Kaczyński od kilku miesięcy jeździ po Polsce i spotyka się z wybranymi członkami „swojego aparatu”, jak kiedyś mówiono i ględzi, ględzi, ględzi… to znaczy mówi rozwlekle, nudnie i bez sensu. Media to relacjonują, pokazują, cytują i omawiają. Pojawiają się nawet zbiory co ciekawszych jego oryginalnych sentencji i „oczywistości”
To jest naprawdę ciekawe zjawisko. Takiego zestawienia myśli przywódcy partyjnego, dla niektórych „wodza narodu i niekwestiowanego autorytetu”, dla innych „niezrównoważonego psychicznie i intelektualnie” człowieka z innej planety, chyba w historii polskiej współczesnej polityki jeszcze nie było. Jest w tym wiele pychy i odwagi zarazem, dla jednych chamstwa, dla drugich szczerości, żeby tak bezwstydnie pleść w formie gawędy wypowiadanej ex cathedra w tle narodowych flag takie androny, obiektywnie naruszające tzw. poprawność polityczną, którą lepiej nazwać zestawem niespisanych, ale obowiązujących w cywilizowanym świecie reguł w publicznym komunikowaniu się i wyrażaniu opinii o innych ludziach, ich zachowaniach, cechach, zjawiskach, grupach społecznych, narodach czy państwach. Sankcją nie przestrzegania tych zasad jest właściwie tylko jedno – po prostu widać to i słychać, co upoważnia do oceny i dalej idących wniosków.
Nie będę powtarzał i odnosił się do poszczególnych bulwersujących wypowiedzi, kłamstw, kompromitujących pomyłek i przejęzyczeń, obraźliwych wycieczek osobistych, paradoksów i nonsensów, ani do politycznego tła i politycznej roli takiego właśnie pełnego pychy i bezwstydu komunikowania się demokratycznie wybranego przedstawiciela władzy ze społeczeństwem. Zajmę się tylko jednym z aspektów tego zjawiska – tłumaczeniem tych chaotycznych, rzucanych w lewo i prawo „złotych myśli” i sentencji przywódcy przez jego „intelektualne zaplecze”, oddanych funkcjonariuszy władzy, dziennikarzy i prorządowych komentatorów. Symetryści, jak zwykle w takich ewidentnych sytuacjach milczą.
PRZECZYTAJ TAKŻE: 202 i 203 – zapomniane artykuły Kodeksu wyborczego
To co mówi i jak mówi Kaczyński słyszymy, bo media bądź prześmiewczo bądź afirmatywnie, w zależności od swojej polityki „tożsamościowej”, aż kipią od transmisji i cytowania. Należę do grupy odbiorców, którzy nie potrzebują egzegezy jego wypowiedzi. Radzę sobie z tym sam, tym bardziej, że przekaz mimo chaosu myśli, przejęzyczeń i pomyłek jest tak czytelny, prosty, żeby nie powiedzieć prostacki, ewidentny do bólu, że właściwie nie sposób coś przeoczyć czy nie zrozumieć… Ale nie dla wszystkich. Uznający siebie za myślących głęboko, inteligenci i intelektualiści obojga płci z PiSu i z jego okolic, chyba z obowiązku lub reszty przyzwoitości, próbują z zapałem godnym innej sprawy tłumaczyć, co Kaczyński miał na myśli wypowiadając kolejną bzdurę lub obraźliwy epitet czy porównanie, starając się nadać temu bełkotowi jakiś nieistniejący sens. Trochę jest mi ich żal, ale tylko trochę, bo w niedobrej czynią to sprawie.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Ławnicy w SN, ugotowana żaba, inba nr 2
Można oczywiście powiedzieć, że zmiany demograficzne wynikają z wielu współzależnych okoliczności, od zmian w świadomości, warunków życia, sytuacji materialnej, zmian obyczajowości, procesu emancypacji, stopnia wykształcenia, aspiracji młodych kobiet i mężczyzn, ich stylów życia i mód, po jakość usług publicznych. Ale on powiedział to, co powiedział, tyle i tylko tyle, że młode kobiety nie rodzą dzieci, bo „dają sobie w szyję”. I naprawdę nie chodzi o to, że jak wskazują badania wzrasta liczba pijących młodych kobiet. Chodzi o to, że Kaczyński w tak zamknięty, zindoktrynowany, nastawiony na podział i antagonizmy, w tym przypadku młodzi-starzy, kobiety-mężczyźni, do bólu jednowymiarowy sposób postrzega rzeczywistość i dopasowuje państwo i całą politykę do tak ograniczonego, dwubiegunowego rozumienia świata, gdzie on i jego wyobrażenia są głównym punktem odniesienia. To, że takie przypadki kwalifikują się do lekarza specjalisty i terapii tylko komplikuje sytuację, a wiele osób to z siebie wypiera. Żadne dopowiedzenia zaufanych propisowskich mądrali tego nie zmienią. Nie oni rządzą i dzielą tylko on.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Przez 7 lat odebraliśmy trudną lekcję, kolejna taka będzie zbyt kosztowna
Naprawdę po 7 latach rządzenia i gadania na ten temat trudno mieć złudzenia co do intencji i intelektualnej sprawności Kaczyńskiego. Żadne zaklęcia i dodawane przez innych treści faktów nie zmienią. On mówi i robi to, co myśli. A że myśli ma nieuczesane, niechlujne, pełne sprzeczności, paradoksów, niechęci i nienawiści do innych, że nie rozumie otaczającej nas rzeczywistości, to ględzi, jak ględzi. Co gorsze wykorzystując siłę zawłaszczonego państwa i mediów i narzuca innym ten swój pokręcony, będący w stanie nieustannej walki, tak naprawdę nieistniejący obraz świata i poucza, wymusza, karze i nagradza.
Dziwi mnie tylko, że tak wiele osób chce i lubi być pouczanych, jak mają żyć, w co wierzyć, co mają myśleć na ten lub inny temat… a zarazem ci sami starają się pouczać innych. Inne mam wyobrażenie o obowiązkach demokratycznie wybranych władz i na szczęście nie jestem w tym odosobniony. Musimy zrobić wszystko, żeby odzyskać przestrzeń dla poważnej publicznej debaty, bo wtedy raz na zawsze takie starcze ględzenie, mądrości bez sensu, spektakle pomyłek znikną z pierwszych stron gazet, nie będą zabierać nam czasu i zamkną się w dusznych pokoikach z zasłoniętymi oknami.
Tekst opublikowany został na pawelbujalski.blog
Ilustracja: Iwona Siwek-Front – „Trzy siostry: Dekadencja, Reputacja i Demencja”