10 klęsk i żadnej katastrofy!

Przed niedzielnym głosowaniem publikujemy cykl tekstów, w których działacze obywatelscy wskazują, jakie obawy niosą wybory 28 czerwca i jaką dają nadzieję
Głos Krzysztofa Pawłowskiego.

***

Za trzy dni wybory. Wszystko co najważniejsze już powiedziano i w zasadzie nie ma już nic do dodania. Istnieje co prawda możliwość, że w sobotę któraś z Trzyliterówek hucznie wejdzie w towarzystwie kamer TVP do Ratusza w Warszawie, aby zweryfikować prawdziwość anonimu, który otrzymali w sierpniu 2019 roku. Z oświadczenia wydanego przy tej okazji będzie wynikało jasno i  precyzyjnie, że po prostu mieli chwilę i  dlatego wpadli sprawdzić. A, że termin nie najlepszy trudno.  Wszyscy są jednak równi wobec prawa, więc jak prawny mus, to mus.

To nie będzie przecież zaskoczeniem dla nikogo. Jednych to nie zdziwi bo oczekują czegoś, co im się w głowie nie mieści, a drudzy wręcz na to czekają, bo i tak swoje wiedzą, no  i teraz chcą mieć pewność, że się nie mylą. 

O kandydatach pewnie faktycznie wiemy wszystko. Każdy już wie na pewno na kogo zagłosuje. Albo nie.

W tej gorącej atmosferze większość z nas jeszcze nie gorączkuje się tym, co za kilka tygodni będzie najbardziej dramatycznym elementem tych wyborów: uchwałą PKW i potem  wyrokiem Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego w sprawie ważności wyborów.

Wcześniej taki wyrok nie budził żadnych emocji. Formalność, potwierdzenie tego co każdy i tak wie. No może kiedyś, w 1995 r., gdy Sądowi Najwyższemu przyszło się uporać z falą masowych protestów kwestionujących wybór Aleksandra Kwaśniewskiego, wdających się w  subtelności różnic między absolutorium i dyplomem studiów wyższych.

Tak było kiedyś, ale nie dziś. 

Oto poważni ludzie, których poglądów nie można lekceważyć, mówią otwartym tekstem, że to czy wybory te zakończą się katastrofą zależy od Izby Sądu Najwyższego.

I żeby sprawa był jasna, katastrofa grozi Polsce. Katastrofa a nawet trzy.

Pierwsza katastrofa, to przegrana obecnego prezydenta i uznanie przez Izbę Kontroli Nadzwyczajne i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego wyborów za nieważne i sprzeczne z prawem.

Mówią o tym politycy opozycji, widząc tutaj szatańskie plany rządu, który nie ukrywa, że gotów jest na wiele aby nie stracić władzy. Przekonamy się, czy „wiele” to nie jest aby „wszystko”.

Politycy opozycji wtedy powiedzą, że będzie to jedynie spłacenie długu wybranych przez neo-KRS sędziów i nic więcej. Powiedzą, że dla Izby wybory były sprzeczne z prawem, bo tak im zwykły poseł kazał.

Prawnicy, i to tacy których nie można nawet podejrzewać o sprzyjanie obecnemu prezydentowi, mówią, że może ta decyzja i będzie spłatą długu wobec partii i prezesa,  ale będzie też – o ironio – przy okazji zgodna z prawem.

To bowiem co się dzieje z wyborami jest sprzeczne z prawem, także Konstytucją. Chodzi tutaj zarówno o termin wyborów, tryb uchwalania ustawy, jak i to co się dzieje w końcówce kalendarza wyborczego. Widać gołym, nieprawniczym okiem nieprawidłowości, stawiające każdy z przymiotników, który w Konstytucji ma wybory opisywać, pod ogromnym znakiem zapytania.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Adam Bodnar: – Pozostaje mieć nadzieję, że te wybory zostaną przeprowadzone zgodnie


Jestem w stanie wyobrazić sobie, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego mówi, że w związku z tym, iż prezydent, który przegrał, był zbytnio faworyzowany w dostępie do mediów publicznych, to Izba jest zmuszona uznać, iż przewaga ta była tak duża, że mogła wpłynąć na wynik wyborów, dlatego wynik unieważnia.

Będzie śmiesznie. Zgoda, a bo to pierwszy raz?

Będzie jednak też groźnie. Ludzie wyjdą na ulicę a Policja pokazuje, że coraz trudniej jej łagodzić nastroje tłumów, o wiele lepiej wychodzi jej pokaz siły.

Drugą katastrofą może się okazać wygrana obecnego prezydenta, która zostanie przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego także uznana za nieważną. Powodów do tego jest aż nadto, a fragment, że brak równowagi w dostępie do mediów publicznych już nie będzie brzmiał tak komicznie.

Mało prawdopodobne ale możliwe. Co się stanie gdy wtedy  rząd wyjdzie protestować na ulicę?

Nic.

A co się stanie gdy wyśle na ulicę policję i armię aby protestowali w ich imieniu?

Naprawdę nie wiem i chyba chciałbym  z tą niewiedzą pozostać.

Może się też zdarzyć, że stary prezydent jednak wygra niewielką różnicą głosów, a wtedy zwycięstwa tego nie uzna połowa Polski.

Kolejną katastrofą będzie uznanie minimalnego zwycięstw obecnego prezydenta za zgodne z prawem.

Strach o tym myśleć. Polski żal.

Podobno sędziowie z Izby będą wiedzieć już co zrobić, jedyny problem jaki mogą mieć, to jak to zrobić aby wyglądało dobrze. Niezależnie od tego, co zrobią.

Mam nadzieję, że skończy się to zwykła, normalną klęską 10 kandydatów a katastrofy tym razem nie będzie.

Czego gorąco wszystkim nam życzę.

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »