Dzisiaj rząd i opozycja – rozumiane tak szeroko, jak to tylko się da – mają jeden wspólny problem: Kogo zrobić twarzą opozycji? Problem jeden, ale rozwiązania zupełnie inne
Rząd i jego okolice robią co mogą, aby twarz opozycji to była twarz elit, mocarnych i wpływowych. Kryje się za tym myśl, poniekąd dobrze uzasadniona, że naszą wielkość można mierzyć wielkością naszych wrogów i przeciwników. To dlatego obecny polski rząd i prezydent mają ciągle – a nawet od chwili gdy wypłynęli na wody europejskie bardziej – głównego wroga w postaci pełniącego coraz to inne funkcje na europejskiej scenie politycznej Donalda Tuska i kanclerki Niemiec – potęgi nie tylko europejskiej, ale i światowej – Angeli Merkel.
Jeżeli nasi włodarze robią coś, to możliwe są tylko dwie reakcje świata: Donald Tusk dostrzeże to i skomentuje, bo inaczej się nie da, albo Angela Merkel zwróci na to uwagę i nie skomentuje, bo zabraknie jej słów. Albo odwrotnie: Angela Merkel komentuje (bo inaczej się nie da), a Donaldowi Tuskowi zabraknie słów po polsku, rosyjsku, angielsku, francusku, no i niemiecku, rzec jasna.
Na naszym krajowym rynku w opozycji najbardziej zagorzałe walki toczą się nie o program, ale o to co zrobić, aby zostać jej twarzą. Lewica ma z tym kłopot, bo zupełnie nie ma twarzy. Patrząc na wyniki ostatnich wyborów prezydenckich okazało się, że dla wyborców lewicy bardziej do zaakceptowania jest Magda Ogórek niż Robert Biedroń, kiedyś, w czasie zaprzeszłym, nadzieja lewicy.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Mój krzyż jest lepszy niż Twój
Pomiędzy Borysem Budką a Szymonem Hołownią trwa zażarta walka nie tyle na programy, ile na to, któremu uda się stanąć bliżej czoła pochodu w czasie kolejnego protestu. O tym, żeby stanąć na czele protestu nie ma mowy – wyniki badań sondażowych nie nadążają z oceną tego czy warto, czy może się jednak wstrzymać. Mają oni oczywiście swoje poglądy, ale nie na wszystko i tak od razu nie zawsze się z nimi zgadzają.
Była próba z uczynieniem Rafała Trzaskowskiego twarzą opozycji. Nawet udana. Ale to nawet nie trwało 5 minut, a teraz trwa kolejny casting na lidera.
Piarowcy wiedzą już o nim wszystko: jaki ma mieć garnitur, krawat, jak się uśmiechać, ile rąk dziennie powinien uścisnąć oraz czy częściej ma używać słowa: Konstytucja, Unia Europejska czy Polska? Nic nie wiedzą jedynie o jego poglądach. Jest to poza ich zainteresowaniami. Tym zajmują się specjaliści od sondaży.
Jest jednak ktoś, kto wie, jak wygląda twarz opozycji. To ulica. Ta miała już zresztą kilka twarzy.
Pewnie już nie wszyscy pamiętają Mateusza – nie, nie – Morawieckiego – ale K. Pierwsza litera nazwiska nie bez powodu. Był twarzą, ale wylądował w końcu na sali sądowej. Niepłacenie alimentów i kombinacje finansowe. Im większe kłopoty z prawem miał Mateusz K. tym częściej jako o twarzy mówiły o nim media narodowe i tym mniej szanowała go ulica. Wypadł wreszcie z puli i zniknął z pamięci zbiorowej.
Kolejne twarze opozycji były fotogeniczne i popularne. To Czarna Parasolka i Biała Róża.
Wydawać by się mogło, że im nic nawet media narodowe nie będą mogły zarzucić. Starały się one. Czarna Parasolka stała się dla nich symbolem narzędzia zbrodni – nieodrodną siostrą zbrodniczej parasolki bułgarskiego agenta wywiadu – a Biała Róża symbolem agresji i brutalizacji życia, bardziej niż policyjna pałka teleskopowa.
Teraz wypada wspomnieć o niewygodnych twarzach opozycji. Tych wybranych przez użytkowników ulicy i chodników. Faworyci ulicy są często kłopotliwi dla władzy i opozycji. Tylko, że ulica ich lubi.
Jedną, o wielu kształtach, są Obywatele RP, a zwłaszcza Pawła K. Twarz niewygodna dla rządu – bo nawet media narodowe nie mogą im za wiele zarzucić, a jak już im się uda, to sąd uniewinnia. Niewygodne są również dla parlamentarnej opozycji – bo chociaż stoją na ulicy, to nie przejmują się za bardzo pogodą polityczną i wskaźnikami politycznymi. Trudno przekonać ich argumentem, który przekonuje większość polityków: dzisiaj nie czas na to. Ale zobaczymy, jutro na pewno da się coś z tym zrobić.
Kolejna twarz to Babcia Kasia. Jeżeli patrzeć na nią przez pryzmat wiadomości i tego, o co ją oskarża policja i prokuratura, to jest to twarz awanturnicy zawsze gotowej, aby pobić co najmniej trzech policjantów i naubliżać całemu plutonowi. Można śmiało powiedzieć, iż jeśli chodzi o ładunek agresji i brutalności, który w niej tkwi, to nie dorówna jej żaden kibol polski. Są zapewne jakieś ekipy i zorganizowane grupy kibolskie, które mają równie bogatą kartotekę przestępczą co ona, ale tam pracuje na to kilka osób.
Babcia Kasia trwale zapisała się już zresztą w historii polskiej i światowej kryminalistyki, wprowadzając na listę niebezpiecznych narzędzi, służących do popełniania przestępstw z użyciem siły, tęczową, szmacianą torbę. Dziesiątki policjantów zostało już przez tę torbę poszkodowanych tak mocno, że musieli korzystać z pomocy medycznej. Chodzi tutaj zarówno o urazy fizyczne jak i psychiczne. Do kolejnych ofiar należy doliczyć poszkodowanych w trakcie coraz częstszych w rodzinach policji konfliktów rodzinnych. Tekst: „Babcię Kasię, obcą kobietę możesz na rękach nosić a mnie nie” – to już klasyka. Ten argument padał w trakcie tysięcy kłótni w rodzinach policyjnych. Używają go żony, córki a nawet matki i teściowe policjantów.
Trudno Babcię Kasię przedstawić jako osobę, która dostaje za swoje protesty jakieś ogromne pieniądze. Nawet media narodowe mają z tym kłopot. Próba pokazania, że w trakcie pandemii narażała wielokrotnie życie innych korzystając z podziemnych siłowni także nie była zbyt udana. Może teraz, jak siłownie zostaną otwarte, kolejny reportaż pokazujący jej treningi siłowe przed demonstracją będzie bardziej przekonujący? Zapewne zobaczymy za chwilę.
Babcia Kasia jako symbol, to nie jest marzenie opozycji parlamentarnej i jej działaczy. Wystarczy powiedzieć, iż z żadnym z nich nie ma z selfie. Ale dla ulicy póki co jest ok. Ma poglądy, jest konsekwentna, nie boi się stać z i za tymi poglądami na ulicy. Nie wyrzeka się ich nawet jak za to jest noszona na rękach – co jak się okazuje może być także niemiłe – i wożona suką po Warszawie i okolicy.
Jest jeszcze jeden powód dla którego Babcia Kasia jest dla rządu bardzo niewygodna jako twarz protestu. Powodem tym jest to, jaką twarz zyskuje wtedy ten rząd.
Okazuje się nią być nie twarz dobrotliwego staruszka i jego kota albo nobliwego profesora, lecz twarz młodości. Młodości, która kryje się za maską, gdy taszczy kobietę, która mogłaby być ich babcią, tak, że aż jej buty spadają. Twarz wnuka albo syna, który wrzuci babcię albo mamusię do suki, bo taki był rozkaz. Wnuka, który za chwilę w sądzie będzie opowiadać szarpiące za serce historie o tym, jak to był przez babcię Kasię brutalnie potraktowany i zwyzywany tylko za to, że wypełniał rozkazy.
No, bo rodzina rodziną, a porządek musi być.
fot. Katarzyna Pierzchała
2 thoughts on “Twarz opozycji”
„kanclerki Niemiec”
Boże, widzisz i nie grzmisz!
Jako wierzący, wierzę, że Bóg nie zajmuje się pierdołami.
Niemcy mają jako autorytet „kanclerz Niemiec” panią Angelę Merkel. Szczęśliwy naród. Polacy muszą się zadowolić autorytetem „babci Kasi”. Nieszczęśliwy naród.
Comments are closed.