Utrata poczucia sprawczości wśród obywateli jest jednym z powodów głosowania na autokratów, dlatego dotykamy tu sedna demokracji, bo poczucie sprawczości to jest esencja demokracji. Bez poczucia sprawczości demokracja staje się pozorem – mówił Michał Dadlez z Obywateli RP otwierając niedzielną debatę zorganizowaną przez Obywateli RP
Zebrani w warszawskim Domu Inicjatyw Społecznych „Marzyciele i Rzemieślnicy” oraz osoby uczestniczące w debacie online zastanawiali się, jak sprawić by spełnił się postulat wspólnej listy opozycji w wyborach 2023? – Pytania są nie tylko natury technicznej, czyli: ile ma być list, jak mają być tworzone, ale co zrobić, żeby listy miały wiarygodny, obywatelski charakter. Jak się zmobilizować, żeby znów było nas 10 milionów – podkreślał Miachał Dadlez.
– Wystarczy się rozejrzeć po Polsce, żeby zobaczyć, w jakim świecie żyjemy. Wrócili Oni – mówił Piotr Rachtan. – Oni, którzy dysponują wszystkimi narzędziami władzy, poczynając od prezydenta, przez prokuraturę, Trybunał Konstytucyjny, sądy, aż po największą w naszej historii maszynę do prania mózgów, czyli telewizję publiczną. (…) Można jeszcze dołączyć finansową stronę tego interesu, mianowicie mają pieniądze, ogromne środki, które płyną wartkim strumieniem do kieszeni ich i partii rządzącej. Rozum więc każe się zjednoczyć.
Piotr Rachtan przypomniał wybory w 2015 roku, kiedy SLD z 7,5 % wynikiem wyborczym nie przekroczyła 8% progu dla koalicji wyborczych. – Ich głosy prof. Viktor D’Hondt rozdzielił dając najwięcej oczywiście zwycięzcom, czyli PiS – podkreślał Piotr Rachtan. – W 2019 roku wprawdzie był pakt senacki, nie było jednak paktu sejmowego. Warto się zastanowić, co by było dzisiaj, jaki byłby temat naszej debaty, gdyby pakt sejmowy został zawarty. Rozum każe się jednoczyć, każde dążyć do sformułowania jednej listy.
PRZECZYTAJ TAKŻE wystąpienia programowe uczestników debaty
Prof. Izabela Sariusz-Skąpska sugerowała, że jeśli tak nam jest trudno zbudować coś wspólnego, to może trzeba spojrzeć na sierpień’80. – W 21 postulatach Solidarności mieliśmy w gruncie rzeczy miszmasz. Z jednej strony były postulaty ekonomiczne, a potem były dyskusje na temat historii – mówiła prof. Sariusz-Skąpska. – Dzisiaj mamy problem z ustawieniem hierarchii (ekonomia, edukacja, problematyka zdrowia itd.), ale życie nie jest uporządkowane, potrzebne nam jest wszystko jednocześnie. Moim marzeniem jest wspólnota, która nie będzie nikogo wytykać palcami a równocześnie nie tylko będzie patrzeć w świetlaną przyszłość, ale będzie doceniać przeszłość i to co z niej wynika, mianowicie naszą tożsamość – podkreślała.
Andrzej Machowski wskazywał, że dzisiejsza opozycja demokratyczna jeżeli chce po wyborach skutecznie rządzić i przeprowadzić program naprawy państwa musi zdobyć co najmniej 307 mandatów. – Tylko wtedy istnieje możliwość uporania się z problemem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, głównego instrumentu zabezpieczającego interesy PiS po wyborach – mówił. – Bez tego każda ustawa, którą będzie chciał przeprowadzić nasz rząd może być skutecznie zablokowana przez pisowski pseudo-trybunał.
Machowski twierdził, że wspólna lista, jeżeli chce zdobyć 307 mandatów, musi uzyskać poparcie przynajmniej 63% wyborców w stosunku do poparcia dla PiS i Konfederacji. – To jest możliwe – uważa.
Z kolei prof. Krzysztof Podemski podkreślał, że spada aktywność obywatelska. – Przeszło połowa badanych nie popiera nikogo – mówił apelując, by brać pod uwagę zarówno oczekiwania poszczególnych elektoratów, jak i oczekiwania tych, którzy są niezdecydowani. Te oczekiwania są często rozbieżne. – Jeśli chodzi o poparcie dla wspólnej listy, to zdecydowana większość elektoratu opozycyjnego taką listę popiera. Pewnym wyjątkiem jest PSL, w którym to poparcie jest trochę mniejsze – mówił. Według sondażu CBOS obywatele nie widzą innego lidera opozycji niż Donald Tusk, nawet jeżeli się od niego dystansują. – Pragmatyczne podejście wymaga, żeby teraz nie szukać jakiegoś nowego przywódcy. Przede wszystkim powinniśmy zastanowić się nad dopieszczeniem tego średniego aktywu i partyjnego i obywatelskiego, żeby im się chciało chcieć – podkreślał prof. Podemski.
Marcin Święcicki, były poseł i prezydent Warszawy, zwracał uwagę, że ponad połowa Trybunału Konstytucyjnego, wybranego przez PiS, będzie w TK do ostatnich miesięcy następnej kadencji Sejmu. Czyli cała kadencja będzie zmarnowana. – Wszystkie reformy sądownictwa, które pani Pawłowicz, pan Piotrowicz i inni uchwalali, i teraz siedzą oni w Trybunale Konstytucyjnym, prezydent, który to podpisywał, a niektóre z ustaw inicjował, oni się nie zgodzą na zmiany, które sami firmowali. Żadna zmiana nie przejdzie przynajmniej bez większości do obalenia weta prezydenckiego, a najlepiej większości konstytucyjnej. Bez większości konstytucyjnej nie naprawi się Polski – podkreślał Marcin Święcicki.
Z kolei Seweryn Chwałek apelował o wciągnięcie polityków do dyskusji i wyjaśnienie, dlaczego nie chcą wspólnej listy. – Liderzy mają wyjaśnić, jak zamierzają wygrać wyborcy, czyli uzyskać większość konstytucyjną – mówił.
Paweł Kasprzak z Obywateli RP wskazywał, by zakładać komitety obywatelskie. Proponował, by zwrócić się do KO z propozycją wysłuchania kandydatów na kandydatów. – Żeby stroną wysłuchań byli niezależni eksperci. Projekt wspólnej listy musi być otwarty. Szukajmy zespołów ekspertów – podkreślał.
PRZECZYTAJ TAKŻE wystąpienia programowe uczestników debaty
Debatę podsumował Wojciech Kinasiewicz z Obywateli RP. – Używamy niewłaściwego języka – mówił. – Jeżeli mamy do czynienia z autorytaryzmem, to nie mówmy o wyborach. Mówmy o plebiscycie. O tym świadczą nie tylko przedstawione analizy, wskaźnik polaryzacji (3,8 w skali 4-stopniowej!), o tym mówią wyniki badań sondażowych mówiące o poparciu i antypoparciu. Dwa czołowe negatywne miejsca zajmują Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Nie ma wyboru, jest plebiscyt – podkreślał.
Zdaniem Kinasiewicza skoro nie ma wyboru, to nie ma co mówić o jakichkolwiek szczegółowych programach wyborczych. – Idziemy do plebiscytu po to, żeby ten plebiscyt jak najmocniej wygrać. Nie ma znaczenia, czy uważamy, że na wojsko powinno iść 1,5 czy 5 proc. PKB. To będzie miało znaczenie wtedy, kiedy ten plebiscyt wygramy i będziemy w stanie zbudować nową, demokratyczną Polskę – mówił Wojciech Kinasiewicz.
Podkreślał, że ważne jest, żeby zbudować bardzo szerokie poparcie dla wszystkich, którzy w tym plebiscycie wystartują w imię budowy nowej, demokratycznej, liberalnej Polski. – Ważne jest to, żeby na tę jedną listę poszedł szeroki ruch społeczny – mówił.
Wojciech Kinasiwicz: – Sami tego nie zrobimy. Dlatego moje wezwanie nie będzie kierowane do partii politycznych, moje wezwanie będzie skierowane do współobywatelek i współobywateli. Z tego miejsca wezwę po prostu do współpracy Kongres Kobiet. To jest środowisko niezwykle doświadczone, politycznie i obywatelsko i społecznie. Zacznijmy to robić wspólnie. Powołujmy obywatelskie komitety wyborcze. Chodzi o to, żeby te komitety demokratycznie doprowadziły do stworzenia siły społecznej będącej w stanie skutecznie wygrać zbliżający się plebiscyt.
Jeżeli obywatelki i obywatele mają iść do parlamentu, a powinni, to po to, żeby normy parlamentaryzmu zbudować, nadać przyszłej demokracji określone ramy. Kontraktowo, czyli zawieramy kontrakt na cztery lata (ci, którzy chcą startować z tymi, którzy mają ich wybierać). Namawiam Kongres Kobiet, pomóżcie nam, pomóżcie sobie, pomóżcie Polsce, przystąpcie do tej inicjatywy. To samo dotyczy Akcji Demokracji, Komitetu Obrony Demokracji. Zakładajcie Obywatelskie Komitety Wyborcze!
1 thought on “Debata o wspólnej liście wyborczej. Zakładajcie Obywatelskie Komitety Wyborcze!”
Wypada pogratulować organizatorom przeprowadzenia tak ciekawej debaty. Ciekaw jestem, czy ta debata będzie miała realne konsekwencje, czy też zostanie w niszy zapomniana i zamilczana. Myślę, że to drugie, jeśli nie zostaną powołane „natychmiast” centralne i lokalne „Obywatelskie Komitety (Pra/Ur)-Wyborcze”.
Paru punktów mi brakowało, chociaż w niektórych wypowiedziach się lekko zarysowywały. Na przykład obok „komitetów wyborczych” powinien powstać również „natychmiast” centralny komitet programowy, do którego powinny być zaproszone wszystkie partie, by opracować najpierw zarys, potem wręcz umowę koalicyjną i projekty ustaw wspólnego programu naprawy i ucywilizowania państwa, z którym można pójść wspólnie na wybory. Oczywiście przy okazji można by odseparować sfery i tematy rozróżniające indywidualne cele i programy polityczne, które również znajdą swój wyraz w kampanii wyborczej.
Dla zabawy, ale również z pewnej taktyki początkowo zaprosiłbym wszystkie partie, również Konfederację i PiS. Podprogowym efektem mogłoby być rozbicie środowisk władzy głównie na poziomie lokalnym. Patrz kwestia samorządów i ostatnich wydarzeń na Śląsku.