Oto program. Program będący planem działań na najbliższe miesiące i lata. Program ukazujący potencjalne możliwości i siłę kandydata/kandydatki prodemokratycznych środowisk i partii politycznych na prezydenta, o ile istotnie osoba taka wyłoniona będzie w wyniku demokratycznych procedur, przy współudziale wszystkich zainteresowanych, a nie tylko w zaciszu gabinetów działaczy partyjnych.
Sytuacja jest zbyt poważna, aby politykę zostawiać jedynie w ich rękach. To nie są „normalne czasy”, w których obywatelki i obywatele mogą się polityką nie przejmować, bowiem ona wchodzi brutalnie z buciorami w ich życie. Stąd obserwujemy od czterech lat niespotykany do tej pory udział w życiu politycznym ruchów obywatelskich. Nie da się ukryć, że do tej pory ruchy te traktowane były przez znakomitą większość polityków zawodowych instrumentalnie, nie po partnersku, mimo że to one, a nie politycy zawodowi odnotowali największe sukcesy w obronie demokracji przed przerobieniem jej na dyktaturę z fasadą parlamentaryzmu, który polega na tym, że opozycyjnych posłów musztruje się jak rekrutów. Pora to zmienić dla naszego wspólnego dobra.
Propozycja leży na stole, może zostać potraktowana poważnie, albo jak zwykle przemilczana. Tyle że tym razem milczenie nie będzie złotem, lecz najpewniejszą gwarancją kolejnych przegranych wyborów.
Kajetan Wróblewski
15% i co dalej? Prezydent i najbliższe pół roku
PiS nie jest w stanie odrzucić prezydenckiego weta. Prezydent może rozwiązać parlament w przypadkach takich jak Sala Kolumnowa. Uważa się, że nie może skorzystać z inicjatywy ustawodawczej, skoro w Sejmie większość ma PiS. To nieprawda. Prezydent może za zgodą Senatu ogłaszać referenda. Sejm mu w tym nie przeszkodzi. Prezydent może w ten sposób dokonać fundamentalnych reform polskiej demokracji. Musiałby być kimś, kto nie boi się obywateli i za kim stoi obywatelskie społeczeństwo. Tak da się zatrzymać ofensywę populizmu, zbudować trwałą demokrację, rozwiązać najbardziej palące polskie problemy i zakończyć polską wojnę. Tu i teraz. To jest stawką w tej grze.
85 730 wyborcom, którzy oddali na mnie swój głos, należy się nie tylko moja wielka osobista wdzięczność, ale również wyrazy bardzo szczególnego uznania. Która inicjatywa polityczna debiutowała ostatnio z takim wynikiem? Te głosy padły w atmosferze bardzo silnej presji. Nie głosuj na Kasprzaka – mówiono – bo to rozbije głosy i w efekcie wygra PiS. Oczywiście niepusta była ta teza i ciężar odpowiedzialności towarzyszący temu wyborczemu przedsięwzięciu był ogromny. Prawdopodobnie więc duża większość z tych 85 730 ludzi to bardzo świadoma i silnie zdeterminowana grupa zdecydowana postawić klasie politycznej twarde, choć przecież minimalne wymagania co do przyzwoitości osób, demokratycznych procedur oraz decyzji. To do tych odważnie głosujących ludzi chcę się dzisiaj zwrócić przede wszystkim. Nie tylko o podziękowania mi chodzi, bo piszę do Państwa z kolejną prośbą. To na śmiałych ludzi trzeba stawiać w sytuacji zagrożenia i wtedy, kiedy się szuka nadziei.
Prezydent oporu
Wybory parlamentarne to już historia. Media opozycyjnego mainstreamu konstatują: „Senat jest nasz pomimo wysiłków Kasprzaka”. Cóż, szkoda czasu na dyskusje z tym poglądem. Przede wszystkim jednak niezbyt wierzę w wartość Senatu w nowym składzie. Po pierwsze dlatego, że senacki sprzeciw Sejm odrzuca zwykłą (choć bezwzględną) większością głosów i pisowska demolka prawna nie napotka z tej strony oporu, choć Senat nabiera znaczenia szczególnego np. przy wyborze nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. Po drugie jednak i znacznie ważniejsze historia politycznych transferów i zachowań opozycji w głosowaniach każe przede wszystkim wątpić w trwałość i rzeczywiste znaczenie senackiej większości. Tu wszystko zależy od perspektyw wyznaczających morale w szeregach polityków opozycji – a wpływ na nie będą z pewnością miały wybory prezydenckie.
Trzeba je wygrać. I to nie byle jaką większością. Trzeba zrobić wszystko, by do wyborów prezydenckich stanął szeroki obywatelski front, mobilizujący całe możliwe społeczne zaangażowanie i nadzieje na powstrzymanie brunatnej fali populizmu oraz na demokratyczną odnowę państwa.
Wynikające wprost z konstytucji uprawnienia dają prezydentowi kilka przewag w konflikcie z sejmową większością. PiS nie będzie w stanie odrzucić prezydenckich wet. Da się przyjąć ślubowania wybranych sędziów, prezydencki udział w sędziowskich nominacjach daje również niemałe możliwości. Wreszcie, co jest najważniejsze, w skrajnych przypadkach, których w pisowskiej praktyce nie brakuje – takich jak skandal w Sali Kolumnowej – prezydent może po prostu rozwiązać nielegalnie i wbrew konstytucji procedujący parlament. By rzeczywiście mógł to zrobić, potrzebny mu jest silny mandat społecznego poparcia, a nie przewaga kilku procent.
Prezydent odnowy i reformy
Prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej nie da się zrealizować w Sejmie zdominowanym przez PiS. Jednakże ta inicjatywa jest możliwa w oparciu o większość senacką i referenda powszechne – również te z mocą stanowiącą. W obecnej sytuacji to właściwie szczęśliwy zbieg tych skądinąd fatalnych okoliczności. Prezydent z prawdziwego zdarzenia mógłby dokonać podstawowych, niezbędnych w Polsce i wymagających społecznego poparcia reform ustrojowych i społecznych. Ale mógłby to zrobić nie w politycznym gabinecie, a z udziałem obywateli. To właśnie taki projekt reformy – głębokiej reformy państwa i polskiej demokracji – powinien się stać osią wyborów prezydenckich. To wtedy one będą miały sens czytelny dla głosujących Polaków i moc wyzwalania społecznej aktywności.
Kilka najpilniejszych zadań związanych z reformą da się przeprowadzić w oparciu o panele obywatelskie – możliwe do zorganizowania przez prezydenta, bo choć one nie są przewidziane prawem, to również nic ich nie zakazuje, a prezydent miałby tu wszystkie możliwości swobodnego działania. Panel obywatelski to zespół ludzi reprezentatywnych dla polskiego społeczeństwa wybranych losowo tak, jak się dobiera próby do badań społecznych. W odróżnieniu od wybieranych polityków, konkurujących o społeczne poparcie i starających się o własne kariery, członków panelu zatrudnia się do wykonania określonego zadania – np. opracowania z pomocą ekspertów projektów ustaw we wskazanych dziedzinach. Dysponując wiedzą ekspertów, panele obywatelskie są zdolne do podejmowania decyzji optymalnych, niekoniecznie zaś łatwych i popularnych. W odróżnieniu od ludzi uczestniczących w badaniach i sondażach, członkowie panelu są zatrudniani do pracy – wymaga się od nich nabycia gruntownej wiedzy. Ich decyzje są zatem racjonalne, co potwierdza szereg doświadczeń i badań. Ich decyzje są również wiarygodne w oczach współobywateli – dlatego, że podjęli je ludzie „tacy, jak my”, którzy zamiast nas samych zadali sobie niemożliwy dla nas trud szczegółowej analizy problemu.
Przełożony na projekty ustaw efekt pracy paneli obywatelskich prezydent może za zgodą Senatu skierować do referendum powszechnego. Pisowska większość w Sejmie nie może się temu przeciwstawić. Zgoda Senatu wystarcza. Referendum z udziałem ponad połowy uprawnionych ma zaś moc stanowiącą i musi się stać obowiązującym w Polsce prawem. Da się w ten sposób zreformować polskie państwo, zbudować demokrację, której wartości są powszechnie obecne w społecznej świadomości. Da się zakończyć polską wojnę po prostu rozwiązując polskie zapalne problemy.
Prezydencki program może i powinien zawierać zaplanowane na określony okres np. dwóch lat panele obywatelskie, referenda i decyzje w sprawach:
- Katastrofy klimatycznej i projektu jej powstrzymania w granicach możliwości kraju;
- Praw człowieka i obywatela w Polsce, w tym prawa o aborcji, zasad wykluczających przemoc fizyczną, ekonomiczną, prawną i kulturową wobec kobiet i wszelkich mniejszości;
- Ustroju partii politycznych wymuszających ich demokratyzację i kontrolę obywatelską wraz z zasadami ordynacji wyborczej;
- Stosunków państwa i kościoła;
- Wielkości, charakteru i zakresu programów pomocy społecznej oraz bezpieczeństwa socjalnego rozumianego jako jedno z praw człowieka;
- Rzeczywistego trójpodziału władzy obejmującego nie tylko niezawisłość sądów, ale również kontrolę władzy wykonawczej przez ustawodawczą oraz innych konstytucyjnych norm ustrojowych;
- Szkolnictwa i ochrony zdrowia.
Po raz pierwszy w nowożytnych dziejach Polacy będą mogli w sporze i debacie zdecydować o kształcie swojego państwa i własnej w nim roli. Ustrój państwa i jego prawo będą się mogły stać, czym być powinny – paktem społecznym, w którym obywatele wyznaczają granice władzy i zawierają między sobą umowę, w myśl której silniejsi wspomagają słabszych, a wszyscy szanują wzajem swoje wolności i niekwestionowane prawa, powierzając ich strzeżenie niezawisłym sądom. Mamy unikalną szansę zrobić to właśnie teraz. Zróbmy to więc.
Komu powierzyć misję?
Nie chodzi o wskazanie najwłaściwszej osoby: czy miałby nią być Adam Bodnar, Małgorzata Kidawa-Błońska, Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, Robert Biedroń, czy może ktoś jeszcze. Nie może to być „prezydent lewicy”, czy politycznego centrum. Nie może to nawet być „prezydent demokratów”. To musi być prezydent odnowy wspólnego państwa Polaków.
Program tej prezydentury musi się zrodzić w prawdziwej społecznej debacie, a nie w zamkniętych gabinetach partyjnych liderów opozycji, która właśnie przegrała piąte z rzędu wybory. Kandydat musi być wskazany przez wyborców. Dwie tury oficjalnych wyborów tu nie wystarczą. Pisowski marionetkowy nominat jest dzisiaj w stanie wygrać w pierwszej turze. A przede wszystkim chodzić tu musi nie o wygraną – samą w sobie wątpliwą po pięciu wyborczych porażkach – w każdym razie nie o wygraną rzędu ułamka procenta głosujących. W grę wchodzi wyłącznie silny ruch społeczny i wygrana rzędu 10 – 20%. Da się to zrobić z jasnym programem reformy o ustalonym w debacie zakresie.
Program i kandydata na prezydenta odnowy państwa muszą wyłonić powszechne, otwarte na wyborców prawybory pomiędzy partiami politycznymi i innymi środowiskami wystawiającymi własnych kandydatów. Tylko taki ruch będzie zdolny powstrzymać populistyczny żywioł, pozbyć się bandytów u władzy, odnowić polską demokrację i zakończyć polską wojnę. Trzeba się będzie urobić po łokcie na ulicach polskich miast, miasteczek i na wiejskich drogach. Inaczej nie da się wygrać Polski.
Zacznijmy debatę dziś, sformułujmy żądania jutro
Polska i jej przyszłość to zbyt poważna sprawa, by ją pozostawić partyjnym liderom i ich gabinetowym, interesownym układankom. Tu głos musi należeć do zorganizowanego, obywatelskiego społeczeństwa. Policzmy się raz jeszcze. Te 85 730 osób oddało głos przecież nie na mnie, ale na ideę obywatelskiego sprawstwa. To potężna idea. Policzmy się w całej Polsce i wśród Polaków za granicą. Ustalmy program niezbędnej w Polsce reformy, która nie tylko odwróci pisowską demolkę, ale zbuduje trwałe podstawy demokracji odpornej na populistyczne wstrząsy. Wymuśmy uznanie obywatelskiej woli. Jeśli będzie trzeba, wskażmy własnego kandydata w demokratycznym procesie.
Zapraszam wszystkich demokratów. Chodzi nie o ruch Obywateli RP, ale o wszystkie te środowiska, które z nami sympatyzowały i wspierały nas w sprzeciwie wobec partyjnego dyktatu. Polskę da się wygrać dla Polaków. Nie za cztery lata. Teraz. Zróbmy to wreszcie.
W najbliższych dniach stworzymy platformę debaty i prawyborów. Pokażmy siłę stojących za ideą ludzi. Wygramy. My nigdy nie przegrywamy. Jeśli opór partyjnych interesów po raz kolejny przeważy nad dobrem Polski i doprowadzi do kolejnej wyborczej przegranej, plan B jest oczywisty. To z naszym programem odnowy państwa i demokracji pójdziemy do każdych następnych wyborów, robiąc wszystko, by odbyły się wcześniej niż w konstytucyjnym terminie, skoro konstytucję i tak nam wielokrotnie połamią. Tej walki przegrać się nie da. Nasze racje są w niej jasne i jednoznaczne.
Paweł Kasprzak
fot. Pixabay
1 thought on “Oto program”
Czy jest inna, bardziej logiczna formuła, od tej, którą zaproponował Paweł Kasprzak?
Jeżeli jest to poproszę na stół. Zostało 8 miesięcy. To naprawdę mało czasu. Więc trzeba zająć się tym od razu.