Rzecznik polskich służb specjalnych Stanisław Żaryn zaskoczył media 23 marca informując o tym, że Warszawa planuje wydalenie 45 rosyjskich dyplomatów, którzy zostali zidentyfikowani jako działający „pod przykryciem dyplomatycznym” oficerowie służb specjalnych Federacji Rosyjskiej
Wydalenie dyplomatów, inaczej uznanie ich za „persona non grata”, którzy faktycznie pracują na rzecz wywiadu, to w stosunkach międzynarodowych sprawa już dość rutynowa. W ostatnich kilkunastu latach takich przypadków na świecie były dziesiątki, żeby przypomnieć jedno z najbardziej głośnych zdarzeń tego rodzaju kilka lat temu, kiedy po rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenta USA w 2016 roku, Amerykanie usunęli, łącznie w kilku etapach, ponad stu pracowników ambasady w Waszyngtonie, konsulatów – włącznie z likwidacją takiej placówki w San Francisco – i przedstawicielstwa FR przy ONZ w Nowym Jorku. W odpowiedzi Rosja wydaliła 755 członków personelu ambasady i konsulatów z placówki w Moskwie i innych przedstawicielstw w Petersburgu i kilku z największych miast.
Z kolei najnowsze znane wydalenie miało miejsce na Słowacji. Kilkanaście dni temu, 14 marca, z Bratysławy odwołano trzech dyplomatów, z których przynajmniej jeden kontaktował się z aresztowanymi tego samego dnia, wyższym rangą pracownikiem ministerstwa obrony, wysokim oficerem słowackiego wywiadu i jednym z prorosyjskich dziennikarzy. Przy okazji opublikowano film, na którym oficer wywiadu z paszportem dyplomatycznym instruuje jednego z agentów na Słowacji.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Polityka migracyjna. Od Niemców moglibyśmy się dużo nauczyć
ABW nie podało konkretnych powodów, dla których Rosjanie mają opuścić Warszawę. Jedyny komentarz jest taki, że ich działalność jest niezgodna ze statusem dyplomatycznym. Wygląda to raczej na reakcję polityczną niż złapanie któregoś z nich na gorącym uczynku. Trudno to też łączyć z agresją Rosji na Ukrainę, ponieważ decyzje o wydaleniu dyplomatów FR zapadały w USA i innych państwach NATO bezpośrednio po wkroczeniu dywizji kierowanych z Moskwy na obszar Ukrainy, a nie miesiąc później.
Najbardziej prawdopodobnym powodem wydaje się ostra wypowiedź byłego prezydenta, a obecnie wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa FR Dymitrija Miedwiediewa o Polakach i Polskim rządzie. Rzeczywiście pojechał mocno. Urażona duma nie pierwszy raz w obecnej Polsce byłaby powodem do ostrych politycznych retorsji.
Tym bardziej, że funkcjonariusze nie lubią sytuacji, w których rozpoznany przez nich oficer wywiadu jest wydalony. Często woleliby poczekać na okazję, żeby go „odwrócić”, czyli przewerbować. Łatwiej im też prowadzić inwigilację kogoś, kogo już znają. A przecież wiedzą, że w jego miejsce przyjedzie inny „dyplomata”. A jeżeli stosunki dyplomatyczne są tak napięte, że nie dojdzie do przyjazdu dyplomaty, jego miejsce zajmie „nielegał”, którego rozpoznać będzie dużo, dużo trudniej.
fot. Wikimedia
O autorze
Piotr Niemczyk
W latach 90. dyrektor Biura Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa, wiceszef zarządu wywiadu UOP. Wieloletni ekspert Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Współorganizator Krajowego Centrum Informacji Kryminalnej. Członek Rady Konsultacyjnej przy ośrodku szkolenia ABW w Emowie. Obecnie jest niezależnym ekspertem ds. bezpieczeństwa