Radosław Gawlik, ekolog, działacz Solidarności oraz ruchu Wolność i Pokój czasach PRL, wraz żoną Anną potrzebują pomocy. Ich dom w Pruszowicach mocno ucierpiał w wyniku pożaru – apelują na swojej stronie aktywiści z gminy Długołęka pod Wrocławiem
Gawlik w latach 80. organizował protesty ekologiczne w sprawie Huty Siechnice i elektrowni jądrowej w Żarnowcu, brał udział w rozmowach Okrągłego Stołu w zespole ds. ekologii. Przez cztery kadencje był posłem na Sejm i wiceministrem środowiska w rządzie Jerzego Buzka. Dziś żyje skromnie w Pruszowicach, w gminie Długołęka pod Wrocławiem
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Długołęce otworzył specjalny rachunek bankowy w Banku Spółdzielczym w Oleśnicy – nr 74 9584 1021 2003 0303 0983 0001, na który można wpłacać pieniądze z dopiskiem „Pomoc Pogorzelcom – Rodzinie Gawlików z Pruszowic”.
Można też pomóc poprzez zrzutkę https://zrzutka.pl/6ubzmf
Sam Gawlik o pożarze tak napisał:
Pożar domu rodzinnego – szczęście w nieszczęściu
Kiedy rozkręcała się w Polsce pandemia koronawirusa, spotkało nas nieszczęście. 9 marca przed świtem, w naszym domu rodzinnym w Pruszowicach wybuchł pożar. Przyczyną było zwarcie instalacji elektrycznej na poddaszu. W tym nieszczęściu mieliśmy sporo szczęścia. Ogień zauważyłem dość wcześnie dzięki temu, że w nocy zbudziła mnie 97-letnia ciocia, która mieszka z nami. Było dość dużo czasu, żeby wszyscy domownicy mogli bezpiecznie opuścić dom.
Nikt z mojej rodziny nie ucierpiał. Straż pożarna walczyła z ogniem przez kilka godzin. Pożar było bardzo trudno ugasić, gdyż zajęła się drewniana konstrukcja pomiędzy niepalnymi warstwami dachu i poddasza. Były też inne straty i zniszczenia. Spaliła się połowa paneli fotowoltaicznych, zamontowanych kilka miesięcy temu. Do tego okazało się, że na skutek pechowych zbiegów okoliczności… wygasło mi ubezpieczenie na dom, które opłacałem wcześniej przez 18 lat. Koszty rekonstrukcji dachu i odbudowy mieszkalnej części poddasza naprawy domu wyceniono na kwotę ok. 150 tys. złotych.
Mimo wszystko jest też dużo szczęścia w tej historii. Przez wiele lat mieliśmy dach z drewnianych łupków. Gdybym rok temu nie wymienił go na niepalną blachę i dachówkę, dom najprawdopodobniej spłonąłby błyskawicznie. Niepokój cioci również uchronił nas przed większymi zniszczeniami i zagrożeniem życia. Szczęściem było też poznać życzliwość ludzi, sąsiadów, sołtysa, proboszcza, parafian i urzędników w Gminie Długołęka. Sąsiedzka pomoc pojawiła się od pierwszych chwil po wybuchu pożaru, a wiele osób zaraz zadeklarowało pomoc finansową.
30 kwietnia rozpoczęły się prace mające na celu wymianę konstrukcji dachowej. Jesteśmy świadomi trudnych czasów, na które trafiliśmy. Dlatego będziemy wdzięczni za każde wsparcie.
Radosław Gawlik z rodziną
fot. GminniAktywiści