Już bez zdenerwowania, ale z niegasnącym smutkiem spisuję refleksje po zadeklarowaniu przez Szymona Hołownię samodzielnego startu w wyborach. Jestem za wspólną listą, stąd emocje. Potrzebowałem czasu, by na wydarzenia w Łodzi spojrzeć z różnych stron
Zacznę od aksjomatów, na których opieram myślenie o polityce w 2023 roku.
PiS to dziś bardziej mafia niż partia. Kolejne 4 lata ich rządów to koniec demokracji jaką podtrzymujemy kroplówką heroizmu nielicznych. Odsunięcie PiS jest priorytetem, bo pozwoli tonącemu państwu złapać haust normalności.
Podzielam jednak niepokój tych, którzy boją się, że nieznaczne zwycięstwo opozycji może zaowocować pisowską falą tsunami za dwa, trzy lata. Nieskuteczność w działaniu i ogrom wyrzeczeń przy odbudowie zatopionego przez PiS państwa, spowoduje tęsknotę za poprzednikami, by trzymać się wodnistych przenośni.
Wspólna lista więc to nie tylko bonus od D’Hondta, szansa na przełamanie weta Dudy i w konsekwencji marginalizacja PiS. To też obiecujący wstęp do współczesnego okrągłego stołu, który dawałby nadzieję na skuteczne wspólne rządy. A bez tego, nie zaczniemy szybko nadrabiać straconego czasu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wspólna lista – nie czekając na biały dym
Mentorski ton Hołowni, śmiech i brawa jego zwolenników, gdy żartował z Tuska i PO, spowodowały, że moje nadzieje na pokonanie PiS trochę zmalały, a nadzieje na okrągły stół i realne reformy spadły radykalnie.
Tusk musi podnieść rzuconą rękawicę albo wspiąć się na wyżyny polityczności i puścić mimo uszu te zaczepki i erystyczne popisy. Mam nadzieję, że zrobi to drugie, ale o zaufaniu nie ma już mowy. Bo nie jest zadaniem Hołowni sprawdzać polityczną klasę partnera oraz klasę jego wyborców.
Rozumiem lęk przed zmarginalizowaniem, wchłonięciem, rozegraniem przez wygi z PO. To, że Tusk nie umiał, albo nie chciał, tych leków Hołowni wyciszyć, obciąża go. Ale nie rozumiem czemu Hołownia, przyparty przez swoich ambicjonerów, albo dlatego, że sam uważał, iż musi powiedzieć „nie”, zrobił to bez klasy? Zminimalizował szanse na skuteczną współpracę po wyborach. Poza tym, jeśli boi się sprytu Tuska, to niech nie staje do walki z Kaczyńskim, bo to bezwzględny i amoralny gracz.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jestem jak jeden z tysiąca żołnierzy uśpionej armii. Czekam na sygnał
Hołownia często mówi wielkimi kwantyfikatorami, pozwolę sobie więc zapytać: Jeśli w tak dramatycznej sytuacji kraju boi się głównie o własną karierę i własna partię, to gdzie tu patriotyzm, poświęcenie? Już raz ten lęk nie pozwolił mu wezwać expresis verbis do głosowania na Trzaskowskiego. Dziś znów moje i jego pojmowania dobra państwa rozmijają się radykalnie.
A jeśli sądzi, że po „łódzkiej decyzji” Polska 2050 wyprzedzi PO i przejmie liderowanie na opozycji, to jest fantastą. Ani badania na to nie wskazują, ani potencjał intelektualny jego partii nie jest jeszcze taki, by mogło to być dobre dla Polski. Jedni Tuska cenią i lubią inni nie, ale nie podlega dyskusji, że to polityk o nieporównywalnych z nikim w Polsce kontaktach, o międzynarodowym i krajowym doświadczeniu. Zarządza największą i najmocniejszą partią opozycyjną i zna Kaczyńskiego jak zły szeląg. Nieustanne ataki TVP jasno pokazują kogo boi się PiS.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Koń lub Pakt Obywatelski
Czego jeszcze dowiedziałem się o Hołowni w Łodzi.
Doceniam wyrazistą nutę idealizmu w działaniu społecznym i politycznym, ale gdy jest jej za dużo słychać fałsz. Bajaniem małego Kazia jest opowiadanie o bezpartyjnych fachowcach na każdym stanowisku. Nie tylko dlatego, że partia chce mieć kontrolę nad kluczowym spółkami skarbu państwa i nie dlatego, że ludzi bez poglądów jest niewielu, szczególnie tych dobrze wykształconych. Ale dlatego, że powstaje kluczowe pytanie, jak Hołownia chce odkryć tych uczciwych i kompetentnych, bez poglądów. Czasu mu nie starczy, by wyłowić, sprawdzić i obsadzić tych idealnych.
Sam lepi partię z osób rozczarowanych byciem w PO, PiS czy innych partiach, a twierdzi, że na listach P2025 99 procent będzie „ludzi nowych”. Oszukuje albo słuchaczy albo działaczy, bo nie wierzę, by byli członkowie partii poszli do SH, by pracować na „nowych”, a samemu zostać bez szans na mandat poselski, posadę w spółkach czy stanowisko w ministerstwie.
Nie wiem też skąd SH bierze przekonanie o tym, że po wyborach będzie rozdawał karty i kształtował politykę? Dziś ma 8-10 proc, nawet jeśli łódzką deklaracją zyska 2-3, to straci podobny procent rozczarowanych. Oczywiście może być języczkiem u wagi, mieliśmy już takie partie. Przy wielkiej sprawności wyszarpywały kilka stanowisk, głównie strasząc konsekwencjami rozłamu, ale nigdy same nie decydowały o kierunkach polityki. Tylko uczciwa współpraca z opozycją daje mu takie szanse.
Każdy lider ma nadmuchane ego, jednak, gdy unosi go ono jak balon, to upadek bywa groźny.
PREZECZYTAJ TAKŻE: Obywatele RP: Mamy dość! Nie takich reprezentantów chcemy
Na koniec spróbuję wyciągnąć jakiś optymistyczny wniosek, choć łatwo nie będzie.
Po pierwsze, Tuskowi, jak każdemu silnemu liderowi, kubeł zimnej wody może pomóc. Po drugie, osoby rozczarowane stylem Hołowni przerzucą głos na PO. A każdy procent więcej dla PO, to większy strach w PiS. A oni, gdy się boją, popełniają więcej błędów.
Gorzej, jeśli u podstaw decyzjy Hołowni leżą dogadane transfery z kolejnymi rozczarowanymi jak Mucha. Wyszarpywanie sobie posłów to prosta droga do zwycięstwa PiS.
Ważne, by ze strony PO nie wyszedł atak na Hołownię, nie można odpłacać pięknym za nadobne, nie można się obrażać, czas na profesjonalizm. Mam nadzieję, że Tusk odrobił tę lekcję w Europie i utrzyma rękę wyciągniętą do współpracy, a jego wyborcy nie potraktują tego jako słabości.
I jeszcze jedno, Hołownia w Łodzi dużo mówił o konieczności zlikwidowania duopolu PiS – PO. Nie jest to prawdziwy obraz sceny. Czy Lewica (w trójcy), PSL, Zieloni, Nowoczesna, Solidarna Polska, Konfederacja, Agrounia oraz sam Hołownia to byty wirtualne? Cui bono? Komu służy budowanie takiej narracji o duopolu. Głównie PiS-owi i Rosji. Ci dwaj podejrzanie często chodzą w tą samą stronę!
O autorze
Wojciech Fusek
Dziennikarz, redaktor, były dyrektor wydawniczy i zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, autor książek górskich