Z „Dudy” stanęliśmy pierwszy raz 5 lutego 2016 r. Tak późno dlatego, że kilka miesięcy poświęciliśmy na nieudane próby porozumienia się z KOD-em i wpisania tej i podobnych akcji nieposłuszeństwa w ich działania
Stanęliśmy w czwórkę: Tobiasz Budzyński, Tadeusz Jakrzewski, Paweł Wrabec i ja. Serio sądziliśmy, że zwiną nas z powodu przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego. Wtedy to wymagało zatem jakiejś odwagi, więc staliśmy w czwórkę, Strachy okazały się raczej na Lachy, ale jakoś chętnych przybywało bardzo powoli.
Tobiasz zaprojektował nasz pierwszy transparent. Tego dnia widziałem go pierwszy raz w życiu – przyjechał z Gdańska. Zanim się zobaczyliśmy – pamiętam – po wymianie kilku wiadomości uzgodniliśmy rzecz całą i zrzuciliśmy się po kilka stów wpłacanych na moje konto: obcy sobie ludzie, których tyle przecież dzieli (Tobiasz mógłby być moim synem, by wymienić tylko jedną z tych różnic). Po tej demonstracji widziałem Tobiasza może jeszcze raz, może dwa razy – przeniósł się do Berlina i kontakt zamarł. Zanim wyjechał, kilka razy stanął z bliźniaczym transparentem w Gdańsku. Razem z Borysem Stankiewiczem rzeczywiście trafili – jako pierwsi – na komendę policji. Jeszcze w marcu 2016. Są na kolejnym zdjęciu.
Tobiasza spotkałem dzisiaj. Przyjechał z Berlina do Warszawy. Na jeszcze kolejnym zdjęciu on na tle większej, „mamuciej” wersji transparentu. Miałem dzisiaj kilka takich okazji spotkań. Ta była wzruszająca i chciałbym, żeby była jakąś klamrą, choć obawiam się, że kłopoty przed nami nie skończą się jesienią.
Przechodził obok nas tłum ludzi. Nieczęsto to się nam zdarzało, ale już kilka razy tak było. Tym razem coś pękło po raz pierwszy. Ludzie rzucili się, by się na tym transparencie podpisać. Staniała odwaga? Owszem, ale tak to skwitować byłoby niesprawiedliwe. Fałszywe i obraźliwe przy okazji. Ludzie chcą widzieć sens. To naszą odpowiedzialnością było, żeby go zobaczyli. Na kolejnych zdjęciach masa podpisów przybywająca na naszym transparencie, który przeszedł w międzyczasie ileś zatrzymań i w końcu został „zwolniony z więzienia”. Patrzyłem na to bez poczucia dobrze wykonanej pracy, bo mam wrażenie, że dało się lepiej i powinniśmy byli lepiej. Ale patrzyłem z bardzo ciepłym uczuciem, bardzo za te podpisy wdzięczny dobrym, porządnym ludziom, którzy je składali.
Byliśmy też z innym przesłaniem. Widocznym na ostatnim zdjęciu. Ale to inna historia. Czas na nią przyjdzie, kiedy ochłoniemy z radości, że był nas tak wielki tłum…
1 thought on “Ludzie chcą widzieć sens. To naszą odpowiedzialnością było, żeby go zobaczyli”
W Kaliszu podobna sytuacja. Ludzie pytali kim wy jesteście ORP ? Dlaczego ten baner dopiero teraz? Chociaż kilka razy staliśmy z nim na ulicach, nikt go nie zauważył. Wczoraj kolejka by złożyć na nim swój podpis. Tak w ludziach coś pękło. Pytanie tylko na jak długo ?