Wojna w Ukrainie i wojna polska. Pierwszej przyglądam się z dystansu, na jaki pozwala sterta książek o Rosji 21. wieku, która piętrzy się przy mym wezgłowiu. Drugą śledzę przez internetowy mikroskop codzienności. Czytam analizy specjalistów i sam analizuję prowincjonalną rzeczywistość, w której od miesięcy zatopionym. Podobieństwo tych zmagań rodzi banalną konstatację o wspólnym scenariusz pisanym cyrylicą. Bo:
Tu i tam to wojna plemion, które przed inwazją więcej łączyło niż dzieliło, ale dziś nie wyobrażają sobie koegzystencji. W obu wypadkach najeźdźcy zaatakowali wykorzystując pretekst wygenerowany przez kłamliwą propagandę. Obaj otrzymali wsparcie kościoła, nurzając go w bagnie ideologii. Co więcej i jedni i drudzy twierdzą, że bronią cywilizacji i tak się w tym kłamstwie zapamiętali, że cynizm mylą z patriotyzmem, brutalność z odwagą, kłamstwo z fortelem. Są bezwzględni i bez zasad. Ich wodzowie odklejeni od świata pochowali się w schronach. Jeden na Uralu drugi na Nowogrodzkiej (jaki wódz taki schron). Obaj boją się swojego von Stauffenberga.
Tak tu, jak i tam trudno połapać się, gdzie przebiega linia frontu. Bo w polityce, tak jak na polu walki, „nie tego człowieka mam za najdzielniejszego, co najgłośniej szczeka”. Ale gdy zatkasz uszy i nie zwodzi cię syreni śpiew Morawieckiego, czy kłamstwa Ławrowa, to widzisz, że wszystko co robią (robią, nie mówią) ma odwrotny cel. Zniszczyć, spotwarzyć, zablokować, zawrócić, złączyć klejem podłości z dziką Rosją.
Są też różnice, które sprawiają, że Ukraińcy, mimo nieporównywalnie większego cierpienia, mogą po zwycięstwie z nadzieją patrzeć w przyszłość. Dla nas nadziei prawie nie ma.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Noclegownia przy Wolskiej. Przed tymi dzieciakami jest bardzo dużo wyzwań
Na wschodzie Rosja niszczy ekonomiczny fundament atakowanego państwa, ale jednocześnie z każdym wystrzelonym pociskiem, z każdym zburzonym domem, z każdą odnalezioną ofiarą rośnie wspólnota. Rodzi się naród świadomy siły i słabości. W przyspieszonym tempie powstaje most wiodący Ukrainę do zachodniej cywilizacji. Politycy, żołnierze, artyści, sportowcy, influencerzy współtworzą dzień w dzień mit bohaterskiego narodu. Codziennie na YouTube, Instagramie, czy FB powstaje kolejna ukraińska Pieśń o Rolandzie, Marsylianka, Warszawianka, czy inny hymn o kalinie.
W Polsce najeźdźcy z PiS metodycznie zrywają ledwo co zadzierzgnięte, po komunizmie, więzy społeczne, rugują cywilizacyjne zasady, które zdołały się delikatnie zakorzenić. Burzą do fundamentów gmach państwa prawa. W mediach prorządowych dopisywane są kolejne akty Króla Ubu, czy rozdziały Kariery Nikodema Dyzmy. A dramaturg z Żoliborza nieustannie koncentruje się na didaskaliach, bo na więcej nie starcza mu wyobraźni.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kosztowna nieobecność
Anonimowa przez lata Ukraina staje się rozpoznawalnym na świecie symbolem odwagi, determinacji, ale też skuteczności, sprytu i kompetencji. Polska to dziś synonim skrótu WTF?
Bo, jak to możliwe, by w 7 lat z prymusa, pretendenta do współliderowania Europie zmienić się w niesprawnego i głuchego tancerza breakdance, który usiłuje wytrwać na parkiecie, gdzie inni tańczą walca demokracji.
Kłamstwo i ekonomiczna dezynwoltura to spoiwo budowli, która właśnie zaczyna się sypać. Bo, ile można korzystać z oszczędności i zapasów, jakie poczynili poprzednicy. Co najsmutniejsze, szybciej uda się odbudować hutę Azov niż państwo zasad, które nie będzie oparte na regułach gry w trzy karty.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Mimo wszystko mam nadzieję
I wtedy rodzi się pytanie, czemu Ukraińcy widząc śmiertelne zagrożenie, łączą się ponad politycznymi podziałami, temperują swoje ego, poświęcają życie i zdrowie, by bronić się, a my nie? My wierzymy, że ktoś za nas pokona PiS, uważamy, że nie potrzebna nam jedność i każdy lider zamierza iść do wyborów sam. Nie potrafimy oddzielać spraw fundamentalnie ważnych od ważnych. Bardzo pilnych od pilnych, kluczowych od pierwszorzędnych. Czemu idiotyczny „dupiarz” oburza nas bardziej niż codzienne kłamstwa Morawieckiego, niekompetencja Glapińskiego, zbrodnicza polityka Ziobry, skrajna głupoty Suskiego i Kowalskiego…. itd.
My nadal uważamy, że w Ukrainie toczy się wojna, a w Polsce tylko polityczna gra? Zapewniam was, żaden pisowiec tak nie myśli. Oni non stop są w okopach, dlatego w swoich szeregach mają tylko legiony fanatycznych wyznawców i zaciężne wojska koniunkturalistów. Już dawno pozbyli się wszelkiego autoramentu ugodowców. Oni toczą bezpardonową wojnę o utrzymanie władzy, bo tak rozumieją cel polityki.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kisiel na dziś
Dla wielu po naszej stronie ważniejsza jest rozkosz stymulowania własnego ego i drażnienia hipokampa teoretycznych sojuszników. Walka z PiS wydaje im się niegodna ich pozycji, jawi się jako strata czasu. A tymczasem dzień po dniu na Polskę spadają niekierowane pociski pisowskiej artylerii, niszcząc to, co jeszcze z jeszcze cywilizacji zostało. A my nadal dyskutujemy o sposobie obrony i cieszymy się drobnymi sukcesami na poczcie w Pacanowie.
Czy u nas jeszcze nie było aneksji Krymu? A Trybunał Konstytucyjny, a TVP, a Muzeum II Wojny Światowej? Lista brutalnie, niezgodnie z prawem zajętych instytucji idzie w setki pozycji. Czy nadal zbyt mało mamy ofiar, by zorganizować uroczysty, wspólny pochówek, na którym jakiś kapłan naszej demokratycznej religii będzie miał okazję powiedzieć:
Dla Boga! Narodzie polski! Larum grają, wojna! Wróg w granicach! A ty za szablę nie chwytasz.
O autorze
Wojciech Fusek
Dziennikarz, redaktor, były dyrektor wydawniczy i zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, autor książek górskich