Prezes Kaczyński jeździ po Polsce.
A dopiero się rozkręca, choć pamięć już nie ta. Myli prezydenta Brejzę z posłem Mejzą, a Inowrocław z Włocławkiem. Mówi, że euro w Niemczech jest po 3 złote, a Kruszwica leży nad Wisłą. Po jego wizytach ludzie płaczą, bo policja rozpyla gaz łzawiący.
3 lipca zawitał do Kielc. Spotkanie odbyło się w Kieleckim Centrum Kultury o godzinie 16:00.
Nie wszyscy wyborcy prezesa zostali wpuszczeni. Prezesa kielczanie z opozycji ulicznej przywitali hasłem „Gazu Wócu …Gaaazuu !!!”
Prezes kazał na siebie długo czekać. Unikał konfrontacji, opuszczając KCK , został sprawnie przemycony do limuzyny przez służby.
Pozdrowiliśmy natomiast bardzo gorąco Dominika Tarczyńskiego okrzykiem ,,damski bokser”.Nie odzwajemnił naszych pozdrowień.
Nawet się nie pożegnał tylko prędziutko oddalił się na parking.
Większość uczestników została wylegitymowana, a niektórzy nawet dwa razy.
Po zakończeniu spontanicznego zgromadzenia zostaliśmy odprowadzeni w asyście ,,tajniaków””, którzy bez żadnej krempacji potwierdzili, że dostali takie polecenia.
Zarekwirowali nam nagłośnienie pod pretekstem zakłócania spokoju lub porządku publicznego art. 51 Kodeksu wykroczeń.
Tajniacy zastosowali formę zastraszenia i nękania obywateli, chodząc za protestującymi.
Został sporządzony protokół zatrzymania sprzętu 30 minut po wyjeździe pana Kaczyńskiego z Kielc.
Dziś nikt nie oberwał gazem, jedynie ucierpiał Blaupunkt trafiając do niewoli.
Był zdecydowanie za głośny i to się nie spodobało gensekowi.