to kupuje.
Póki sprawa Ukrainy przykrywa problem inflacji, unijnych pieniędzy i praworządności, rząd będzie miał paliwo dla własnego populizmu. Może to i szczęście, że choć o tych ofiarach jeszcze myślimy. O ofiarach z białoruskiej granicy już milczymy.
fot. Katarzyna Pierzchała