Bal na Titanicu

To nie jest zwyczajna piosenka o miłości. Z pozoru tak właśnie prezentuje się nowy numer Poparzonych Kawą Trzy pod tytułem „Pocałuj mnie jeszcze raz”

Ileż było w historii muzyki kawałków o potrzebie bliskości z kimś kochanym! Tysiące! Gdyby to był kolejny numer na Walentynki, to w ogóle nie zawracałbym Wam głowy. Każdy sobie znajdzie coś miłego do słuchania na to okupowane przez producentów serduszek święto.

Chwyt twórców piosenki polega na ukryciu ważnego przesłania pod niby banalnym tematem. To jest wyznanie miłości, ale na chwilę przed katastrofą. To próba łapczywego smakowania życia, na sekundę przed końcem świata. Ten nostalgiczny i smutny jak stary płaszcz w szafie, klimat utworu sugeruje, że narrator wie, jak ta cała historia się skończy. Oczywiście możemy upierać się, że chodzi o związek dwojga ludzi, których miłość po prostu się wypali. Dla mnie jest w środku tej piosenki coś więcej.


To jak utwór grany przez orkiestrę na Titanicu. Niby jest całowanie i zabawa, ale za chwilę nie będzie nas wszystkich. To jest jak katastroficzne wiersze Miłosza w wersji pop. Wiersze, w których poeta spodziewał się najgorszego. A pisał je w latach 30. Ta piosenka przypomina mi świetną książkę Marcina Zaborskiego „Lato’39. Jeszcze żyjemy”. W sierpniu na plaży w polskiej Gdyni były tłumy turystów. Wielu leniwie wygrzewało się na piasku. Moja mama miała 6 lat i po raz pierwszy w życiu jadła lody. Myślała, że tak będzie już zawsze. Tymczasem zamiast lodów pojawił się Wehrmacht.

Dziś też stoimy na chwilę przed wojną, rozpadem Unii, epidemią koronawirusa, wykluczeniem Polski z kręgu krajów demokratycznych, samozagładą smogową, utonięciem w plastikowym morzu śmieci, więc wbrew prognozom chcemy udawać, że jest normalnie. Chcemy chwytać życie i jeść z niego garściami, chcemy fundować sobie lody i chodzić na randki. Chcemy się całować zanim odetną nam ciepłą wodę w kranie…

Fajnie, jak kumple piszą tak dobre piosenki.

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »