Po wielotysięcznych protestach w 2011—2012 r. w Rosji zespół Leningrad napisał sarkastyczną piosenkę: jak „Spłonęła calutka Moskwa”
W charakterystycznym stylu autor, Siergiej Sznurow, wylicza, jak w jego marzeniu płonęli wszyscy protagoniści tego czasu: zespół Pussy Riot, Putin z Miedwiediewem, opozycjoniści Nawalny i Sobczak, stary i nowy prezydent Moskwy, protestujący na placu Błotnym, OMON, imigranci, moskiewska archikatedra i siedziba telewizji państwowej — „płonęli wszyscy zajebiście”.
„A w domu czekali Rosjanie, aż ostygną cegły” — kończy Sznurow.
Poza sarkazmem jest w tej piosence straszny, swoisty dla kultury rosytjskiej fatalizm. Satyra, parodia (piosenka jest nagrana w Petersburgu), marzenie o tym, żeby wszystko k czortu spłonęło jest właściwie jedynym lekiem bohatera wobec bezsensu rosyjskiego systemu politycznego. Dlatego płonie i opozycja, i władza, i świątynie prawosławia, i Pussy Riot — które te świątynie miały znieważyć. Niczego nie ma, sensu nie ma, tylko dzwon bije «bom, bom, bom». Brzmi to od 8️ lat po wielkim rosyjskim proteście i pozostaje aktualne.
A czy jest sens w polskiej polaryzacji? Czy wyciągnięte zostaną wnioski ze spalonego wczoraj mieszkania? Czy będzie to kolejną gorącą cegiełką, z której nic nie wynika i część poczeka, aż ostygnie, a część poszuka sobie nowej cegiełki?
fot. JohnBob & Sophie Press