Znalazłem „ukraińskiego Czarnka”. Na szczęście na karierę w Kijowie, w tym w MEN, nie ma szans — ale w Galicji coś na pewno uszczknie
Proszę otóż: Serhij Nadał, mer Tarnopola. Wcześniej własnoręcznie nadawał miejscowemu stadionowi imię dowódcy UPA Romana Szuchewycza (tak, jakby brakowało tego, że stadion znajduje się przy prospekcie Stepana Bandery). Wywołał oczywiste i oczekiwane oburzenie w Polsce — chyba na to liczył, udało mu się, a więc poszedł w swym „patryjotyzmie” dalej.
W ubiegły weekend w Tarnopolu odbywał się znany na całą Ukrainę festiwal „Fajne misto”. W sobotę — w tym samym czasie, kiedy zachodniopomorski wojewoda zadzwonił do Owsiaka oburzony z powodu „J..ć PiS” na PolAndRock — na scenie w Tarnopolu grał polski black metal zespół „BATUSHKA”, który w swoich występach wykorzystuje estetykę obrządku wschodniego (na zdjęciu).
Jakby tego mało — w czasie festiwalu przebrany ksiądz udzielał ślubu wszystkim chętnym, proponował komunię piwem z pistoletu wodnego i zapraszał do sarkastycznej spowiedzi. A jeszcze czyjeś uważne oko zauważyło ikonę trzymaną w majtkach.
Oburzyli się duchowni greckokatoliccy i prawosławni — którzy zapomnieli o sporach (a przecież jeszcze nie tak dawno inspirowali swoich wiernych do bijatyk, przede wszystkim w celu otrzymania władzy nad parafiami). Zapowiedzieli ekumeniczną konferencję prasową i oświadczenie. W mediach społecznościowych zaczęli wyć w stylu: „Na tym festiwalu nie byłem i być nie zamierzam, ale to jest bluźnierstwo”. Podchwycił to mer Tarnopola, który nazwał festiwal „pogańską mszą”. „Albo organizatorzy zobowiązują się przeprowadzić festiwal bez antychrześcijańskich zespołów i symboli, albo w ogóle go nie zorganizują. Nasze miasto Tarnopol słynie z wartości chrześcijańskich i tradycji rodzinnych. Nie pozwolimy nam plądrować, obrażać, wyśmiewać naszej religii” — napisał Nadał.
Co prawda, w komentarzach piszą mu, że komu się nie podoba festiwal — dzięki któremu Tarnopol jest akurat znany bardziej niż z „wartości chrześcijańskich” — może po prostu w nim nie uczestniczyć. Ktoś pyta: „A wartości chrześcijańskie — to kiedy on ją bije, a potem idą razem do cerkwi, gdzie rozmawiają o ubraniach sąsiadów?”. Ktoś: „Zamiast pisania takich bzdur, radzę uporządkować miasto. Miasto jest oblepione reklamami, niszczona jest zieleń, trwa nielegalna zabudowa. Mnie się włosy jeżą na głowie nie od tych »szatańskich« mszy, ale od tego, co dzieje się w mieście”.
Mer Tarnopola jest doświadczonym samorządowcem, mającym dawne kontakty z polskimi samorządami. Oczywiście, że widział pomysły na karierę typu Czarnka: olać swoje obowiązki, pójść w walkę z „ideologiami”. Testuje to po swojej stronie granicy. Skutecznie. Na pewno będzie miał naśladowców na Ukrainie (przede wszystkim zachodniej), a po stronie polskiej — wdzięcznych „bogoojczyźnianych wrogów”, którym zapewni wzmożenie w zrozumiałym im języku. Śmiem twierdzić, że tak jak kiedyś polski IPN wychował sobie Wołodymyra Wiatrowycza, tak teraz co niektórzy polscy samorządowcy wyhodowali sobie tarnopolskiego mera.
Do którego w zasadzie mam jedyne pytanie: – Skoro Pańskie wartości i tradycje chrześcijańskie są tak silne, co im zrobi koncert zespołu rockowego?
1 thought on “„Czarnkowie” już robią kariery za granicą”
To „pocieszające”, że niektórym polskim sąsiadom idzie jeszcze bardziej, a przynajmniej równie „gównianie” jak Polsce.
Comments are closed.