Korzystając z nadmiaru czasu obejrzałem ostatnio ciekawe seriale dokumentalne na Netflixie. „Zaginięcie w hotelu Cecil” opowiada o zaginięciu studentki Elisy Lam w owianą złą sławą hotelu w Los Angeles, a „Zaginiecie Madaleine McCann” to drobiazgowo opowiedziana historia głośnego zniknięcia trzyletniej dziewczynki, która wraz z rodzicami przebywała na rodzinnych wakacjach w Portugalii
Obie sprawy były niezwykle głośne medialnie i rozpalały wyobraźnię goniących za sensacją dziennikarzy oraz samozwańczych detektywów z Internetu. W serialach niezwykle ciekawy jest wątek mechanizmu psychologii tłumu.
Obie historie są niezwykle tajemnicze i z pewnością to, powodowało powstawanie niezliczonej ilości teorii spiskowych na ich temat. Przy okazji prowadzonych śledztw pracująca pod ciśnieniem mediów policja, media szukające atrakcyjnych i bulwersujących wydarzeń oraz społeczność internetowych maniaków, doprowadziły do bezpodstawnych oskarżeń niewinnych osób.
Ta łatwość rzucania podejrzeń (co szczególnie cechuje królów Internetu) nie przybliżyła nikogo do rozwiązania zagadek, a jedynie zniszczyła życie oskarżanych osób.
Przy okazji sprawy Elizy Lam oskarżono bogu ducha winnego muzyka metalowego, który jak się szybko okazało nie miał ze sprawą nic wspólnego. Zatruto mu życie i zniszczono karierę. Facet przestał nagrywać i występować, zmienił nazwisko i skończył jako psychiczny wrak na kozetce u psychologa. „Tropami”, które miały wskazywać na jego „winę” był fakt, że rok wcześniej muzyk był w hotelu Cecil, w którym zaginęła studentka, oraz, że w teledysku, który nagrał jest scena, jak ktoś goni w lesie kobietę. Tak! To były „dowody” jego winy.
Podobnie działo się wokół sprawy trzyletniej Madaleine, tu oskarżono Anglika, który w pierwszych dniach po zaginięciu dziewczynki udzielał się jako tłumacz. Zatrzymano nie tylko „podejrzanego”, ale także wszystkie osoby z jego rodziny oraz współpracownika. Przetrzymywano ich godzinami na policji, sprawdzono mieszkania i komputery.
Wszystkich zastraszano, poddano ostracyzmowi, palono im samochody. Z tłumacza zrobiono pedofila, a gazety brukowe pisały wprost, że to on jest porywaczem i prawdopodobnie mordercą. Wszystkie zarzuty okazały się bezsensowne i bezpodstawne. Dowodami winy miały być takie interesujące tropy jak to, że facet „ma dziwne oko” oraz, że zmiękcza imię „Madaleine”.
Na podstawie tak absurdalnych „dowodów” policja, media oraz internauci wydali wyrok. To wystarczyło by facet był medialnym sprawcą porwania.
Dlaczego o tym piszę? A to dlatego, że dziś mija 11 lat od katastrofy w Smoleńsku. Ileż przy tej okazji mieliśmy oskarżeń i teorii spiskowych, ileż bzdur wygłoszono i ile kitu nam sprzedano? Przypomnę tylko najsłynniejsze HITY SMOLEŃSKIEJ ŚCIEMY:
1. Teoria wielkiego magnesu, który ściągnął samolot na ziemię.
2. Teoria sztucznej mgły rozmyślnie rozpuszczonej w rejonie lądowania.
3. Teoria helu rozpuszczonego nad lotniskiem, co miało zachwiać parametrami samolotu
4. Teoria bomby ukrytej w gaśnicy.
5. Teoria bomby termobarycznej, która wybuchła po wylądowaniu samolotu.
6. Teoria świadomego podawania złych parametrów pilotom.
7. Teoria bomb wybuchających jak parówki.
8. Teoria wybuchu liniowego.
9. Teoria wybuchu bomby ukrytej w skrzydle.
10. Teoria wybuchu punktowego.
11. Teoria wady fabrycznej Tupolewa, która miała być rozmyślnie zaplanowana i zamontowana podczas serwisowania samolotu. Nie podano oczywiście na czym miałaby polegać.
12. Teoria zamachu terrorystycznego. Po normalnym wylądowaniu samolotu terroryści mieli uśpić pasażerów i upozorować wybuchami katastrofę.
Wszystkie te teorie rozpowszechniali internetowi detektywi, ale głównym inkubatorem bredni była i jest podkomisja Macierewicza złożona z fryzjerów i blogerów, która swe rewelacje oparła na eksperymencie wybuchu stodoły oraz doświadczeniach ze zgniataniem puszki coli.
Zamach mieli zaplanować Putin razem z Tuskiem, w trakcie spaceru po molo w Sopocie w 2009 roku. Motywem miało być popierane przez Lecha Kaczyńskiego wydobycie gazu łupkowego, co bardzo nie podobało się Rosji.
Wszystkie te baśniowe wizje, teorie BEZ ŻADNYCH DOWODÓW rozpowszechniały media rządowe ze szczególnym uwzględnieniem Gazety Polskiej, Tygodnika Sieci, Telewizji Trwam, Radia Maryja i portalu wpolityce, a także setki pomniejszych mediów usłużnych władzy. Biznes smoleński się kręcił. Napisano książki, nakręcono filmy, wzrosły nakłady upadających prawicowych gazetek.
Mózg człowieka jest tak skonstruowany, że łatwiej wchłania najbardziej fantastyczne teorie niż prawdę. Łatwiej otwiera się na głupotę niż mądre przemyślenia.
Pomijając śmieszność wszystkich tych koncepcji oraz fakt, że odkrycie dużych złóż gazu łupkowego w Polsce okazało się tyleż wspaniałe, co kompletnie nieopłacalne, należy podkreślić, że słynne „dochodzenie do prawdy” podczas miesięcznic smoleńskich opakowane w najbardziej podłe zarzuty typu „zabiliście mi brata”, to w wykonaniu prezesa Jarosława niezwykle przydatna, ale prosta jak cep taktyka zdobywania władzy. Swoista sprężyna, która pomogła jego formacji dojść do stanowisk i kasy oraz pognębić przeciwników.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Gdyby się komuś wydawało, że pisowska policja zaczęła się wczoraj…
Dla Antoniego Macierewicza był to obok zysków politycznych, także świetny biznes przeliczalny na konkretne miliony wydawane przez podkomisję, którą kieruje.
Smoleńska ściema zafundowała Polsce wewnętrzną zimną wojnę, dawno nie widziany głęboki podział społeczeństwa, brak zaufania do struktur państwowych, brak zaufania do prawdziwych ekspertów lotnictwa, dystans do nauki, a przede wszystkim do praw fizyki oraz partie u władzy, która zarządza Polską, jak agencją towarzyską dla swoich wujków i kuzynów.
I na koniec wypadałoby zapytać: Gdzie dziś jesteście nieustraszeni tropiciele „prawdy”? Gdzie są ci bezkompromisowi detektywi i kowboje Internetu? Gdzie są te setki samozwańczych Sherlocków Holmesów? Gdzie chowają się te mądrale od „Trotyla” Gmyza po Matkę Kurkę? Gdzie są ci śledczy „redaktorzy” z Gazety Polskiej, sprzedawcy mętnych śmieci i bajkowych teorii? Gdzie oni są? I czy Wam nie wstyd?
Dziś, gdy po jedenastu latach ściemy (w tym sześciu latach rządów PiS), Antoni Macierewicz nadal „dochodzi” i nadal szuka bomby we własnej głowie. Ze skutkiem śmiertelnym. Dla polskiej demokracji.
O autorze
Krzysztof Skiba
Muzyk, satyryk, publicysta, aktor, konferansjer, autor happeningów, wokalista rockowy. Członek zespołu Big Cyc.