Są doniesienia z granicy z Białorusią o bardzo brutalnych push backach nawet wobec rodzin z dziećmi. Są materiały video przekazywane działaczom praw człowieka oraz organizacjom społecznym przez uchodźców, na których w jawny sposób widać bicie, zaplątywanie ludzi w concenrtinę, szczucie psami, celowanie z broni palnej – piszą aktywiści w liście otwartym do prezydenta, premiera, parlamentarzystów RP i Unii Europejskiej
Apelują: – Należy podjąć odpowiednie kroki, aby wymusić przestrzeganie prawa na obszarze objętych kryzysem uchodźczym. Łamanie praw człowieka na granicy polsko białoruskiej powinno się jak najszybciej skończyć.
***
List otwarty do:
Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy,
Premiera Rzeczypospolitej Polskiej Mateusza Morawieckiego
oraz do Posłów i Senatorów Rzeczypospolitej Polskiej
i do Parlamentu Unii Europejskiej
My, niezależni aktywiści i działacze na rzecz uchodźców oraz na rzecz przestrzegania praw człowieka, jesteśmy głęboko zaniepokojeni sytuacją uchodźców z granicy polsko – białoruskiej oraz antyuchodźczą propagandą rządu polskiego prowadzoną w stosunku do uchodźców pochodzących z Syrii, Iraku, Iranu, Afganistanu oraz z krajów afrykańskich.
Od sierpnia 2021 roku na granicy Polski z Białorusią łamane są prawa człowieka i jest stosowana przemoc wobec uchodźców, szukających azylu i bezpieczeństwa w Polsce. Uchodźcy przebywający w tym obszarze są poddawani tzw. push backom. Udokumentowano śmierci osób z powodu wychłodzenia, chorób nabytych w lesie, nieudzielenia pomocy lekarskiej, pobić, poronień zaawansowanych ciąż, ran, głodu…. My, aktywiści wiemy, że oficjalne dane nie oddają w pełni liczby osób zmarłych na naszej granicy, gdyż nie wiadomo jak wiele ciał nadal jest nie odnalezionych na trudnych bagiennych terenach Puszczy Białowieskiej.
Ofiarami przemocy i procedury push back są dzieci, kobiety, mężczyźni. Relacje naocznych świadków są wstrząsające. Pomaganie ludziom w lesie jest karalne i osoby niosące pomoc są aresztowane, a ich sprawy kierowane są do prokuratury. Sąd w Hajnówce oraz Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznały push backi za nielegalne. Straż Graniczna, Wojsko, Policja i tzw. Wojska Terytorialne nie przestrzegają decyzji sądów i dalej stosują tę procedurę, którą elegancko nazywają zawracaniem do linii granicy z Białorusią. Białoruś i Polska działają w ten sam sposób.
W Polsce powstały zamknięte ośrodki dla uchodźców, zwane Strzeżonymi Ośrodkami dla Cudzoziemców. Jeden z takich ośrodków znajduje się na terenie obiektów wojskowych, a konkretnie na terenie poligonu wojskowego. Ludzie tam przebywający mają utrudnione kontakty z tłumaczami, prawnikami oraz z pełnomocnikami i wolontariuszami. Są pozbawieni pomocy psychologicznej oraz medycznej.
Uchodźcy, od których Straż Graniczna przyjęła wnioski o ochronę międzynarodową, najczęściej trafiają do Strzeżonych Ośrodków dla Cudzoziemców, które są ośrodkami detencyjnymi, czyli czymś w rodzaju więzienia. W takich ośrodkach zamyka się również rodziny z dziećmi oraz dzieci, które przeważnie w trakcie push backów zostały rozdzielone z rodziną. Polskie Sądy detencyjne, decydujące o tym, dokąd mają uchodźcy trafić po zatrzymaniu przez Straż Graniczną, nadużywają przepisów prawa dotyczących detencji cudzoziemców i nie biorą pod uwagę dobrostanu osób w takich ośrodkach osadzanych.
Przewiezienie do ośrodka detencyjnego nie jest końcem koszmaru dla uchodźców, ponieważ rzeczywistość nie jest tam tak kolorowa, jak stara nam się to przedstawić Straż Graniczna. Osadzeni są zmuszeni prosić o pomoc aktywistów, ponieważ nie mają ubrań, butów oraz bielizny. Aktywiści i działacze społeczni utworzyli grupy pomocowe, które zbierają informacje o potrzebach w ośrodkach, zbierają odzież, środki higieny oraz środki finansowe i przygotowują paczki dla uchodźców.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Lata bezprawia sprawiły, że zobojętnieliśmy. O ofiarach z białoruskiej granicy już milczymy
My, działacze, aktywiści i wolontariusze robiąc zbiórki funduszy i wydając własne pieniądze, zakupujemy tym ludziom żywność, środki higieny, karty telefoniczne, doładowania do telefonów, aby nie tracili kontaktów z rodzinami, przyjaciółmi i ze światem zewnętrznym.
W Wędrzynie, w ośrodku powstałym na terenie poligonu wojskowego, przebywający tam mężczyźni narażeni są na stres spowodowany bardzo często się tam odbywającymi manewrami wojskowymi – wybuchy, strzelanie etc. Przypominamy, że znajdujący się tam ludzie to osoby uciekające przed wojną w Syrii, Iraku, Jemenie, Afganistanie. Są to ludzie uciekający przed wojną i jej koszmarem.
Mieszkańcy ośrodków żyją w stresie, apatii, lękach i totalnym braku kontaktów społecznych. Są przerażeni, a ich stan się pogłębia. Wbrew prawu dokonuje się rozdzielenia rodzin, a dzieci nie znające języka trafiają do domów dziecka i ośrodków dla trudnej młodzieży. Znamy między innymi przypadek trzynastoletniej dziewczynki, którą Straż Graniczna rozdzieliła z wujkiem. Wujek był w posiadaniu dokumentów z Iraku, na których rodzina przekazała mu opiekę prawną nad dzieckiem. Mała uchodźczyni trafiła i nadal przebywa w Domu Dziecka w Gdańsku, a jej wujek został umieszczony w ośrodku w Wędrzynie i został pozbawiony kontaktów z dziewczynką. Przypadków nieletnich dzieci rozdzielonych z dorosłym rodzeństwem jest znacznie więcej. Są również przypadki nieletnich chłopców (13, 14, 15, 17 lat) osadzonych w ośrodkach dla mężczyzn.
Najtrudniejsza jest sytuacja osób źle wykształconych i nie mówiących w żadnym języku poza rodzimym. Przypadek Nigeryjczyka nie mówiącego w żadnym języku poza rodzimym nie jest przypadkiem odosobnionym. Hindus studiujący w Ukrainie, który rozpoczął studia i naukę języka Ukraińskiego, uciekając przed wojną z Ukrainy nie posiadał dokumentów z Uniwersytetu, został zatrzymany i osadzony w ośrodku zamkniętym. Mówi tylko w hindi. Wyalienowany w traumie. Takich osób jest wiele.
Osadzeni zwalniani z ośrodków zamkniętych wystawiani są za bramę albo zostawiani na dworcu bez pieniędzy na bilet i jedzenie. Ci ludzie często nie posługują się żadnym językiem poza własnym. Gdyby nie wolontariusze monitorujący, kto wychodzi z ośrodka i pomagający w kupieniu biletu, pomagający w dotarciu do ośrodka otwartego albo zapewniający tymczasowe noclegi i opiekę, osoby zwalniane byłyby skazane na kolejne traumy.
PODPISZ LIST OTWARTY do polityków w sprawie uchodźców z granicy z Białorusią
Uchodźcy przeniesieni z Wędrzyna do Lesznowoli zostali pozbawieni telefonów z Internetem, więc stracili kontakt z wolontariuszami na social mediach. W ośrodkach w Polsce nie mogą mieć telefonów z aparatami fotograficznymi oraz z dyktafonem. Dostęp do komputera w ośrodkach jest bardzo ograniczony. Osadzeni mogą korzystać jedynie z poczty gmail oraz ze Skype, ale tylko w określonym czasie – przeważnie mają tylko 20 minut na to, aby zeskanować dokumenty swoich spraw o ochronę międzynarodową i napisanie maila. Jest możliwość widzenia się z rodziną poprzez Skype, ale nie wszyscy osadzeni o tym wiedzą, a dodatkowo bardzo często są karani odebraniem im możliwości rozmowy z rodziną z powodu np. prowadzonego strajku głodowego. Wiele takich przypadków odnotowaliśmy na podstawie zeznań osadzonych w Wędrzynie. Ostatni znany nam taki przypadek to ukaranie w ten sposób Irakijczyka głodującego w ośrodku w Przemyślu.
Zarówno na granicy polsko – białoruskiej oraz w ośrodkach nagminnie jest stosowana przemoc wobec uchodźców. Są doniesienia z granicy o bardzo brutalnych push backach nawet wobec rodzin z dziećmi. Są materiały video przekazywane działaczom praw człowieka oraz organizacjom społecznym przez uchodźców, na których w jawny sposób widać brutalność zarówno polskich jak i białoruskich oraz litewskich służb – bicie, zaplątywanie ludzi w concentrinę, szczucie psami, celowanie z broni palnej. Efektem tych brutalnych działań są poważne rany od pogryzień, ciała rozerwane przez drut żyletkowy, stłuczenia i wybicia stawów oraz kawałki gałęzi wbite w ludzką twarz i głowę.
W ośrodkach strzeżonych Straż Graniczna również stosuje przemoc wobec osadzonych. Mamy zeznania o pobiciu osadzonych przez funkcjonariuszy Straży Granicznej w Wędrzynie oraz w Przemyślu. Najczęstsze przypadki pobić w ośrodkach według wielu mężczyzn mają miejsce po próbach samobójczych dokonywanych przez osoby w silnej depresji. Osoba, która targnęła się na własne życie jest opatrzona, a następnie umieszczona w izolatce i tam jest bita przez funkcjonariuszy. Ostatni taki przypadek miał miejsce w Przemyślu, gdzie Jemeńczyk po otrzymaniu informacji o przedłużeniu mu detencji o kolejne trzy miesiące, próbował sobie podciąć żyły przyborami do golenia. Funkcjonariusze Straży Granicznej go odratowali, po czym zamknęli w izolatce na dwa dni, a jeden z nich pobił mężczyznę tak, że po wypuszczeniu go z odosobnienia współtowarzysze z pokoju donieśli nam o tym, że chłopak ma bardzo mocno podbite oko.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Human Rights Watch: Białoruś zaaranżowała kryzys, ale to nie zwalnia Polski z przestrzegania praw człowieka
Większość osadzonych, którzy kontaktują się z wolontariuszami, mówi o wejściach uzbrojonych funkcjonariuszy w trakcie strajków głodowych w Wędrzynie, o agresji i dewastowaniu pomieszczeń przez funkcjonariuszy, a następnie na robieniu zdjęć rozrzuconych mebli, rzeczy oraz zniszczonych sprzętów i przekazaniu opinii publicznej, iż to uchodźcy byli agresywni i dokonali zniszczeń. Wobec wielu osób zastosowano kary w postaci bicia, a następnie umieszczenia w izolatce.
Jedno z ostatnich doniesień, to wyznanie uchodźcy przebywającego obecnie w Przemyślu, że w czasie jego pobytu w Wędrzynie w okresie zimowym karano mężczyzn, zmuszając ich do stania przez godzinę na zewnątrz bez odzienia wierzchniego oraz na boso w temperaturze minusowej. Przypadek, o którym mówił osadzony Irakijczyk, dotyczył dwóch mężczyzn z Afganistanu oraz jednego mężczyzny z Nigerii.
Prawie wszyscy osadzeni mówią o przemocy funkcjonariuszy już w trakcie przyjęcia – według nich są witani przez funkcjonariuszy słowami: „witamy w Guantanamo”.
Prawie wszyscy osadzeni mówią o znęcaniu się psychicznym i straszeniu deportacją do kraju, w którym życie uchodźcy jest zagrożone, o odbieraniu możliwości widzeń online z rodziną oraz o utrudnianiu dostępu do Internetu. Wszyscy mówią o braku dostępu do tłumaczy, braku informacji na temat ich sytuacji prawnej oraz na temat przebiegu ich spraw dotyczących wniosków o ochronę międzynarodową. Od funkcjonariuszy Straży Granicznej dostają przeważnie dokumenty w języku polskim oraz ogólnikowe wyjaśnienie, że właśnie otrzymali przedłużenie detencji o kolejne trzy miesiące tudzież odmowę udzielenia ochrony międzynarodowej. Jakiekolwiek tłumaczenia dokumentów w języku dla nich zrozumiałym są i przekazywane ze znacznym opóźnieniem, czasem z takim opóźnieniem, iż minął już termin na dokonanie odwołania od decyzji sądu.
Opieka medyczna to kolejny koszmar. Przez bardzo długi czas w Wędrzynie nie było w ogóle dostępu do lekarza. Wszelkie dolegliwości osadzonych są do tej pory bagatelizowane, a choroby przewlekłe nie są leczone. Jest wiele doniesień od osób osadzonych, mówiących o wielokrotnych prośbach o zabranie ich do lekarza z powodu przewlekłej choroby oraz w nagłych przypadkach, które funkcjonariusze Straży Granicznej bagatelizują. Chorzy na epilepsję nie są pod kontrolą neurologiczną i nie przyjmują leków. Cierpiący z powodu ran lub zwyrodnień kończyn, nie są objęci opieką ortopedyczną oraz reumatologiczną. Osoby chorujące na serce nie mają opieki kardiologa, a ich wielokrotne prośby o dostęp do lekarza z powodu bólu w klatce piersiowej lub innych dolegliwości kardiologicznych są oddalane przez funkcjonariuszy SG. Osadzeni mają ogromne trudności ze skierowaniem ich do szpitali w celu diagnostyki ich dolegliwości oraz leczenia.
PODPISZ LIST OTWARTY do polityków do polityków w sprawie uchodźców z granicy z Białorusią
Odmawianie osadzonym wydania ich dokumentacji medycznej jest również formą przemocy, która jest nagminnie stosowana przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Tylko dzięki pomocy wolontariuszy uchodźcy są w stanie wydobyć dokumentację o leczeniu. Przytoczymy dwa przypadki, które ostatnio miały miejsce, a które dotyczyły tego problemu.
Uchodźca po operacji przepukliny, któremu władze ośrodka przez wiele dni nie chciały wydać jego dokumentacji medycznej. Dzięki zaangażowaniu wolontariuszki udało się przesłać mu gotowy wniosek w języku polskim o wydanie dokumentów wraz z wypisami ze szpitala, który został przez uchodźcę złożony na piśmie w dwóch kopiach – jedna kopia dla komendanta ośrodka, a druga dla zainteresowanego potwierdzona datą i podpisem o przyjęciu wniosku. Dopiero po takim działaniu mężczyzna otrzymał kopie całej dokumentacji medycznej. Była ona oczywiście w języku polskim, więc wolontariuszka musiała ją przetłumaczyć.
Drugi przypadek dotyczy osadzonego, który od momentu zamknięcia w ośrodku strzeżonym cierpiał na ból jądra. Cztery miesiące trwała walka o to, aby skierować go na badania do szpitala. Później osadzony miał problemy z otrzymaniem kopii dokumentacji medycznej od ośrodka, a następnie wielokrotnie na piśmie zwracał się o dalszą pomoc medyczną i o wydanie dokumentacji medycznej. Nieustający ból stał się nie do zniesienia i osadzony przy pomocy wolontariuszy składał kolejne pisma z prośbą o dostęp do lekarza. W ostateczności otrzymał on skierowanie na kolejne badania, które już teraz będą badaniami onkologicznymi. Wcześniej bez jakichkolwiek badań, osadzony miał podawane tylko leki przeciwbólowe.
W ośrodkach odnotowaliśmy również przypadki nieleczonego świerzbu u osadzonych w Wędrzynie oraz w Lesznowoli. Osadzeni przez kilka miesięcy w Wędrzynie uchodźcy nie byli na świerzb leczeni, a po przewiezieniu do Lesznowoli, mężczyźni ci kilka tygodni też czekali na leczenie. Dopiero działania aktywistów oraz setki (lub nawet tysiące) maili wysłanych do ośrodka oraz do różnych instytucji wymusiły na władzach ośrodka podjęcie leczenia mężczyzn. W efekcie działań aktywistów w Lesznowoli została przeprowadzona kontrola Sanepidu pod kierunkiem przypadków świerzbu w ośrodku, w której raporcie nie odnotowano chorych na świerzb. Wniosek więc wysuwa się taki, iż władze ośrodka nie przekazały prawdziwych danych, ponieważ w posiadaniu wolontariuszy są karty medyczne, które zostały przekazane przez osadzonych w Lesznowoli, a w których są rozpisane leki stosowane przy leczeniu świerzbu oraz jest diagnoza lekarza z ośrodka.
Osadzeni w strzeżonych ośrodkach nie mają opieki psychologicznej ani terapii. Ludzie Ci są w głębokiej depresji oraz mają objawy stresu pourazowego po przeżytych traumach we własnych krajach, z których uciekli oraz po traumach przeżytych na granicy Polski z Białorusią. Długotrwała izolacja i brak kontaktów ze światem zewnętrznym pogłębia ich zły stan psychiczny. Znane są przypadki prób samobójczych. Tu przypadek osadzonego w Lesznowoli, który po otrzymaniu decyzji o kolejnych trzech miesiącach izolacji w ośrodku miał próbę samobójczą. Po udzieleniu mu pomocy szpitalnej został zamknięty w izolatce i został pobity przez funkcjonariusza SG. Znane są też przypadki tzw. nocnych kontroli, gdzie robiona jest rewizja – wyrzucanie wszystkich rzeczy na podłogę i rozwalanie pościeli na łóżkach. Należy też zwrócić uwagę na przypadek piętnastolatka, zamkniętego w obozie z dorosłymi, który przeżył koszmar strachu i odosobnienia. Interwencja działaczy pozwoliła na przeniesienie go do specjalnej jednostki opiekuńczej dla nieletnich. Znany jest również szeroko opisywany w mediach przypadek kobiety z Somali, która w zawansowanej ciąży została przerzucona przez polską Straż Graniczną przez drut żyletkowy i poroniła w lesie. Panował wówczas mróz. Ta kobieta po wielu push backach trafiła znów do Polski i przebywa w ośrodku strzeżonym i do tej pory nie została jej udzielona żadna pomoc psychologiczna po tej koszmarnej traumie. Została również wbrew prawu rozdzielona z mężem.
Kobiety przebywające w placówkach Straży Granicznej mówią o tym, że są ofiarami gwałtów, dokonywanych na granicy po stronie białoruskiej przez funkcjonariuszy białoruskich i nie zostały objęte pomocą psychologiczną. Same borykają się ze swoją traumą.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Komisarz Rady Europy ds. praw człowieka o sytuacji na granicy z Białorusią: Przerażające relacje o skrajnym cierpieniu
Najświeższe doniesienie o użyciu przemocy przez funkcjonariuszy Straży Granicznej dotarło do nas w nocy z 4 na 5 czerwca 2022 roku z Przemyśla. W trakcie rozmowy telefonicznej poinformowano nas o użyciu tasera i porażeniu prądem elektrycznym mężczyzny z Afryki. Do zdarzenia doszło na stołówce ośrodka w Przemyślu w czasie śniadania. W trakcie zdarzenia najpierw doszło do wymiany zdań pomiędzy funkcjonariuszem straży a mężczyzną z Afryki, a następnie Afrykańczyk lekko popchnął strażnika, na co ten odpowiedział wyjęciem broni z kabury i wycelowaniem w mężczyznę. Natomiast inny strażnik użył tasera i poraził prądem osadzonego Afrykańczyka. Następnie obywatel Afryki został umieszczony w izolatce i współosadzeni do czasu rozmowy z nami nie wiedzieli, co się z nim dzieje. W późniejszym czasie przy kolejnych posiłkach (obiad i kolacja) wszyscy Afrykańczycy odmówili jedzenia, domagając się wypuszczenia kolegi z izolatki.
W ośrodkach zamkniętych prowadzone są dość często strajki głodowe. Coraz więcej osadzonych do nich przystępuje. W Lesznowoli strajk głodowy rozpoczęło 22 Kurdów, a kolejni do strajku dołączali, aż liczba urosła do 48 strajkujących. Strajk głodowy osadzonych w Lesznowoli trwał ponad 30 dni. Tak długo wytrzymało dziesięciu strajkujących, którzy w końcu zrezygnowali z głodówki i wydali oświadczenie o następującej treści:
„Kończymy głodówkę, ale nie kończymy protestu. Dziś podjęliśmy decyzję o powrocie do spożywania posiłków. Widzimy, że straż graniczna woli nas mieć martwych – będzie miała mniej kłopotów niż kiedy żyjemy. Nie chcemy dać im wygrać w ten sposób.
Strajk głodowy jest wymagającą i honorową formą walki, ale nie da się walczyć z kimś, kto honoru nie ma. Straż Graniczna nie odpowiedziała na nasze wezwania do rozmów, zamiast tego nieustannie nas zastrasza i grozi nam. Wczoraj jednego z nas pobili, a potem umieścili w izolatce, kiedy tylko został wypuszczony ze szpitala. Nie będziemy rozmawiać z tchórzami, którzy biją ludzi na krawędzi śmierci. Czy my, wychudzeni po 35 dniach głodówki, jesteśmy na tyle groźni, żeby bać się z nami usiąść przy jednym stole?
Tak samo jak decyzja o rozpoczęciu głodówki, tak decyzja o jej zakończeniu należy do nas. Tylko taka wolność nam pozostaje – możemy decydować tylko o tym czy żyjemy. Nie chcemy dłużej narażać swojego zdrowia, w konfrontacji z czymś tak nieuczciwym jak Państwo Polskie. Przed tym właśnie uciekaliśmy. A jednak, niezależnie gdzie trafimy, Syria, Irak, Turcja, Polska, więzienia wszędzie wyglądają tak samo.” (oświadczenie wydane przez strajkujących w dniu 7 czerwca 2022)
W końcowej fazie strajku w Lesznowoli nadal głodowało 10 osób. Dwie osoby straciły przytomność i trafiły na SOR, gdzie została im udzielona pomoc medyczna i obecnie nie zagraża ich życiu niebezpieczeństwo, ale ktoś z odpowiedzialnych urzędników, wpadł na pomysł umieszczenia ich w placówce szpitala psychiatrycznego.
Strajkujący w Lesznowoli przystępując do protestu, postawili następujące postulaty:
„ – Zapewnienie dostępu do psychologów i przeprowadzenie konsultacji psychologicznych przez niezależnych specjalistów najpóźniej do czwartku 26.05.2022 oraz wystawienie opinii dla 10 osób strajkujących. Każdy z nas ma traumy i doświadczenia uchodźcze.
– Zwolnienie z detencji, w trybie natychmiastowym, tych, których stan zdrowia zabrania przetrzymywania w ośrodkach.
– Wpuszczenie do ośrodka mediatorów z organizacji pozarządowych w dniu 24.05.2022. Jeśli mediatorzy nie zostaną wpuszczeni, przechodzimy na strajk suchy, nie będziemy przyjmować również wody.
Dalsze postulaty dotyczące podstawowej godności człowieka.
Chcemy by:
– Wprowadzono niezależne programy psychologiczne we wszystkich Strzeżonych Ośrodkach dla Cudzoziemców.
– Dopuszczano niezależne organizacje w celu usprawnienia procesu legalizacji pobytu w Polsce.
– Podjęto reformę detencji i niezwłoczne zniesiono „strefę” zakazu wjazdu na terenie pogranicza polsko – białoruskiego.”
Do podobnych strajków doszło wcześniej w ośrodkach w Wędrzynie, w Przemyślu oraz w Białej Podlaskiej. W Białej Podlaskiej głodówki podjęło się dziecko, kilkunastoletnia dziewczynka, Tiba.
Sytuacja w ośrodkach otwartych jest również bardzo zła. Ostatnio mieliśmy przypadek odmowy przyjęcia do Dębaka osoby wypuszczonej z ośrodka strzeżonego, która do ośrodka recepcyjnego dojechała w środku nocy. Uchodźcy przebywający w ośrodkach otwartych mówią nam o głodzie, spowodowanym niewystarczającymi porcjami żywnościowymi oraz posiłkami niedostosowanymi do wymagań religijnych. Powszechnie wiadomo, że muzułmanie nie jadają wieprzowiny, a wieprzowina jest podawana w ośrodkach otwartych wszystkim. Pracownicy ośrodków otwartych mówią wolontariuszom i organizacjom, że dzienna stawka żywieniowa od wielu lat stanowi kwotę 9,20 zł na osobę, co jest kwotą stanowczo zbyt niską, zwłaszcza w świetle galopującej ostatnio inflacji i żywności drożejącej w zastraszającym tempie.
W ośrodkach otwartych dostęp do opieki medycznej jest również bardzo ograniczony. Nie ma wystarczającej opieki psychologicznej i psychiatrycznej w celu przepracowania traum związanych z przeżyciami w krajach pochodzenia uchodźców oraz z przeżyciami na granicy polsko – białoruskiej. Dostęp do lekarzy specjalistów jest także ograniczony i odbywa się głównie na zasadzie skierowania do pobliskiego SOR, gdzie uchodźca musi sam dojechać, co przy braku wsparcia finansowego ze strony państwa polskiego i ośrodka jest niejednokrotnie bardzo trudne do wykonania. Uchodźcy muszący się leczyć u specjalistów mogą liczyć jedynie na pomoc wolontariuszy i organizacji społecznych, a nie zawsze wiedzą, gdzie mają się po taką pomoc zgłosić.
PODPISZ LIST OTWARTY do polityków w sprawie uchodźców z granicy z Białorusią
Ośrodki otwarte nie mają wystarczających środków na zorganizowanie zajęć nauki języka polskiego dla uchodźców oraz na zorganizowanie zajęć integracyjnych z polskim społeczeństwem. Takie ośrodki powinny przygotować uchodźców do samodzielnego życia w Polsce. Niestety, w wyniku braku odpowiednio przygotowanych programów edukacyjnych oraz z braku dotacji i grantów ze strony państwa polskiego, nawet przy ogromnym oddaniu pracowników i organizacji społecznych, ośrodki nie są odpowiednio zaopatrzone i wyposażone do prowadzenia takich działań.
Nie ma również programów pomocowych dla uchodźców, którzy mają opuścić ośrodki otwarte i muszą rozpocząć samodzielne życie. Brak wystarczającej znajomości języka polskiego, brak znajomości kultury polskiej i realiów życia codziennego w Polsce, są dla rodzin uchodźczych ogromnym wyzwaniem. Pomoc finansowa ze strony Urzędu do spraw Cudzoziemców w postaci zasiłków dla cudzoziemców jest również niewystarczająca i nie jest dostosowana do obecnie panujących w Polsce realiów cenowych.
Łamanie praw człowieka na granicy polsko białoruskiej powinno się jak najszybciej skończyć. Należy podjąć odpowiednie kroki, aby wymusić przestrzeganie prawa na obszarze objętych kryzysem uchodźczym. Należy zrobić wszystko, aby polski rząd zmienił niezgodne z prawem rozporządzenia, które przyjął w ostatnich miesiącach, a powszechnie stosowana praktyka push backów powinna stać się przeszłością.
Należy również podjąć wszelkie możliwe działania, aby polskie sądy nie nadużywały stosowania nakazu detencji dla uchodźców, którzy przekroczyli polsko – białoruską granicę, zwłaszcza wobec rodzin z dziećmi. W ośrodkach strzeżonych należy zapewnić osadzonym pomoc medyczną oraz psychologiczną. Funkcjonariusze Straży Granicznej muszą zaprzestać stosowania przemocy wobec osadzonych i powinni zostać przeszkoleni w dziedzinie przestrzegania praw człowieka.
Należy natychmiast podjąć działania, aby zmienić sytuację zarówno w ośrodkach strzeżonych jak i w ośrodkach otwartych. Do jednych i drugich należy dopuścić wolontariuszy i organizacje społeczne oraz szeroko rozumianą pomoc humanitarną. Należy poprawić dostęp do pomocy medycznej i dostęp do hospitalizacji oraz do leczenia chorób przewlekłych. We wszystkich ośrodkach należy zapewnić dostęp do pomocy psychologicznej, pomocy prawnej oraz zapewnić dostęp do tłumaczy, którzy mogliby służyć pomocą uchodźcom w formie zatrudnienia oraz w różnych formach wolontariatu.
Pomoc dla uchodźców nie powinna być samotną walką wolontariuszy o każdego człowieka zamkniętego w ośrodku strzeżonym lub przebywającego w ośrodku otwartym. Pomoc dla uchodźców powinna być systemowa, dlatego należy wypracować odpowiednie i jak najlepsze procedury. W tym celu Urząd do spraw Cudzoziemców powinien podjąć aktywną współpracę z wolontariuszami oraz z organizacjami społecznymi mającymi doświadczenie w pomocy uchodźcom oraz obcokrajowcom.
List podpisało130 aktywistów i aktywistek, m.in. z Fundacji A & A Rainbow Hearts Around The World i Hope & Humanity Poland, Fundacji Wolno Nam, Polskiej Akcji Humanitarnej, Obywateli RP, KOD, Partii Zieloni, Rodzin bez Granic, a także niezależni aktywiści działający na rzecz pomocy uchodźcom.
List można podpisać TUTAJ