Od paru dni nieodzownym tematem polityków i polityczek opozycji stało się to, co (czasem domniemanie) zrobiła bądź zrobił ich kolega czy koleżanka z innej partii. Widać ogień na linii KO – Lewica – PSL. Skąd takie ciągłe podpalenia we własnym lesie? Bo zbliżają się wybory – jedne z najbardziej nietypowych od lat
Wszystko zaczęło się od koronawirusa – tematu, którym żyje dziś cały świat. Podzielił on ludzi pod każdym względem. Na tych, którzy uważają, że trzeba panikować i na tych, którzy mówią, żeby niczym się nie przejmować. Na tych, którzy twierdzą, że wpłynie na kryzys gospodarczy i rozwali kapitalizm, ale także na tych, co mówią, że dotknie tylko biedniejszych. Koronawirus pokazał także słabości – tych co rządzą i tych co rządzącym patrzą na ręce. Na światło dzienne wyszły braki w rezerwach, słabe przygotowanie. Jakby to powiedział Albert Camus – „Dżuma zawsze zastaje ludzi tak samo zaskoczonych”. W skrócie – na światło dzienne wyszły tematy, o których powinna alarmować opozycja, a jednak tak się nie dzieje, a przynajmniej nie na taką skalę, na jaką byśmy się spodziewali.
W zeszły czwartek, Małgorzata Gosiewska z PiS przekazała, że Kidawa-Błońska miała powiedzieć, jakoby ważniejsza od życia ludzkiego była konstytucja. Wypowiedź kandydatki KO na prezydenta miała paść podczas posiedzenia prezydium Sejmu, kiedy dyskutowano nad zmianą regulaminu i sposobem obrad w związku z epidemią. Przedwczoraj temat podłapała partia Polskiego Stronnictwa Ludowego, z kandydatem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem na czele. Na Twitterze pojawiła się grafika z rzekomym cytatem kandydatki i komentarzem: „Milczenie jest złotem”. Problem w tym, że nie ma dowodów czy taka wypowiedź w ogóle miała miejsce, sama kandydatka się ich co prawda nie wyparła, ale zrobił to przewodniczący Platformy Obywatelskiej – Borys Budka, mówiąc, że jest to zwykły fake news.
Warto na pewno wspomnieć, że wpis pojawił się po tym, gdy Koalicja Obywatelska zdecydowała się pozostać przy stanowisku zwołania stacjonarnych obrad Sejmu, w przeciwieństwie do Lewicy oraz Koalicji Polskiej, którzy to wraz z Prawem i Sprawiedliwością proponowali zwołanie Sejmu online (przypomnijmy incydent, w którym nawet prezydent Warszawy – Rafał Trzaskowski, otrzymał login i hasło do uczestniczenia w obradach Sejmu, nie będąc posłem obecnej kadencji), oraz po wystąpieniu Kidawy-Błońskiej, w którym zwróciła się do kandydata PSLu, że ten lekceważy zapisy konstytucji.
Ostatnio natomiast pojawił się wyraźniejszy spór na linii KO – Lewica, byłych koalicjantów (w połowie, gdyż mowa tu oczywiście tylko o partiach wchodzących w skład Koalicji Europejskiej). Posłanka SLD, Anna Żukowska, wypowiedziała się w telewizji państwowej, jakoby poseł KO – Sławomir Nitras – zagroził Lewicy, że gdy ci dojdą do władzy to Konfederacja się nimi zajmie. Chwilę później na social mediach Partii Razem pojawiły się nagrania z kamer sejmowych zawierające głos posła. Niestety, nie wiem jak Państwa, ale mnie wyrwany z kontekstu głos po prostu nie przekonuje. Warto dodać, że sam poseł Nitras wprost powiedział, że odnosiło się to do wcześniejszych słów Żukowskiej (nie zaprezentowanych w materiale) i był to sarkazm.
Dzisiejsza opozycja się sypie. Trzeba to powiedzieć wprost. Zamiast się jednoczyć, bo wszakże walczą ze wspólnym „wrogiem”, postanowili się dzielić. Powód nasuwa mi się jeden – niewiadoma wyborów. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się wydarzy. PiS zarzeka się, że wybory odbędą się 10 maja – według sondaży, z kretesem wygra je urzędujący prezydent Andrzej Duda. W praktyce jednak wiemy, że zostaną przełożone. Szykuje się kryzys – to również wiemy. Wybory, które odbędą się w trakcie kryzysu są enigmą. Może się okazać, że w drugiej turze zobaczymy kandydatów obecnie plasujących się na ostatnich miejscach sondaży. Nie da się stwierdzić, co się stanie. Dlatego opozycja postanowiła się wzajemnie zwalczać – „a nuż to właśnie nasz kandydat/kandydatka wejdzie do drugiej tury!”.
Opozycjo, kategoryczne – NIE! W ten sposób tracicie swoich wyborców. Nie tak powinno się robić politykę, nie twórzcie murów, starajcie się łączyć.
W ten sposób tracicie nas – młodych. Osoby, które starają się dopiero wkraczać w ten świat, dopiero stają się czynnymi wyborcami lub wyborczyniami. Prawda jest taka, że widząc taki kociołek, który aż kipi od gorącej atmosfery, zaczynamy się odsuwać od tego wszystkiego. Trudno jest nam zrozumieć, kto jest kim, jeśli raz idziecie w szerokiej koalicji, później się atakujecie. Jeśli raz mówicie, że „łączycie się w walce ze wspólnym wrogiem” i że nie będziecie się obrzucać, a kończy się tak, jak się kończy.
Sami w kółko powtarzacie, że PiS dzieli Polaków. Skoro tak uważacie, to nie powtarzajcie ich błędów. Pokażcie, że można inaczej.
- Mateusz Gieryga, aktywista, laureat listy „Forbes 25 under 25”, zdobywca Złotego Wilka Fundacji Zwolnieni z Teorii za Najlepsze Wydarzenie Publiczne 2019
Na zdjęciu: Protest opozycji w obronie wolnych mediów w Sejmie w grudniu 2016, fot. flickr
1 thought on “Dym w opozycji. Kto na tym skorzysta?”
Opozycja nie istnieje. Nie od wczoraj, od czasu „Sali Kolumnowej”, a może i wcześniej. Tzw. opozycja tańczy jak jej Kaczyński zagra, służy jedynie do tego, żeby legitymizować zamach stanu (który trwa od 4 lat i od 4 lat rolą tzw. opozycji jest tylko i wyłącznie nadawanie pozorów legalności pomysłom Kaczyńskiego).
Przyszli młodzi (Razem, Zieloni) i natychmiast wskoczyli w buty cwanych, zawodowych, pozbawionych kręgosłupa polityków, dla których wewnętrzne i zewnętrzne (pomiędzy potencjalnymi koalicjantami) gierki są istotą polityki…
Comments are closed.