W Studio Obywatele.News prof. Ewa Łętowska, prof. Jerzy Hausner i prof. Jerzy Stępień opowiadają o zderzeniu państwa z koronawirusem
– Rozwiązania są spóźnione i zbyt biurokratyczne – tak prof. Jerzy Hausner ocenia antykryzysową tarczę rządu Mateusza Morawieckiego. – Strachem nie da się zarządzać na dłuższą metę – mówi prof. Ewa Łętowska, a prof. Jerzy Stępień twierdzi, że żadne przepisy nie zabroniły obywatelom manifestowania swoich poglądów.
Dzisiaj, po godz. 20, w Studio Obywatele.News prawnicy, ekonomiści, praktycy biznesu i samorządowcy będą mówić o tym, jak stan epidemii wpływa na nasze państwo, prawo i gospodarkę. I czy demokracja przetrwa nadchodzący kryzys. Program poprowadzi Jakub Dymek, dziennikarz tygodnika Przegląd i Halo.Radio.
Oglądaj na YouTube Obywatele.News
Rozwiązania spóźnione i zbyt biurokratyczne
– W wielu krajach i rządy i parlamenty potrafiły sobie z tym poradzić znacznie szybciej i nie da się tego wytłumaczyć wyłącznie tym, że te kraje są bogatsze. Nie mówimy o skali środków, mówimy o tym, jak dostępne środki powinny być uruchomione – mówi prof. Jerzy Hausner.
Podkreśla, że gospodarka powinna zapewniać rzeczy potrzebne w walce z epidemią i dawać pracę, gdzie to jest możliwe.
Prof. Jerzy Hausner: – Bezpieczeństwa Polaków nie da się prowadzić bez zaopatrzenia. Jeśli używać terminologii militarnej, to pytanie brzmi, czy walczący na froncie, służby medyczne i wszystkie służby wspomagające, mają środki do tej walki? Osiem dni temu zaproponowałem publicznie, żeby rząd uruchomił państwowy program akwizycji. I myśmy tego nie uruchomili. Jednocześnie czytam, że prezydent Trump, super kapitalista, polecił General Motors przestawienie produkcji na respiratory. W USA się dało, a u nas nie można? Jest cała masa firm, przedsiębiorców, które są gotowe podjąć ten wysiłek, gdyby były zamówienia rządowe. (…) Chodzi o to, żeby nie zatrzymać gospodarki, tylko ją przestawić na to, co jest w tym momencie potrzebne. I przestawić trzeba szybko.
Strachem nie da się długo rządzić
Profesor Ewę Łętowską zapytaliśmy, czy prawa i wolności obywatelskie zawsze muszą być kosztem kryzysu i czy w związku z prowadzeniem stanu nadzwyczajnego mamy prawo liczyć na odszkodowania?
– Teraz obserwujemy klęskę zarządzania czysto centralnego, a sytuacja, która nas spotkała, wymaga wszystkich rąk na pokład – mówi prof. Ewa Łętowska. Tymczasem nie ma współpracy rządu z samorządami. – My teraz mamy do czynienia nie tylko z brakiem współpracy, ale z żywą niechęcią do samorządu, z lekceważeniem go. To bardzo źle wróży przyszłości tej walki, która jest toczona. To grzęźnie w braku bezradności i braku wykorzystania potencjału, który znajduje się w samorządach, NGO, w ludziach – ubolewa profesor.
Jednocześnie profesor chłodzi oczekiwania na materialne rekompensaty za wprowadzone w wyniku epidemii ograniczenia. – Mocno bym przestrzegała przed nadmiernymi oczekiwaniami, bo nikt i nigdzie przy pomocy normalnego systemu odszkodowawczego nie zbudował skutecznej zapory przeciw klęskom żywiołowym, czy skutkom katastrof – mówi.
Będzie odpowiedzialność konstytucyjna
Prof. Jerzy Stępień uważa, że nie ma wątpliwości, że mamy stan klęski żywiołowej. – Natomiast rządzący sięgnęli po instrumenty charakterystyczne dla stanu wyjątkowego, chociaż formalnie nie wprowadzają tego stanu. Działają przeciwko prawu, obok prawa, nie przejmując się porządkiem konstytucyjnym – mówi profesor.
– Żadne przepisy nie zabroniły obywatelom manifestowania swoich poglądów. To jest najlepszy dowód na to, jak możemy manipulować instrumentami stanu wyjątkowego nie wprowadzając takiego stanu – podkreśla prof. Stępień.
Jego zdaniem postawa marszałka Terleckiego, który groził samorządowcom zarządem komisarycznym, jeżeli nie podejmą się organizacji wyborów 10 maja, jest absolutnie nie do przyjęcia. – To, co marszałek powiedział, jest skandaliczne. W naszym systemie jest instytucja zarządu komisarycznego, ale tylko wtedy, kiedy jednostka samorządu nie jest w stanie skutecznie prowadzić pewnych spraw związanych z funkcjonowaniem państwa. Ale jeżeli obiektywne warunki są takie, że samorząd nie może naprawdę tego wykonać, to nie ma mowy o jego nieskuteczności, nie można wprowadzać więc zarządu komisarycznego. Na szczęście decyzja o zarządzie komisarycznym podlega kontroli sądowej, kontroli Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Profesor uważa, że kiedyś dojdzie do odpowiedzialności konstytucyjnej i rządzący muszą sobie z tego zdawać sprawę. – Dojdzie do postawienia odpowiedzialnych przed Trybunałem Stanu, nie tylko za tę sytuację, z którą mamy do czynienia teraz, ale za całą masę czynów, które wcześniej zostały popełnione.