Znaczenie „partyjnego programu”

Jak rozumiem, sformułowanie pytania może wskazywać na pewną ironię, bo w Polsce jest popularny pogląd, że tzw. programy partyjne są w zasadzie – nie warte zaufania, nawet czytania. Rzecz jasna, mogę zrozumieć ten punkt widzenia, zresztą, gdy patrzę na jedną ze swych półek z książkami, dostrzegam pękatą książeczkę jakiegoś programu PO, której sam nigdy nie przeczytałem… A była mniej więcej o wszystkim ważnym w życiu państwowo-społecznym.

Ale nie znaczy to, że ironizowałbym na temat ważnego, ba, doniosłego znaczenia dokumentów, zwanych „partyjnymi programami”.  Jest wręcz odwrotnie, bez względu na to, że praktyka polityczna może prowadzić do karykatury programów partyjnych. 

Mam na myśli dwa zasadnicze sensy określenia „program partyjny”. 

I. Po pierwszechodzi o zasadniczą deklarację ideową partii, wskazanie jej długofalowych, strategicznych celów, niezależnych od aktualnej sytuacji.

Taki program powinien zawierać nie tylko deklarację wartości, ale też najlepsze sposoby działania i wskazywać też to, co jest niedopuszczalne w działaniu partii. Także, jak zakładam, musi wskazywać sojuszników i przeciwników w grze politycznej, zakreślać również granice kompromisów partyjnych. Równie istotne zdaje mi się wskazanie, jak partia i jej członkowie powinni się kontaktować z obywatelami, do których obywateli, do ich interesów, sympatii, wartości chce się przede wszystkim odwoływać i dlaczego. 

Dość sporo wyliczyłem cech, jakie moim zdaniem powinien zawierać taki program partii politycznej. Wcale nie znaczy, że ma być to książka o 100, albo więcej stronach. Nie można jednak tego zawrzeć na 5 kartkach, niemniej jednak musi to być najlepiej tekst zwarty, energiczny, nie przegadany. Niechże da się go przeczytać w pół godziny, czy 40 minutach. Owszem, może mieć odniesienia do jakichś innych dokumentów, a nawet książek, ale to już inna sprawa. 

Znaczenie takiego programu jest dość oczywiste. Po pierwsze – tworzy on z chętnych do udziału w danej partii grupę, która ma zarysowaną ideową ramę. Deklarowane wartości, bez względu na ich uniwersalne, ogólne sformułowanie, budować mogą poczucie bliskości między ludźmi, przekonanie, że wierzą we wspólną sprawę. Dotyczy to także podstawowych celów działania partyjnego. Dać to powinno członkom partii poczucie, że są razem, że stanowią ideową wspólnotę. 

Mówię o „ideowej” wspólnocie, jako czymś szerszym, niż wiara w określoną ideologię. Ideologia bardzo ściśle definiuje określony obraz świata, jaki chce się uzyskać poprzez działanie oraz zakłada całkowicie jednolitą definicję tego, z czego wychodzimy. Wspólnota ideowa jest znacznie bardziej otwarta, nastawiona na poszukiwanie różnych metod i sposobów działania, a także podejmuje ważny aspekt życia i działania partyjnego: stosunek do ludzi, do obywateli – powinien stanowić ważny element programowy.  

Po drugie – program daje przesłanki do własnych wyborów i pomysłów taktycznych, by tak rzec, członkom partii. Wspólnota ideologiczna niewątpliwie jest bardziej dyscyplinująca członków partii, dyskusje wewnętrzne są pod specjalnym nadzorem – bo ideologia wymaga strzeżenia czystości jej treści! Nie mówiąc o tym, że trudno sobie wyobrazić ideologię – działającą ideologię – bez wodzów i wodza. To są główni autorzy interpretacji bieżącej ideologicznych podstaw. 

Wspólnota ideowa też ma zarysowane granice, ale także i one mogą być poddane refleksji i dyskusji. Czasem to partii nie wychodzi na dobre, jak to się przydarzyło najbardziej autentycznej, społecznej partii w Polsce, czyli Unii Demokratycznej. Troska o zachowanie zasadniczego zarysu ramowych granic ideowych, więc i tutaj jest ważna, ale polega na czymś innym niż na odgórnym nadzorze. Po prostu nie wolno kwestionować generalnych podstaw ramy ideowej i tego należy strzec. Natomiast poszczególne elementy deklaracji programowej warto zawsze jeszcze raz zbadać i przedyskutować, aby działać bardziej spójnie i efektywnie. 

Po trzecie – program partii jest jej wizytówką. Ukazuje, czego można się po niej generalnie spodziewać. Nie może być zbyt praktyczny, dosłowny, bo wtedy szybko partia przemija. Też mamy tutaj dobre ilustracje polskich partii, które znikały błyskawicznie, bo definiowały swój sens istnienia zbyt dosłownie i w związku z określonymi sytuacjami. Gdy sytuacja ulegała zmianie – partie również przemijały, a przecież rzeczywistość społeczna, rzeczywistość ludzka jest zawsze zaskakująco dynamiczna, zmienna… Wizytówka musi się wyrażać w języku na tyle ogólnym i pojemnym, aby mieściła w sobie i formułowała cele, które znajdą swe upostaciowienie w różnych chwilach społecznej zmienności. (Stąd zresztą założenie możliwej dyskusji, debaty nad pewnymi aspektami programu, gdy świat się bardzo zacznie zmieniać i trzeba odnaleźć albo stworzyć nowy język dla wartości i celów działania). 

II. Po drugie – znaczenie programu partyjnego, jako programu wyborczego.

Owszem, najlepiej, gdy ten drugi wynika z pierwszego, program wyborczy jest przełożeniem abstrakcyjnych i strategicznych celów na taktykę działania „tu i teraz”, gdy odbywa się kampania wyborcza. Wtedy, gdy mamy jasny i dobitny program ideowy, łatwiej jest znaleźć aktualny język dla tego, co dla partii zasadniczo ważne, a co dotyczyć ma losów wyborców – zarówno jej szczególnego elektoratu, ale także wszystkich pozostałych obywateli w danej chwili. Na mojej półce leży właśnie taki „program wyborczy”, którego niewielu przeczytało. W istocie program wyborczy partii musi być dokumentem prostym, jasnym i na pewno znacznie krótszym niż program jako rama ideowa partii. Owszem, może być tak napisany i wypowiadany, że można do niego znaleźć dłuższe uzasadnienia. Ale zasadnicza treść musi być jasna, prosta i zaciekawiająca wyborców. I nieprawda, że „co innego głoszą, co innego robią”, choć to też było częste w polskiej historii demokratycznej. Doświadczenie PiSu pokazuje jednak, że realizacja – niemal „od ręki” – deklarowanych w kampanii celów polityczno-społecznych zapewnia niezwykłe przywiązanie wyborców i lojalność wobec partii, dość swobodnie traktowaną przez lata przez różne elektoraty. 

Można teraz wątpić, czy rzeczywiście zasadniczym celem działania partii Kaczyńskiego była realizacja obietnic wyborczych, jednakże zapowiadane „500+”, a także inne zmiany ustawowe w tzw. polityce społecznej – nastąpiły, przynajmniej na początku rządów PiSu. Później już było z tym różnie, a przede wszystkim głównymi celami działań rządowo-partyjnych były sprawy w ogóle głośno niewypowiadane w deklaracjach wyborczych, a dotyczące bezprawnej, stopniowej zmiany ustroju państwa. Polityka pro-społeczna też w tej chwili budzić już może zasadnicze wątpliwości, bo była to nade wszystko polityka populistyczna – wcale nie nacelowana na poprawę losu rzeczywiście tych, którym całe społeczeństwo powinno pomóc, czy wspomóc. Wszak działania rządu opierają się na tym, co obywatele zapłacą temuż państwu. 

Efektywny program wyborczy powinien opierać się na dobrym rozeznaniu potrzeb i preferencji społecznych – nie tylko grup, do których chciałoby się przede wszystkim dotrzeć, ale całego społeczeństwa. Wyczucie potrzeb, pragnień, aspiracji społecznych to sprawa fundamentalna i nie można jej osiągnąć bez udziału badań socjologicznych i specjalistów. Ale partia, która głosi program wyborczy powinna potrafić odwołać się do ludzi już w trakcie kampanii, włączać ich w swe kampanijne przedsięwzięcia i na bieżąco starać się nie tylko propagować swe pomysły i cele, ale też – monitorować reakcje opinii publicznej, odpowiadać na nie, by lepiej trafiać do obywateli, uwzględniać to, czego chcą, albo czego się oni domagają. Owszem, zasadnicze treści obietnic wyborczych muszą być niezmienne, ale można je przecież wyrażać w różny sposób. Jednak ludzie mogą w swych reakcjach podsuwać nowe rozwiązania – otwarta, dyskursywna kampania wyborcza może dodać blasku planom partyjnym. 

Wymaga też współpracy członków partii w realizacji planu kampanii. Im więcej „zwykłych” członków partii i jej aktywu zaangażuje się w działania kampanijne, tym lepszy efekt. Dlatego też właśnie podstawowe cele i hasła wyborcze powinny być mocno, wyraźnie sformułowane, ale też jasne i pobudzające do działania. Pokazujące możliwe wyniki i nawet odległe cele jako coś osiągalnego – dzięki społecznemu poparciu. 

Niewiele takich programów sobie przypominam. Plan PiSu zawierał istotne, nigdy nie spełnione obietnice, zwłaszcza w kampanii Dudy: mówiono wtedy o konieczności dyskusji społecznej jako metodzie podejmowania decyzji. W kampanii do parlamentu to hasło powtórzono i było bardzo ważne, acz nigdy niespełnione. 

Kampania PO w 2011 roku, mimo załamania się entuzjazmu dla partii i jego przywódcy, podziałała bardzo na wyborców. Dlaczego? Właśnie przez bardzo aktywny i bardzo dyskursywny udział Donalda Tuska w kampanii. Nie bał się on rozmawiać z ludźmi, także z jego krytykami, z osobami, które mu wytykały, że o nich zapomniał, albo nie słuchał dotąd. Potrafił z nimi otwarcie i szczerze rozmawiać, i nic dziwnego, że kampania odniosła sukces i wybrano PO-PSL na drugą kadencję. 

Program wyborczy powinien być sformułowany w pociągający i przekonujący sposób nie tylko dla wyborców, ale dla lokalnych działaczy. Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią. 

Ireneusz Krzemiński, socjolog, profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund