Lektury obowiązkowe: bez przymusu

Czytelnictwo? Być może zniknie bez śladu. Póki istnieje, ślad zostawia. Bezcenny. Czy świat przeżyje bez czytających ludzi? Z pewnością. Są książki, w których da się o tym poczytać.

Ktoś nam każe czytać i o tym nie wiemy

Decyduje również, co czytamy. Nie robi tego zły belfer z trzcinką w ręku z dawnych czasów, choć nowi rządowi szefowie od edukacji być może spróbują wrócić do tych czasów. Może nawet wspomoże ich cenzura. O wiele sprytniej i skuteczniej robią to jednak rozmaite Cambridge Analityca. Działanie na rzecz rozumu zawsze potrzebowało mecenasów. Rynek ich nie zastąpi. Ty możesz. Zostań mecenasem.
Wesprzyj nas

Lektury obowiązkowe: bez przymusu

Ograć Zachód

Czytam sobie książkę legendarnego szpiega i pisarza Wiktora Suworowa i trafiam na opowieść o tym, jak to Stalin robił w konia, a właściwie w butelkę, delegacje amerykańską i brytyjską na konferencji w Teheranie i Jałcie

Otóż wódę, koniak i kawior podawano tam w hurtowych ilościach, przy czym Stalin tylko udawał, że pije. Przywódca ZSRR markował zimną wodą ze specjalnej karafki picie alkoholu, a herbatą udawał, że łyka koniaczek. Tymczasem Roosvelt i Churchill pili prawdziwe procenty.

Winston jak wiadomo miał mocną głowę, ale czy aż tak mocną, aby wytrzymać rosyjskie standardy? Franklin też nie wylewał za kołnierz, gdy był młodym i wysportowanym politykiem. Niestety w Jałcie był już tylko starym, naiwnym i schorowanym głupcem, wymęczonym poważną chorobą nóg (był sparaliżowany od pasa w dół).

Serdeczność Stalina była grą. Podobnie jak opowieści o niemieckich komandosach, którzy mogą zaatakować przywódców w Teheranie. By uniknąć terrorystycznego zamachu delegacja amerykańska zgodziła się na pobyt w pomieszczeniach ambasady radzieckiej, a tu wszystkie pomieszczenia były na podsłuchu.

Świat dzielono w oparach rosyjskiej wódy i tak Polskę sprzedano Rosjanom z zastrzeżeniem, że mają odbyć się wybory. Stalin na wybory się zgodził, bo przecież nie ważne kto jak głosuje, ale kto liczy głosy, a liczyć mieli swoi.

WPŁAĆ na mini-noclegownię dla uchodźców z Ukrainy

Stare chwyty polegające na cynicznych zagrywkach, kłamstwie i absolutnym braku moralności do dziś są rozpoznawalnym stylem rosyjskiej dyplomacji.

Ławrow raz straszy bronią atomową, drugi raz się jej wypiera, a trzeci mówi jeszcze coś innego. Chodzi o to samo co w Teheranie i Jałcie, aby skołować i ograć Zachód.

Dziś oczywiście nikt już z Rosjanami podczas spotkań nie pije wódy. Strach nawet napić się herbaty, bo nie wiadomo czy nie z trucizną, ale metody na zaprzeczanie oczywistych faktów dyplomacja rosyjska stosuje nadal. Wojna nie jest wojną, Rosja nie napadła na Ukrainę, a jedynie chce jej pomóc.

Stalin w młodości był bandytą. Pod pseudonimem Koba przewodził bandzie, która miała na koncie poważne napady i liczne morderstwa. Putin też był członkiem ulicznego gangu, a dopiero potem oficerem służb specjalnych. W filozofii bandyckiej, ci którzy mają być okradzeni to frajerzy. Frajerów się nie żałuje. Frajerów się kroi.

Dopóki Zachód nie zrozumie, że jest Jednym Wielkim Frajerem dopóty będzie miał problemy z Rosją.

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednie lektury obowiązkowe

Globalna Ukraina

„Globalna Ukraina” to intrygujący i przewrotny tytuł najnowszej książki Kazimierza Wóycickiego. Książką ukazuje, jak kraj

Czytaj »

Czytamy w internecie

Według Google Trends - raczej nagłówki i tytuły poszukiwanych filmów. Zestawienie częstości wyszukiwania słów: "gazeta", "tv", "Google" oraz "YouTube"...

Wspieraj obywatelski projekt medialny

Przynajmniej próbujemy...
Wesprzyj nas