Parę lat temu Marcin Meller opowiadał mi o tym, że gdy zapytał jakiegoś znajomka co był blisko prawackiego rządu, po jaką cholerę wycinają Puszczę Białowieską, to poza różnymi bzdetami typu kornik, ten mu powiedział, że oni lubią słuchać wycia. – Wiesz, lubimy, jak tacy kolesie jak Wajrak albo jak ci wszyscy ekolodzy, wyją…
Tak mu powiedział. I ja w to wierzę. To jest prawda. Oni to bardzo lubią. Lubią słuchać cudzego wycia oczywiście. Wycia z bezsilności.
Nie będą tworzyć wspólnoty w czasie kryzysu i pandemii, bo wolą drażnić zwierzę w klatce, a tym zwierzęciem jest ta część społeczeństwa, która się z nimi nie zgadza. I robią to, bo poza politycznymi kalkulacjami, lubią słuchać właśnie naszego wycia. Dlatego do Sejmu wjeżdża aborcja, zmiany w prawie łowieckim, dlatego zrobili ten bezsensowny zakaz wstępu do lasu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Informacja o sytuacji kryzysowej musi być precyzyjna, spójna i uczciwa
Ale uwierzcie mi, każdy kto drażni dzikie zwierzęta, zawsze źle kończy. W końcu okazuje się, że jakiś pręt klatki jest poluzowany, albo ktoś zapomniał zasunąć skobel. Więc nie ma co tracić nadziei, pobadać w beznadzieję, tylko trzeba zbierać siły, organizować się i czekać na ten moment.
No i nie mogą usłyszeć wycia. Niech zobaczą działanie. W Puszczy przerżnęli, a przecież Puszcza jest kobietą.
fot. Pixnio