Sytuacja i barejowska, i sokratejska równocześnie. Gdzieś obok OSA i Maciek Bajkowski jak Diogenes w beczce z kolei — też wcześniej wywalony z sejmowych skwerków i objęty zakazem wraz z setką innych. Warto przy okazji wspomnieć Konrada Korzeniowskiego — Konrad zdołał uzyskać pisemne uzasadnienie zakazu. Jest w nim napisane, że jego „niegodne zachowanie” polegało na rozwinięciu biało-czerwonej flagi… No i Dagmara i Pawel Drozd, którym z kolei udało się wnieść skargę do Sądu Administracyjnego — co jest arcytrudne z powodu niemożności wydostania decyzji z Kancelarii Sejmu w terminie wymaganym dla skargi. Przegrali, ale sprawa jest w Strasbourgu i tam już raczej nie przegrają. No, te nieco ponad 100 osób — każda ma swoją unikalną historię, każda z nich jest ciekawa i niepowtarzalna. Karne procesy o „naruszenie miru domowego” na przykład. Filozofom się nie śniły.
Piszę o tym, bo kiedy Kuchciński wydawał ten zakaz 1 sierpnia 2016, po 10-osobowej demonstracji Obywateli RP, którzy — co ważne — nawet nie próbowali wejść do sejmowych budynków, uważając, że w Sejmie demonstrować nie wolno (nie chcielibyśmy w Sejmie oglądać np. falang ONR, więc sami powinniśmy się miarkować), a jedynie stali przed głównym wejściem z monstrualnym transparentem o tym, że „zdradza ojczyznę, kto łamie jej najwyższe prawo” — no, kiedy Kuchciński ten zakaz wprowadził, byliśmy pewni, że skompromitować go i przełamać da się łatwo w ciągu kilku miesięcy, pokazując właśnie barejowski absurd i nakłaniając różnych ludzi znanych, w tym posłów, by trzymali te transparenty, flagi, czy cokolwiek, razem z nami. Nigdy to się nie udało.
Dziwię się kilku rzeczom z tej okazji. Nie wyobrażam sobie np., że mógłbym w Sejmie lub Senacie ślubować wierność konstytucji tak ostentacyjnie łamanej wprost na grzbietach ludzi takich, jak Rafał. Nie zrobiłbym tego aż nie wpuszczą ludzi objętych zakazem. No, ale pewnie to właśnie dlatego nie jestem politykiem — tu przecież trzeba „rozsądku”, a nie „idealistycznych gestów”.
Ale skoro o rozsądku mowa, to również tego nie rozumiem. Zamiast brnąć w coraz bardziej wątpliwy udział w głosowaniach — a każde z nich od dawna narusza prawo, w tym właśnie prawo najwyższe — zamiast utwierdzać się co do własnej niemocy wobec „arytmetyki sejmowej”, dlaczego nie skupić się na być może wyłącznie prestiżowym, ale łatwym, jednak ważnym i przywracającym nadzieję zwycięstwie? Co to kosztuje? Kary finansowe? Ach, gdyby się tak dało witać polityków PiS codziennie prawdą wystawiana im przed oczy, jak ją kiedyś wystawialiśmy Kaczyńskiemu na Krakowskim Przedmieściu, prowokując wojnę, którą przegrał, i jak dzisiaj wystawia mu ją Zbigniew Komosa i Lotna Brydada Opozycji… Kamiński, który kiedyś obiecywał, że pozwie każdego, kto go nazwie przestępcą, zmuszony patrzeć w oczy ludziom z transparentami tej dokładnie treści. No, bylibyśmy dziś w innej rzeczywistości. Dzisiaj natomiast…
Dzisiaj umierają ludzie na Covid i na białoruskiej granicy. Barejowskie sceny śmieszyć już nie mogą. W Sejmie natomiast… Cóż, opozycja stojąc bije brawo „obrońcom granic”. A poza tym notowania PiS słabną i jest szansa wygranych wyborów.
No i git… Tylko jakoś nie mamy już siły się cieszyć, prawda? Ciekawe, dlaczego?