Demokratyczna lista musi mieć demokratyczną genezę. Jacek Żakowski
Demokratyczna lista musi mieć Jacek Żakowski Ile list? Pytanie jest kluczowe i odpowiedź jest prosta.
Polska 2050 zmienia dość mocno układ sił w wyborach i zmienia tym bardziej, im bardziej jest wyrazista i dystansuje się od PiS oraz od PO/KO. Pomimo chrześcijańskiego charakteru jest i lewicowa i konserwatywna. Ale to wszystko nie jest wg linii podziału, konserwatyzm-lewica. To idzie wg podziału przyzwoici ludzie i zwolennicy partii. Przy tym znowu, ludzie (wyborcy) to nie jest to samo co członkowie i aktywiści partyjni, bo to wcale nie to samo. Stąd powstaje gruby problem dla osób, które zwolennikami konkretnej partii nie były i nie są, bo start na jednej liście kandydatów PO, czy lewicy obok Hołowniaków, natychmiast Polsce 20250 odbiera zwolenników, z powodu utraty wiarygodności. Hołownia pozbierał niedobitki idealistów i osoby zawiedzione partyjniactwem, od lewa do prawa. I tu jego katolicki światopogląd jest jedynie gwarancją że się nie ześwini, że nie pójdzie na handle partyjne. Na ile to realne? Trudno powiedzieć, bo stare wygi go mogą wykołować, tak jak i innych, do tej pory. Ale dopóki w jakieś alianse z dotychczasowymi graczami nie wejdzie, to tę wiarygodność może zachować. I nie ma wyjścia, musi ze swoimi pójść do wyborów samodzielnie. Samodzielnie, licząc się z tym, że go wszyscy będą próbowali zdezawuować, opluć, zniszczyć, bo wszystkim odbiera głosy. A na dodatek, jak by nie wszedł do parlamentu, będzie siła decydującą o sojuszach i rządowych aliansach. Może być nawet tak, że wbrew rachunkom do rządu nie wejdzie i gra będzie o rząd mniejszościowy. Ale tak czy inaczej, żeby nie tracić wyborców, musi startować samodzielnie, bo część z nich raczej w ogóle nie zagłosuje, niż miałaby wesprzeć najpodlejszych z podłych (PO, Lewicę, PiS, PSL).
To jest gra o przetrwanie i wygraną, a nie o to, czy rozmawiać z innymi i ich uwiarygadniać, kosztem naszych wyborców, którzy takie alianse odbiorą jako zdradę naszych ideałów i nas w ogóle.
Dla nas, wyborców Polski 2050 wiarygodność jest związana z Szymonem i tym, jak on się odniesie do politycznej konkurencji. Nie odrzucamy współpracy, gdy ma ona sens, bo przecież są rzeczy istotne i wspólne dla wszystkich, dlaczego mielibyśmy na złość komuś, zaszkodzić sobie i innym?
Jednak sojusze wyborcze, wspólne listy, układy i koalicje z ludźmi którzy wiarygodności nie mają, bo ją stracili, spowoduje także utratę wiarygodności Polski 2050.
Sprawy zapalne dla nas wcale takie zapalne nie są. Zdecydowana większość Hołowniaków to ludzie tolerancyjni i jeżeli już mówią, że są np. przeciw aborcji, to dotyczy to nas samych, a nie innych. Gdy się nas już postawi pod murem i każe głosować, zagłosujemy zgodnie z sumieniem: część za, część przeciw. Ale to nie będzie powód do waśni czy walki. Natomiast nie do przyjęcia dla katolików byłoby finansowanie aborcji na życzenie – ze względów etycznych – byłoby to przykładanie ręki do zabijania. I to osoby niewierzące musza uznać za właściwe. Nieodpowiedzialne zachowania niech sobie finansują same.
Sprawa LGBT ma jeszcze mniejsze znaczenie, bo to tylko kwestia uznawania praw mniejszości i tolerancji. My naprawdę nie musimy akceptować pewnych rzeczy, bo one nam nie przeszkadzają. Trudno nam głosować za małżeństwami tej samej płci, bo dla niektórych z nas musi być płeć przeciwna, żeby to było małżeństwo. Ale związki partnerskie jak najbardziej, także dla osób hetero. Dla większości z nas ten problem po prostu nie istnieje. Traktujemy z sympatią sympatycznych gejów, czy lesbijki, o ile są dla nas mili. Z resztą, dlaczego by mieli być niemili, czy my niemili dla nich? Kwestia adopcji – osoby samotne na ogół w tym kraju też mają problemy z adopcją, a nawet i normalne małżeństwa, więc problem dotyczy wszystkich.
In vitro – każdy musi decydować sam (z partnerem, małżonkiem) i nic państwu do tego. Państwo ma finansować badania i stworzyć warunki do tego typu zabiegów. Czy ma to być finansowane z budżetu? Nie wiem, ale dopóki są problemy z finansowaniem niepełnosprawnych, z finansowaniem badań prenatalnych, czy nawet przesiewowych, to są jednak priorytety. Może częściowo? Osoby wierzące musiałyby jednak mieć gwarancję, że przy okazji nie będą musiały finansować sytuacji nieetycznych, jak likwidacja zarodków, czy prowadzenie eksperymentów na nich. Tu pewne rzeczy na pewno byłyby do dyskusji.
Dla nas te tematy są dość jasne i spokojnie do rozstrzygnięcia w referendum. Nie sądzę, żeby miały w nas rozpalić jakieś niezdrowe emocje, czy spory.
I znowu, jaki sens ma tworzenie wspólnej listy z tym czy innym ugrupowaniem, gdy nas te spory w zasadzie nie dotyczą?
Dla nas one są owszem istotne, ale nie powodują konfliktu. Bylebyśmy nie musieli ręki przykładać do aborcji, czy do In vitro. A i to nie dla wszystkich jest ważne.
Nie wyobrażam sobie braku programu w Polska 2050. Tak jak był przed wyborami prezydenckimi, tak musi być przed parlamentarnymi i to dużo wcześniej niż moment ich ogłoszenia.
Oczywiście nikt poza nami tego programu mieć nie będzie. Mam zero złudzeń w tej mierze. Mówię tu o dużych partiach. Tylko raz PO miała program, zmuszona do tego działaniami Palikota. Widziałem, niechcący brałem w tym udział, PO wybory wygrała wtedy. I to był jedyny raz, kiedy mieli prawdziwy program.
Nie da się, bo nawet postulat demokratyzacji partii jest nierealny. One się nie zreformują, one muszą upaść. Nie ma mowy o demokratycznych wyborach, o demokratycznym wyłanianiu kandydatów, o tym, że wierchuszki partyjne zrezygnują z narzucania swoich pupili na stanowiska, że pozbawią się wpływów, koterii, politycznego handlu, zależności i podległości. To nie jest możliwe.
Nie jest także możliwe przekonanie elektoratów i aktywnych zwolenników, żeby zechciały pohamować swoje wypowiedzi, napaści i chamstwo. Nie da się przekonać fanatyków, że fanatyzm dobry nie jest i że nie służy dobru ogólnemu. To jest zbyt ugruntowane, zakorzenione i oczywiste. Tego nauczono zwolenników i tak oni to rozumieją, jako swoją rolę. Dobry przeciwnik to zbluzgany,, sponiewierany i obrażony przeciwnik! To jest cel, kwintesencja i zasada ogólna. Poza tę postawę zwolennik dowolnej partii nosa nie wyściubi. Taki jego horyzont myślowy i takie ma perspektywy. Na więcej wyobraźni nie starczy, a jak się ktoś wychyli to go reszta zmasakruje.
Tu idealnym przykładem jest postawa zwolenników Trzaskowskiego, któremu udzieliliśmy największego poparcia, z wszystkich dostępnych opcji. W zamian uzyskaliśmy tylko chamskie obelgi, a poza tym uznano nas za jego zdobycz. Nie mamy z kim iść do tych wyborów. My je po prostu musimy wygrać!
Nie, większość Hołowniaków nie rozumie tych rozgrywek. Ale przecież cała reszta także nie wie o czym mowa!? Prawybory? To nawet platformersi nie wyszli poza parodie, urządzane nie wiadomo na czyj użytek! Sikorski – Komorowski, Jaśkowiak-Kidawa Błońska, to były prawybory? Kto ich desygnował, kto ich wybierał, co to były za debaty? Lipa i żenada!!!
Debaty, prawybory międzypartyjne? Wolne żarty!!! Nie było i nie będzie, chyba że pod pełną kontrola wierchuszek, ale tylko w ramach poszczególnych ugrupowań. Dla picu, dla wizerunku, reklamy, marketingu – na pokaz!
Ja nie wiem czy do czegoś takiego dojdzie w Polska 2050?! Podejrzewam, a są już symptomy, że mam rację, że to będzie kolejne ugrupowanie, z taką samą patologiczną strukturą i tak samo zdegenerowanymi procedurami. Jest jakaś drobna nadzieja, że Szymon Hołownia, Michał Kobosko, czy Katarzyna Pełczyńska Nałęcz, przerośli wizją i formatem innych przywódców, ale widząc jak mało do gadania mają w tym ruchu doły, jak bez znaczenia są inicjatywy oddolne, jak bardzo brakuje miejsc do dyskusji, czy nawet zwykłej rozmowy, czarno to widzę. Żeby możliwa była debata, muszą być warunki do tej debaty. Najpierw w ugrupowaniach politycznych, a dopiero później między tymi ugrupowaniami. A tego nie ma.
Nawet ruchy „uliczne” nie są w stanie wzbić się ponad własne ograniczenia i poza (na ogół) wyzwiskami, niczego wobec nas nie zaproponowały. A co my tym ruchom możemy zaproponować? Przynajmniej tyle, że ich bez powodu nie napadniemy. Ale już że się zapoznamy z ich wizjami, obiecać nie możemy. Większość z nas nie ma pojęcia że takie ruchy w ogóle istnieją. No, może KOD albo OSK, ale to tyle. I niewiele dobrego się od nich spodziewać możemy. No to o jakim porozumieniu można mówić???
Zbigniew Dyszczyk jest uczestnikiem ruchu Polska 2050
Demokratyczna lista musi mieć Jacek Żakowski Ile list? Pytanie jest kluczowe i odpowiedź jest prosta.
1. Ile list? tygodnia dyskusji https://youtu.be/kpYzEZCHqpg Pierwszy tydzień projektu za nami, czas na wstępne podsumowanie
Zjednoczona Opozycja Uważam, że w Polsce powinna powstać jedna lista wyborcza Zjednoczonej Opozycji. Chciałbym przypomnieć,
To będzie bardzo trudno zmienić bo tak jest skonstruowany system partii politycznych. Niestety w Polsce mamy do czynienia z sytuacją, w której listy ustala lider de facto.
Obywatele RP zadają fundamentalne pytania, bo polskie państwo trzeba przemyśleć na nowo, a wiarygodną politykę rozpoczyna wizja
5 thoughts on “Nie da się. Polemika z Kasprzakiem”
Gdybym potrafił, to sam bym napisał. Co do prawyborów w zasadzie też się zgadzam, ale dopuszczam prawybory na zasadach wskazanych przez 2050. To rokuje uczciwość a inni niech się do tej uczciwości przyłączą. Byłoby dobrze, gdyby potrafili.
Ed Ward czyli Edward Domagalik
Zbigniew, dziękuję! Tylko kilka drobiazgów, bo myślę, że sporu nie ma — są tylko różnice w ocenie rozmaitych szans.
1. Piszesz „Zdecydowana większość Hołowniaków to ludzie tolerancyjni…” Ale równocześnie: „część z nich [Hołowniaków] raczej w ogóle nie zagłosuje, niż miałaby wesprzeć najpodlejszych z podłych (PO, Lewicę, PiS, PSL).” Z „najpodlejszymi z podłych” rzeczywiście trudno wchodzić w jakikolwiek dialog i można się zastanowić, czy w parlamencie da się do nich w ogóle chociaż odezwać… Tolerancja — wydaje mi się — powinna kazać unikać ocen podłości adwersarzy.
2. Kłopoty z polityczną poprawnością… Kiedy piszesz „a nawet i normalne małżeństwa”, to powodujesz sprzeciw. Sprzeciw wobec rozróżniania na normalne i nienormalne jest zaś słuszny. Nie mamy prawa rozróżniać w ten sposób.
3. Interesujący jest natomiast inny sposób rozróżnienia. Zwrócenie uwagi na istotność i jednak prawomocność istnienia „katolickich sumień”, które mogą nie pozwalać na udział w skrajnie dla katolika nieetycznych działaniach, jak wspólfinansowanie refundowanych państwowo aborcji. Mało kto tę perspektywę podnosi, a prawdziwie tolerancyjne państwo konfliktów sumienia nie powoduje… Tu tylko o jedno zdanie za daleko: „Nieodpowiedzialne zachowania niech sobie finansują same.” Ich zdaniem nieodpowiedzialne. Tylko ich zdaniem.
4. Kiedy pytasz: „jaki sens ma tworzenie wspólnej listy z tym czy innym ugrupowaniem, gdy nas te spory w zasadzie nie dotyczą?” — być może mimochodem, a jednak na pewno dotykasz osi różnic tu się rysujących. Odpowiadając w „wiecowym stylu”: dla Polski. Czy spory nas dzielą, czy pewne tematy nas w ogóle nie interesują, wspólna lista jest jak parlament, wyraża różnorodność demokracji, buduje ją. Tu i teraz. A to ważne, bo i demokracja jest zagrożona, i państwo w ogóle. Piszesz też zresztą, że „nikt poza nami […] programu mieć nie będzie”. To chyba rozwiewa wątpliwości. Partie są przeżarte patologiami, demokratyczna gra z nimi nie jest możliwa. Chcesz po prostu całą polską demokrację zmieścić pod opiekuńczymi skrzydłami Szymona Hołowni.
No, to trochę dużo i trochę straszno… On jednak właśnie założył partię. Źródłosłów pars — część. Nie całość. Pal sześć sformułowania. Twoją diagnozę partii ja podzielam, choć moja nie jest tak definitywna, ja zresztą potępiam wady mechanizmu, nie oceniając ludzi, spośród których zresztą wielu znam jako ludzi porządnych. Niezależnie jednak od ocen, nie da się zaprzeczyć istnienia twardych partyjnych elektoratów. Bez nich po pierwsze nie da się niczego wygrać, po drugie zaś — i być może ważniejsze — machać na nich ręką i ich ignorować nie wolno.
W każdym razie coś, co Ty byś chciał realizować w ramach ruchu i partii Polska 2050, ja chciałbym realizować wspólnie ze wszystkimi, którzy nie odmówią udziału w demokratycznej Polsce roku 2021, najdalej 2023. Ot i cała (niemal) różnica.
5. Piszesz: „Nie da się, bo nawet postulat demokratyzacji partii jest nierealny. One się nie zreformują, one muszą upaść. Nie ma mowy o demokratycznych wyborach, o demokratycznym wyłanianiu kandydatów, o tym, że wierchuszki partyjne zrezygnują z narzucania swoich pupili na stanowiska, że pozbawią się wpływów, koterii, politycznego handlu, zależności i podległości. To nie jest możliwe.”
Zgadzam się z jednym istotnym uzupełnieniem. Partie nie zreformują się same. Nie będą własnymi lekarzami ani własnymi sędziami. Same nawet nie upadną — to my musimy odmówić im głosu, one same nie będą również własnymi grabarzami. To są wszystko nasze role. W tym celu należy organizować opinię publiczną i partiom postawić kilka koniecznych warunków poparcia — bo być może nie wszystkie pogrzebiemy i nie w całości.
Postulat prawyborów poza tym, że służy wyborczemu zwycięstwu i wyciągnięciu Polski z zagrożenia, służy właśnie wymuszeniu demokratyzacji partii. „Narzucanie pupili na stanowiska”, przede wszystkim na „biorące miejsca” przestanie być możliwe, absolutna władza partyjnych bossów nad politykami ulegnie przecięciu. Wszystko, czego do tego trzeba, to opinia publiczna, która mówi własnym głosem.
Jeśli to ostatnie jest prawdą, to patrzę na Polskę 2050 z uwagą i sympatią należną wszystkim poszerzającym pluralizm i próbującym w dobrej wierze. Ale Polska 2050 mówi ustami Hołowni, a nie ustami opinii publicznej. Hołowni, który wprawdzie zapewnia, że mówi to, co usłyszał od ludzi — ale tak mówi każdy populistyczny lider. Nie mam powodu ani prawa wiedzieć o tym czegokolwiek innego niż wprost od niego słyszę, przyjmuję te jego deklaracje za dobrą monetę. Ale z drugiej strony widzę, jak w partyjne buty Szymon Hołownia wchodzi, jak się „profesjonalnej polityki” uczy. Przede wszystkim widzę, jak pracuje na szyld i popularność partii. Efektem będą należne Polsce 2050 biorące miejsca. Kto w Polsce 2050 będzie je obsadzał? Tu już złudzenia tracę. Obym się mylił.
Wolę jednak nie polegać na wierze w tego lub innego polityka. Wolę polegać na ograniczeniach, które politykom postawimy my, którzy na nich głosujemy. Po prostu. Dlatego ja akurat odmawiam pracy na rzecz polityka, któremu postanowiłem uwierzyć (jest kilku, którym jakoś wierzę). Postanowiłem pracować na rzecz obywatelskiej świadomości i na rzecz mechanizmu, w którym obywatele stawiają warunki i ograniczenia władzy polityków. Wyznaczając warunki swobodnej gry partii — tak, by ona nie rujnowała wszystkiego. Do tego są potrzebne ruchy obywatelskie, a nie do tego, żeby partiom organizować klakę na ulicy.
Tolerancja i niegłosowanie to akurat nie jest sprzeczność. Nie zagłosuję na przedstawiciela partii, która mi już podpadła w sposób straszny. No i trudno, dla mnie to może być zbyt dużo. A ja przecież ani wyborcą PiS-u nie jestem, ani Konfederacji, a jednak na przedstawiciela pozostałych tez nie zagłosuję, aczkolwiek gdyby to miał być wspólny kandydat, ale niezależny, to już taka opcja jest do rozważenia. Mało tego, jestem skłonny zagłosować na wspólnego, nawet gdyby był partyjny, ale do senatu. Współpraca w sejmie? Nie widzę problemu, nasi kandydaci na pewno będą w stanie współpracować z innymi. 🙂
Małżeństwa. Ja rozróżniam związek inny niż małżeństwo. Jednak jest pewna różnica. Nie widzę problemu, żeby je zrównać w prawach. Ale nie w nazwie, bo to nie jest to samo.
I nic na to nie poradzę, że mi do poprawności politycznej czasami daleko. Będę zawsze mówił pani premier, a nie premierka, gość a nie gościni, ani gościówa, polityk, a nie polityczek, czy polityczka itd.
Może stary jestem i dlatego?
W wersji po korekcie ten zwrot „najpodlejsi z podłych” ma cudzysłów i to jest nieco inny wydźwięk. Tak, niektórzy tak uważają, w tym ja. 🙂
Niestety do publikacji poszła wersja bez poprawek.
Tak, nieodpowiedzialne zachowania to zwrot pospolicie używany przez komentatorów i dyskutantów z lewej strony sceny politycznej, przy okazji dyskusji o 500+ – że niby nie wiedza jak używać środków antykoncepcyjnych – drobna złośliwość z mojej strony. Ale tak, takie argumenty mogą być i są używane. Wiele osób wierzących może w tym momencie mieć problem z akceptacja finansowania tego typu aborcji z budżetu i to będzie miało wpływ na głosowanie w ewentualnym referendum.
Tak, te spory nie powinny mieć wpływu na wspólne lub rozdzielne listy.
Jest wiele zadań do zrealizowania i nie widzę problemu, żeby P2050 robiła je we współpracy z innymi. Ale to nie znaczy że to ma być w formie koalicji czy wspólnych list.
Zakładam że ta partia będzie się jednak różniła od tych, z jakimi mamy do czynienia.
Postulat prawyborów, nierealny i tego w większości mój tekst dotyczy.
Mentalności nie zmienimy ani w miesiąc, ani w rok. Ale może przez trzy lata? Taka perspektywa już jest bardziej realna, chociaż i w to wątpię.
Nie mogę się wypowiadać ani w imieniu Szymona, ani Ruchu, ani nawet innych sympatyków P2050. Miałem napisać swoje uwagi. 🙂
Ja powtarzam, do znudzenia – nie ma platform do dyskusji, nie ma takich miejsc w ogóle, nie ma moderatorów i animatorów rozmów – dlatego trudno dyskutować, trudno wymieniać opinie, trudno nawet sobie zdanie często wyrobić, a co mówić o tym, żeby wpłynąć na przywódców, czy liderów!!!
Prawdę mówiąc, obaj dość przypadkowo trafiliśmy w takie miejsce i chwała osobie, która je prowadzi, bo trudno to przecenić.
Odniosę się tylko do dwóch ostatnich akapitów – takie miejsca musimy sami tworzyć, obywatele. Możemy po prostu wesprzeć takie miejsca finansowo, swoimi tekstami i czasem na lekturę. To miejsce wydaje się być właśnie taką platformą. Warto więc ją propagować, bo możliwość rozmowy jest naprawdę nie do przecenienia. Bez uzgodnienia punktów wspólnych i rozbieżności trudno jest cokolwiek zrobić, a zapewne wszystkim zależy nam na dobru obywateli Polski (nawet tych z którymi nam nie po drodze).