Jeżeli wierzyć informacjom z Holandii (a dlaczego nie? nikt nie kłamie tak często i na każdy temat jak polskie władze) udało się tam zredukować od marca tego roku zużycie gazu o 30%. Powiedział to minister energii i klimatu Rob Jetten na zebraniu z parlamentarzystami (przypominam, że tam nie ma ordynacji w wersji d’Hondta i w Parlamencie Królestwa Holandii jest chyba 11 partii) komentując efekty apelu władz o potrzebie oszczędzania energii z powodu kryzysu paliwowego wywołanego agresją Rosji w Ukrainie
Mniejsza, że d’Hondt był Belgiem, ciekawe, że można tak wiele i tak sprawnie oszczędzić, gdy ludzie wykazują się odpowiedzialnością, dobrą organizacją i zdolnością do wspólnych działań w robieniu rzeczy prostych i oczywistych; obniżyli temperaturę w mieszkaniach i domach do 20 stopni, zrezygnowali z kąpieli w wannie na rzecz krótkiego mycia pod prysznicem a zamiast gotować „na gazie” wkładali żywność do mikrofalówek.
Nie potrzeba było do tego aktów patriotyzmu, „narodowego” zadęcia, różnorakich „tarcz” i „dotacji”, deklarowanych i świętowanych wspólnot (od religijnych, obyczajowych po polityczne) – przecież Amsterdam i Holandia jest kolebką „praktycznego” liberalizmu. Wystarczy depresja…
PRZECZYTAJ TAKŻE: Czy Unia „kupuje czas”?
Spotkałem się z opinią (Russell Shorto, „Amsterdam. Historia najbardziej liberalnego miasta na świecie” 2013), że jest to zasługa rozciągniętej w czasie „konieczności” ścisłej współpracy, wzajemnego patrzenia sobie na ręce, odpowiedzialności za swój kawałek, bo jest częścią większej całości potrzebnych Holendrom w walce o bezpieczeństwo i „swoje miejsce na Ziemi” stale zagrożone powodzią i zalaniem wodą. W efekcie mniej istotne się okazało, czy ktoś jest kalwinem, katolikiem czy ateistą, biednym czy bogatym, mieszkał w mieście czy na przedmieściu… ważne, czy dbał o „swój kawałek” wału, grobli, kanału, uczestniczył w patrolach „straży” i wspólnej pracy, by w skuteczny sposób odpowiedzieć na zagrożenie. To było i jest racjonalne i stąd krok do liberalizmu. Wolność i odpowiedzialność to dwie strony tego samego medalu. Tylko podmiotowy, świadomy swoje roli w grupie człowiek jest w stanie wspólnie dla grupy pracować. Stąd się biorą szacunek, godność, przestrzeganie ustalonych i akceptowanych zasad i praw. Mniejsza o wyjątki, te są nieuniknione i trzeba sobie z nimi radzić i liczyć, że choćby część z nich w końcu „zrozumie”. Ważna jest „większość”.
Wszędzie i zawsze są jakieś zagrożenia. Wiele jest wspólnych. Ważne, jaką na nie odpowiedź jesteśmy w stanie wypracować i stosować. Przykład Holandii pokazuje, jak wiele nas różni. Nie tylko położenie niżej poziomu wody i wynikający z tego dotkliwy brak lasów czy Erazm z Rotterdamu, który umarł, gdy w Radomiu rodził się Piotr Skarga… W Polsce zamiast oszczędzania energii minister do spraw klimatu proponuje zbieranie chrustu. Niedługo ludzie zaczną się o niego bić. Tak jak o inne „plusy”, które władza rozdaje hojną ręką, by „dzielić i rządzić”. Choroba jest szersza. Partie opozycyjne też nie potrafią tego zrozumieć.
- Paweł Bujalski – polityk, samorządowiec, przedsiębiorca, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999.
Tekst opublikowany został na pawelbujalski.blog