Wygląda na to, że kraje bałtyckie znalazły podstawę prawną do walki z propagandą rosyjską. Wcześniejsze próby ograniczenia działalności prokremlowskich mediów wiązały się z daleko idącą ingerencją w wolność wypowiedzi. Dziś jednak kraje bałtyckie stosują inną metodę – badają finansowanie tych mediów. Często jest związane z „brudnymi” pieniędzmi, albo osobami znajdującymi na listach sankcji UE
Właśnie takie przeszukania przeprowadzono we wtorek na Łotwie i w Estonii. Zarzuty dotyczyły naruszenia sankcji międzynarodowych. Według nieoficjalnych informacji, które podaje agencja LETA, jednym z podejrzanych w postępowaniu karnym za naruszenie sankcji międzynarodowych jest Oleg Sołodow, współwłaściciel i prezes zarządu spółki „Baltijas mediju alianse”.
To wydawca i właściciel rosyjskojęzycznej telewizji „Pierwyj Bałtijskij Kanał” (łot. Pirmais Baltijas Kanāls), który nadaje od 2002 z Rygi w Estonii, na Litwie i Łotwie. Wiele miejsca w ramówce telewizji zajmuje retransmisja programów publicznej telewizji rosyjskiej, a w sprawach międzynarodowych przeważnie popierane jest oficjalne stanowisko Kremla.
Według rejestru Firmas.lv, obywatel Łotwy Oleg Sołodow (Olegs Solodovs) jest właścicielem 50% kapitału spółki „Baltijas mediju alianse”, a pozostałe 50% należą do obywatela Rosji Aleksieja Plasunowa. Poza telewizją, „Baltijas mediju alianse” ma kilka agencji reklamowych, wydawnictwo „Print Media”, a także gazety „Moskowskij Komsomolec – Łatwija” i „Moskowskij Komsomolec – Estonia”.
Zgodnie z zabezpieczonymi dokumentami, podejrzani mieli zapewnić dostęp do dużej ilości pieniędzy osobie, przeciwko której stosowane są sankcje UE za działania przeciwko integralności terytorialnej, suwerenności i niezależności Ukrainy.
Przypomnę, pod koniec 2019 roku, będąca częścią rosyjskiej machiny propagandowej „Rossija Sewodnia”, rozgłośnia i portal internetowy „Sputnik Estonia” podjęła decyzję o zakończeniu pracy redakcji. Przed tym, na podstawie działań estońskiej policji, estońskie banki zamroziły konta „Sputnik Estonia”. Formalnym powodem wszczęcia postępowania było naruszenie sankcji UE, na podstawie artykułu przewidującego karę do 5 lat więzienia.
Wówczas minister spraw zagranicznych Estonii Urmas Reinsalu tłumaczył, że chodzi tylko o sankcje finansowe wobec Dmitrija Kiesielowa, redaktora naczelnego „Rosii Sewodnia” i „nie ma prób blokowania dostępu do tego portalu ani w żaden sposób wpływu na jego treści”.
No i tradycyjne pytanie — a jak tam mają się rosyjskie media propagandowe w Polsce? Na przykład te z listy ułożonej przez Annę Mierzyńską w tekście „Rosyjską propagandę szerzą polskie portale. Znaleźliśmy 23 takie witryny!”.
Cytaty za LETA, Eesti Rahvusringhääling
fot. Pixabay